Duże firmy będą musiały od 1 stycznia płacić za mapy Google’a. Czy to początek ofensywy giganta, który na razie eksperymentuje na korporacjach, by za chwilę zażądać pieniędzy od mniejszych przedsiębiorstw? Pytanie jest otwarte.
ikona lupy />
Zapłacimy za mapy Google'a / Bloomberg / Andrew Harrer
Po kliknięciu w link w wyszukiwarce Google klient ląduje na internetowej mapie, która pokazuje, jak dojechać we wskazane miejsce. Darmowe korzystanie z takiej usługi jest dla milionów użytkowników internetu oczywiste. Do darmowych map przyzwyczaiły się też firmy. Teraz zaczyna się dla nich nowy rozdział.
Google zmienił front i od 1 stycznia przyszłego roku wprowadza opłaty. Koncern z Montain View w Kalifornii zauważył, że coraz więcej firm, używając darmowych map Google’a, oferuje na ich bazie dodatkowe usługi (najczęściej sprzedając reklamy) i zarabia na tym krocie, nie dzieląc się z koncernem ani centem. A koszty utrzymania, choćby samych serwerów, rosną. Google powiedział: dość. I ogłosił, że część firm będzie za mapy płacić.
Reklama
– Duże witryny, które korzystają z Maps API, żeby pokazywać rozbudowane mapy z nałożonymi własnymi warstwami informacji (np. z obiektami turystycznymi), rzeczywiście będę musiały płacić po osiągnięciu pewnych darmowych limitów wykorzystania serwerów Google’a – przyznaje Piotr Zalewski z warszawskiego biura Google Polska.
Ten limit to 25 tys. odsłon dziennie. Po jego przekroczeniu, zgodnie z cennikiem, firma płacić będzie 4 dolary za każde 1000 odsłon więcej. Według Google’a będzie to dotyczyło zaledwie 0,35 proc. firm korzystających z Maps API. Pozostałe, które na przykład tylko wpinają mapę przy kontaktach na stronie internetowej, teoretycznie mają spać spokojnie.
– Teoretycznie, bo pytanie, czy podobnie Google nie postąpi w stosunku do pozostałych i nie będzie chciał szerzej zmonetyzować map, pozostaje otwarte. Decyzja giganta z Kalifornii może być natomiast szansą dla jego konkurentów, żyjących z dostarczania map innymi serwisom – uważa Andrzej Jaszkiewicz, prezes NaviExpert, firmy zajmującej się dostarczaniem map, GPS i nawigacji do telefonów komórkowych, do którego należy też serwis Korkosfera.pl, działający w oparciu o mapy Google’a.
Według niego na ruchu Google’a skorzystać mogą dostawcy profesjonalnych map cyfrowych, tacy jak Imagis, Indigo, Navigo czy Geosystems.
– Dotychczas było im trudniej, bo istniała dla nich darmowa alternatywa w postaci Google Maps. Po wprowadzeniu przez ten serwis opłat polskim podmiotom może być łatwiej pozyskać klientów. Tym bardziej że stawki, jakie żąda Google, są wysokie w porównaniu z przychodami czerpanymi z reklam w darmowych serwisach z mapami – dodaje Andrzej Jaszkiewicz.
Z ruchu Google’a zadowolone są firmy, takie jak Panorama Firm, PKT czy Zumi. To najwięksi gracze walczący o budżety około 100 tys. małych i średnich przedsiębiorstw, które korzystają z marketingu w wyszukiwarkach i w internetowych mapach. Dotychczas w walce o ich budżety musiały mierzyć się z samym Google’em (który sprzedaje reklamę w wyszukiwarce), a także z innymi serwisami mapowymi przyciągającymi użytkowników, takimi jak Szukacz.pl czy Imap24.pl. Korzystają one z darmowych map Google Maps. Teraz może się okazać, że będą musiały zapłacić.
– Dla nas to bardzo dobra wiadomość. To sprawi, że szanse na rynku się wyrównają. Część serwisów straci atut, jakim było korzystanie z darmowych rozwiązań i braku części kosztów – przyznaje Piotr Dębski, menedżer ds. rozwoju biznesu w Eniro Polska, właścicielu Panoramy Firm, która kupuje mapy od Navigo. Dodaje, że firma chce wykorzystać tę sytuację, by zyskać klientów. Dlatego ma zamiar wprowadzić kolejny serwis oparty na mapach.
kto zyska kto straci
Szansa dla Zumi i PKT
Zyskają firmy takie jak Panorama Firm, PKT czy Zumi, bo ruch Google’a osłabi konkurencję wykorzystującą jego darmowe mapy.
Przedsiębiorstw, które nie płaciły do tej pory za usługę, może być nie stać na stawki zaproponowane przez amerykański koncern.
Wydatek dla klientów
Na opłatach dla Google’a mogą stracić klienci, bo oferta internetowych map może stać się uboższa.
Części serwisów grozi zniknięcie z rynku, jeśli nie będzie ich stać na opłaty. Klienci przyzwyczaili się do darmowej usługi, mogą nie chcieć ponosić dodatkowych opłat.