O śmierci 69-letniego dyktatora poinformowały w poniedziałek oficjalne media. Zmarł w sobotę, 17 grudnia, w rezultacie rozległego zawału serca w czasie podróży pociągiem po kraju.

Pogrzeb Kim Dzong Ila odbędzie się najprawdopodobniej 28 grudnia w Phenianie. Władze ogłosiły żałobę narodową, która potrwa do 29 grudnia.

Mieszkańcy stolicy Korei Płn. wyszli na ulice, by opłakiwać śmierć "drogiego przywódcy". Na nagraniach zaprezentowanych przez rządową agencję KCNA widać setki, może tysiące osób niemogących powstrzymać łez. Część z nich pada na kolana i bije rękami w ziemię, inni rytmicznie się kłaniają, zgromadzeni przed stołecznymi pomnikami socjalizmu.

>>> Zobacz też: Przyszłość Korei Północnej roztrzygnie się w ciągu najbliższych 24-48 godzin

Reklama

Kim przejął władzę w 1994 r. od swojego ojca, "wielkiego wodza" Kim Ir Sena. Znany z napuszonej, spiętrzonej fryzury, butów na platformie i uniformu w kolorze khaki Kim Dzong Il szybko wyszedł z cienia ojca i stał się jednym z najbardziej tajemniczych przywódców świata, który uczynił ze swego kraju mocarstwo atomowe.

Nie przysługiwał mu tytuł prezydenta, ponieważ "Wiecznym Prezydentem" w 1998 r. obwołano jego ojca. Kim Dzong Il musiał zadowolić się tytułami przewodniczącego Narodowej Komisji Obrony i najwyższego dowódcy Koreańskiej Armii Ludowej.

Schedę po zmarłym przywódcy przejmie najprawdopodobniej jego najmłodszy syn Kim Dzong Un. Choć od ponad trzech lat mnożą się sygnały o jego sukcesji, o młodym "następcy tronu" wiadomo niewiele. Nie wiadomo nawet, ile dokładnie ma lat - jego datą urodzenia ma być 1983 lub 1984 r. Wiadomo, że kształcił się w Szwajcarii i włada językami angielskim i niemieckim.

>>> Czytaj też: Ekspert: Przez pierwsze trzy lata w Korei Płn. nic się nie zmieni

Agencja AP pisze, że świat spogląda na Koreę Płn. z ostrożnym optymizmem, widząc zarówno możliwość destabilizacji w regionie podczas przejmowania władzy, jak i okazję do nowego dyplomatycznego startu. Agencja zwraca uwagę, że dotychczas postępowanie Korei Płn. było "notorycznie nieobliczalne", więc trudno przewidzieć, jaki kurs kraj ten obierze obecnie.

Analitycy z USA i Japonii obawiają się, że przejęcie władzy przez młodego Kim Dzong Una może zaburzyć stabilność w regionie i zaszkodzić sześciostronnym rozmowom dotyczącym rozbrojenia nuklearnego Półwyspu Koreańskiego.

Na wiadomość o śmierci Kim Dzong Ila prezydent Korei Płd. Li Miung Bak zaapelował do obywateli o spokój. Wojska postawiono w stan pogotowia. Li zwołał też posiedzenie rady bezpieczeństwa narodowego.

Analogicznie postąpił premier Japonii Yoshihiko Noda. Biały Dom poinformował, że jest w stałym kontakcie z Tokio i Seulem, oraz podkreślił zainteresowanie Stanów Zjednoczonych stabilnością na Półwyspie Koreańskim i troskę o bezpieczeństwo Korei Płd.

Kierownictwo chińskie wydało oświadczenie, w którym wyrażono przekonanie, że "naród północnokoreański zgodnie z wolą Kim Dzong Ila zjednoczy się wokół Partii Pracy Korei i pod przewodnictwem Kim Dzong Una zmieni swój ból w siłę". Chiny od dawna starały się przekonać Koreę Płn. do reform gospodarczych, a śmierć "drogiego przywódcy" daje nadzieję, iż Phenian zacznie teraz słuchać tych rad.

>>> Zobacz też: Komorowski będzie rozmawiał z Hu Jintao o sytuacji w Korei Płn.

Kondolencje przekazał Korei Płn. szef brytyjskiej dyplomacji William Hague. Podkreślił, że objęcie przywództwa przez Kim Dzong Una "może być punktem zwrotnym" dla kraju. Wezwał Phenian do wznowienia międzynarodowych rozmów na temat jego programu nuklearnego.

Hague wyraził nadzieję, że nowe kierownictwo zorientuje się, iż współdziałanie ze wspólnotą międzynarodową "otwiera najlepsze perspektywy poprawy życia zwykłych ludzi w Korei Płn.".

Także rzecznik niemieckiego MSZ Dirk Augustin wyraził opinię, że w Korei Płn. może dojść do zmian. "Mamy wobec tego kraju jednoznaczne żądania" - dodał, wymieniając poniechanie przez Phenian programu nuklearnego, poprawę katastrofalnej sytuacji ludności oraz przeprowadzenie reform gospodarczych i politycznych.

Szef dyplomacji francuskiej Alain Juppe wyraził nadzieję, że "pewnego dnia naród Korei Płn. będzie mógł odzyskać swoją wolność". W reakcji na informację o "najszczerszych kondolencjach", przekazanych Phenianowi przez władze chińskie, Juppe oświadczył, że takiego smutku "nie podziela". "Śmierć człowieka nigdy nie sprawia radości, ale cierpienie narodu mnie zasmuca; to jest ważne" - podkreślił francuski minister w Bordeaux.

Zaznaczył, że władze Francji będą "bardzo uważnie przyglądać się konsekwencjom sukcesji" w Korei Płn. Juppe podkreślił, że "dialog z tym krajem ma wzloty i upadki", ale należy go kontynuować, aby "Korea Płn. wyrzekła się broni atomowej".

Minister spraw zagranicznych Szwecji Carl Bildt napisał na Twitterze, że "śmierć dyktatora zawsze oznacza czas niepewności dla dyktatury", a "Korea Płn. jest najcięższą dyktaturą naszych czasów".

Rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow wyraził przekonanie, że śmierć Kim Dzong Ila, która - jak zaznaczył - jest wielką stratą dla narodu północnokoreańskiego, nie odbije się na rozwoju przyjaznych stosunków między Moskwą a Phenianem.

Zdaniem profesora Krzysztofa Gawlikowskiego z Zakładu Azji Wschodniej i Pacyfiku Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk w Warszawie "przyszłość Korei Płn. jest niesłychanie trudna do przewidzenia". "To niemal pytanie za 10 milionów dolarów. Nikt dziś na świecie nie odważyłby się powiedzieć, co będzie się działo. Są możliwe najróżniejsze scenariusze" - ocenił.