Dzień po spotkaniu ministrowie finansów Unii Europejskiej (ECO-FIN) (które po raz kolejny nie przyniosło żadnych postępów w sprawie kryzysu dłużnego UE) Chińczycy obniżyli stopę rezerw obowiązkowych, czyli minimalny poziom rezerw, jakie każdy bank komercyjny musi zatrzymywać z depozytów i weksli klientów, z 21,5% do 21,0% (na początku roku wynosiła ona 18,5%, zaś obecna obniżka jest pierwszą od 2008 r. W 2006 r. stopa ta nie przekraczała nawet 8%, co było poziomem utrzymywanym od wielu lat). Świadczy to o tym, że pomimo uparcie utrzymującej się na wysokim poziomie inflacji chińskim wkładem w doprowadzenie do totalnej burzy na rynkach finansowych będzie łagodzenie polityki pieniężnej.

Cios ostateczny

Chwilę później dogorywającą wiarygodność decydentów zdecydowała się dobić Rezerwa Federalna, która wraz z pięcioma innymi, znaczącymi bankami centralnymi obniżyła stopę finansowania dolarowego dla swapów overnight o 50 punktów bazowych w stosunku do dotychczasowego poziomu 100 p.b., jednocześnie deklarując kontynuację takiego programu do lutego 2013 r.

Automatycznie rosną zatem nadzieje na dalsze cięcia głównych stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych i w Europie. W tym momencie banki zagraniczne mogą pozyskiwać finansowanie w dolarach taniej niż banki amerykańskie. To sprawia, że stopa dyskontowa zostanie obniżona o 25 p.b. najprawdopodobniej jeszcze przed weekendem.

Reklama

Opanować Włochy: czy Monti dorówna Montgomery’emu?

Rynek uwielbia płynność, zaś niedawne działania decydentów dowodzą, iż są oni zdeterminowani, by rozwiązać narastający kryzys finansowania – ostateczny sukces będzie jednak zależeć od postępów walki z kryzysem zadłużenia UE, a także od tego, czy ostatnia akcja ponownie okaże się jedynie odosobnioną próbą rozwiązania problemu trwałego braku wypłacalności poprzez chwilowe zwiększanie płynności. Innymi słowy, brak strukturalnych zmian w Europie może przyczynić się do ostatecznej porażki tej skoordynowanej interwencji. Niestety, nawet najlepiej dobrane parametry akcji dążących do zwiększenia apetytu na ryzyko banków centralnych nie pomogą, jeżeli technokracie Montiemu nie uda się zdyscyplinować rodaków.

Nie należy jednak ignorować tego, że inwestorzy poszukują obecnie uzasadnienia, by wywindować indeks S&P 500, a trudno jest zaprzeczyć, że dane ekonomiczne ze sfery realnej gospodarki Stanów Zjednoczonych w trakcie ostatniego miesiąca nieustannie pozytywnie zaskakiwały. Fundamenty w USA mają się coraz lepiej, zaś opublikowany w czwartek raport ADM sugeruje nawet, że piątkowe dane o zatrudnieniu w sektorze pozarolniczym mogą się okazać kolejną dobrą nowiną.

„Mikołajkowa“ megahossa

Na początku tego tygodnia stwierdziłem, że do piątku możemy się spodziewać konsolidacji, która mogłaby zakończyć się w okolicach 1215/1220 – w tym momencie jest już jednak jasne, że była to zdecydowanie zbyt pesymistyczna prognoza, a poziom 1240/50 wydaje się całkiem realny. Inwestorzy lubią też „grę na sezonowość“ i dlatego pod koniec roku chętnie wybierają się na zakupy – mnie natomiast analitycy techniczni podpowiadają, że ruchy cen zdecydowanie przypominają im sytuację z września i października 2010 r., kiedy to na rynkach pojawiła się hossa po konferencji w Jackson Hole – czyżbyśmy zatem mieli do czynienia z początkiem „mikołajkowej” megahossy?

Ja tymczasem pozostanę pesymistą – choćby dlatego, że moje podstawowe modele zakładają obecnie zajmowanie krótkich pozycji. Z perspektywy taktycznej logiczne wydaje się również oczekiwanie na minikrach na rynkach akcji, który mógłby okazać się niezbędny, aby wreszcie obudzić polityków i decydentów z letargu – zapewne dopiero po takim zimnym prysznicu uświadomią sobie, że realnym rozwiązaniem problemów z wypłacalnością nie jest zwiększanie płynności, a długoterminowe zobowiązanie do oszczędności i wzrostu gospodarczego. Dziś decydenci zasygnalizowali nam, że są gotowi do dalszego kupowania czasu i czują się na tyle pewnie, by zalewać rynek tanią płynnością, sugerując dalsze łagodzenie polityki monetarnej. Rynek uwielbia takie sugestie, jednak inwestorzy powinni również pamiętać, że podobnie jak leczenie kaca klinem nie jest najlepszym sposobem na zachowanie trzeźwości, zalewanie rynku tanim pieniądzem nie sprawdzi się jako metoda na rozwiązanie problemów z wypłacalnością.

A zatem, święty Mikołaju,
bezpiecznej podróży!