Zdaniem prof. Nęckiego - psychologa społecznego z Uniwersytetu Jagiellońskiego - dobrym momentem na przeprowadzenie reform emerytalnych mógłby być czas Euro 2012. Rząd mógłby wykorzystać fakt, że Polacy będą zajęci śledzeniem piłkarskich pojedynków, oraz to, że organizacja turnieju wzbudzi w Polakach dumę narodową, by odwrócić uwagę społeczeństwa od niepopularnych decyzji - uważa prof. Nęcki.

PAP: Jak według pana zapamiętamy rok 2011?

Zbigniew Nęcki: Jako rok nieuzasadnionych obaw. Były momenty, w których media i inni - ja zresztą też - uczestniczyliśmy w obawach przed pogłębiającym się kryzysem, który miał nas dotknąć i jakoś nas nie dotknął. A więc był to bez wątpienia rok pozytywnych rozczarowań, czyli lęków nieuzasadnionych.

Był to też rok, w którym pojawiły się różne zagrożenia i niebezpieczeństwa. To dla nastrojów społecznych jest bardzo ważne i trochę podkopuje poczucie bezpieczeństwa.

Reklama

PAP: A jak na nasze postawy wpłynęły rewolucje w krajach Afryki Północnej, których byliśmy obserwatorami?

Z.N.: Tłumaczyliśmy sobie, że idzie na dobre, bo upadają reżimy, ale emocjonalny niepokój pozostaje. Wystarczy spojrzeć, ile jest proroctw końca świata i żartów na ten temat. Oczywiście to tylko żarty, ale w nich pojawia się pewna forma ujawnienia lęków, bo gdyby to było zupełnie bez uzasadnienia, to byśmy żartowali z innych rzeczy. Nas jednak ta zagadka proroctw o złym 2012 roku bardzo trzyma.

PAP: Z grudniowych badań CBOS-u wynika, że niemal połowa badanych spodziewa się pogorszenia sytuacji w Polsce w przyszłym roku. To o 11 punktów procentowych więcej niż w listopadzie. Co przyczyniło się do pogorszenia tych nastrojów społecznych? Zapowiedź trudnych reform w expose premiera Donalda Tuska, który ostrzegał, że przyszły rok może być najbardziej krytyczny, jeśli chodzi o turbulencje na świecie i w Europie?

Z.N.: Pozwolę sobie zakwestionować znajomość expose premiera przez nasz naród. Naród już dawno nie słucha polityków, polityki też nie. Ocenia Sejm, Senat, sądy negatywnie. Nie sądzę, żeby expose premiera wpłynęło na nastroje społeczne.

PAP: Jednak reformy zapowiedziane przez premiera, takie jak podniesienie wieku emerytalnego, przełożą się bardzo realnie na życie każdego Polaka. To nie mogło umknąć uwadze społeczeństwa.

Z.N.: Ale to wszystko to na razie projekt. Oczywiście jest trochę kontrowersji, bo pojawia się poczucie odbierania przywilejów. Nastroje mogły się pod tym kątem wzburzyć, ale nie zepsuć. Statystycznie przedłuża się życie i sprawność organizmu, więc ja popieram ten projekt rządu.

PAP: Czy to oznacza, że jesteśmy mniejszymi pesymistami, niż to przedstawiają niektóre ośrodki badania opinii publicznej?

Z.N.: Kiedy się ludzi pyta, lubią ponarzekać. To jest podstawowa reguła i stąd te wskaźniki są - moim zdaniem - zawyżone. Ważne są zachowania - nie to, co ludzie mówią, tylko to, co robią. A co ludzie robią? Konsumują na wyścigi. Jeżeli inwestujemy pieniądze w różne rzeczy, bierzemy kredyty, kupujemy i wydajemy więcej, to gdzie ten pesymizm? To jest oczywiście dowód zdrowej postawy radości i konsumpcji życia.

Tak więc w ogóle nie przejmowałbym się sondażami. Wiarygodność tego rodzaju badań jest trochę wątpliwa. Skąd wiemy, czy wzrasta, czy opada pesymizm, optymizm, nastawienie? Z odpowiedzi ludzi, które zależą nie tylko od poglądów, ale także od nastroju, który zepsuł im na przykład sąsiad.

PAP: Czy myśli pan, że Polacy będą skłonni przyjąć argumentację dotyczącą zmian w systemie emerytalnym?

Z.N.: Boję się, że rząd będzie miał z tym troszeczkę problemów. Odbieranie przywilejów to naprawdę samobójcza praca w życiu społecznym, która kończy się często potężnymi rozróbami społecznymi. Jak pamiętamy, wszystkie rewolucje zaczynały od nagłych podwyżek cen albo podatków. Dlatego potrzebna jest bardzo silna akcja uświadamiająca. Jeżeli po prostu odbiera się ludziom przywileje, dzieje się to, co obserwowaliśmy w Grecji: ludzie wychodzą na ulicę. W Polsce związki zawodowe już zapowiadają protesty.

Uważam jednak, że rząd nie powinien wycofywać się z reformy emerytur. Musi tylko rozpropagować decyzję na przykład o zmianie przywilejów służb mundurowych, które rzeczywiście kłują w oczy. Inaczej niezadowolenie będzie rosło. To byłoby dobre przy okazji mistrzostw w piłce nożnej. Ludzie zajmą się tym, kto wygrał, a kto przegrał, a tu - proszę bardzo - ustawa.

Poza tym nasze emerytury to dla nas odległa przyszłość. I to mnie pociesza, bo -psychologicznie rzecz biorąc - ludzie w ogóle nie boją się przyszłych nieszczęść. To przykucie do teraźniejszości jest zdumiewające. Zatem zapowiedzi dalekich minusów można jakoś przepchnąć, bo wskutek tego, że dotyczą odległej przyszłości, nie wyglądają tak strasznie. Myślę więc, że nie powinniśmy bać się jakichś rewolucji czy wielkich protestów. Bardziej opozycji, która to rozgniecie, rozkrzyczy, żeby zdobyć punkty, które rzeczywiście zdobędzie.

PAP: Skoro wspomniał pan o mistrzostwach Euro 2012 - jak one wpłyną na nastroje społeczne?

Z.N.: Myślę, że energia tych zawodów i związanych z nimi wysiłków organizatorów, kibiców, a także spotkań międzynarodowych spowoduje bardzo pozytywne nastroje, radość i dumę narodową z tego, że potrafiliśmy zorganizować taki turniej sportowy. To wyjdzie też na plus rządowi.

PAP: To czego najbardziej powinniśmy sobie życzyć w nowym roku?

Z.N.: Najważniejsze, żeby nie opuszczała nas nadzieja na lepszą przyszłość, pozytywne nastawienie do świata i nadzieja na sukces: narodowy i indywidualny.

Najbardziej życzyłbym sobie i innym, żeby pozytywny obraz przeważał nad obawami i lękami, a z tego wyjdzie pozytywne działanie i dużo radości. Chciałbym, żeby była to przemyślana postawa, która jest jedynym rozsądnym wyjściem nawet w najbardziej trudnych sytuacjach: wiara w swoje umiejętności i siły. Życzyłbym nam tej wiary. I żebyśmy uwierzyli, że razem możemy więcej. Naprawdę.