Jego ostrzeżenie przeszło bez echa. Tymczasem w kraju, który leży w geograficznym centrum Europy, ma miejsce konstytucyjny zamach stanu.

>>> Czytaj też: "FT": Źle się dzieje w państwie węgierskim

Nowa węgierska konstytucja, która weszła w życie 1 stycznia, stanowi połączenie kilku „podstawowych” ustaw, przyjętych pospiesznie pod koniec 2011 roku. Niemal całkowicie likwiduje ona zasadę kontroli i równowagi na rzecz dominacji węgierskiego rządu i głównej partii. Jednocześnie ordynację wyborczą zmieniono w ten sposób, że ugrupowanie premiera Viktora Orbana, Fidesz, może rządzić jeszcze przez wiele lat.
Zmiany legislacyjne dają rządowi ogromny wpływ na media, sądownictwo, bank centralny oraz instytucje kontrolujące budżet. W kilku przypadkach będzie on sprawował władzę poprzez komisje obsadzone przez nominatów Fideszu, których kadencja trwa dziewięć lat, a usunąć ich można, wyłącznie mając dwie trzecie głosów w parlamencie. Prawo mianowania sędziów ma bliski przyjaciel Orbana. Uprawnienia Trybunału Konstytucyjnego zostały ograniczone.
Reklama
Granice okręgów wyborczych zostały poprzesuwane tak, by faworyzować Fidesz. Jeden z think tanków szacuje, że przy takich zasadach partia wygrałaby ostatnie i przedostatnie wybory, które przegrała. Fidesz poszedł też za daleko w państwowych regulacjach dotyczących religii, ograniczając liczbę oficjalnie zarejestrowanych wyznań do 14. Nie obejmują one żadnych innych religii poza chrześcijańską i judaistyczną.
Wiele z tego, co robi rząd, jest niezgodne z członkostwem Węgier w Unii Europejskiej. Inne państwa Wspólnoty powinny pójść w ślady Stanów Zjednoczonych i ostro potępić Budapeszt. Unia powinna jasno dać do zrozumienia Orbanowi, że jego działania nie pomagają staraniom Węgier o tak potrzebną im pomoc finansową ze strony UE i Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Pokazuje to również luki w systemie prawnym UE. Nowi członkowie muszą udowodnić, że przestrzegają norm demokratycznych, ale gdy później przestaną ich przestrzegać, nie ma już odwrotu. Ponieważ Unia rozszerza się na kraje, w których korzenie demokracji są płytkie, ten problem powinien zostać rozwiązany. Węgry są pierwszym krajem UE, który zakwestionował założenie, że demokracja jest stanem nieodwracalnym. A ponieważ problemy gospodarcze Europy narastają, mogą nie być ostatnim.