Blisko 743 tys. ofert zatrudnienia zgłosili pracodawcy do urzędów pracy w ubiegłym roku – wynika ze wstępnych danych resortu pracy. To o 27,3 proc. mniej niż w 2010 r. i najmniej od ośmiu lat. Jeszcze gorzej było w grudniu. Do urzędów pracy trafiło zaledwie 34,6 tys. ofert zatrudnienia – najmniej od dziewięciu lat.
Eksperci nie mają wątpliwości – to m.in. skutek radykalnie obniżonych – o 54 proc. – środków na aktywne formy przeciwdziałania bezrobociu. W efekcie na staże skierowano tylko 110 tys. absolwentów różnego typu szkół – prawie trzykrotnie mniej niż w 2010 r. Ponadto z ewidencji bezrobotnych wykreślono tylko 25 tys. osób, którym przyznano pieniądze na podjęcie własnej działalności gospodarczej. Rok wcześniej było ich dwuipółkrotnie więcej – blisko 77 tys.

>>> Czytaj tez: "FT:" Podróż Madrytu do krainy fiskalnego odkupienia

– To oburzające, że przy pogarszającej się sytuacji na rynku pracy zmniejszone zostały środki na walkę z bezrobociem – mówi prof. Mieczysław Kabaj z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych. Pieniędzy na ten cel nie powinno brakować, gdyż na kontach Funduszu Pracy, zasilanych ze składek pracodawców, pod koniec ubiegłego roku była nadwyżka w wysokości około 5 mld zł. W tym roku wyniesie ona około 7 mld zł. – Pieniądze te blokuje resort finansów – podkreśla Kabaj. W projekcie budżetu państwa na ten rok na aktywne formy przeciwdziałania bezrobociu przeznaczono tylko 3,4 mld zł, czyli ledwie 200 mln zł więcej niż w 2011 r.
Reklama

Brak zamówień i pracy

Ofert w urzędach pracy jest mało, choć trafia do nich w ostatnich latach aż 50 – 60 proc. wszystkich propozycji zatrudnienia, jakie pojawiają się na rynku – wynika z szacunków „DGP” na podstawie danych GUS. – A to znaczy, że pracodawcy tworzą mało miejsc pracy – mówi Karolina Sędzimir, ekonomista PKO BP. Od 2011 r. zdarza się często, że jeśli firma zdobywa dodatkowe zamówienia, to woli dać pracownikom nadliczbowe godziny, niż tworzyć etaty. To nie dziwi, biorąc pod uwagę, że w gospodarce jest dużo niepewności w związku z kłopotami strefy euro. – Przedsiębiorcy obawiają się zmniejszenia zamówień. Nie zatrudniają pracowników, gdyż przy pogorszeniu koniunktury trudno byłoby ich szybko zwolnić – ocenia Piotr Rogowiecki, ekspert organizacji Pracodawcy RP.

Zwalniają też urzędy

Inna sprawa, że inwestycje przedsiębiorców też są skromne. A jeśli już są, to w większości przypadków wiążą się ze zmianą struktury zatrudnienia, lecz niekoniecznie tworzeniem miejsc pracy netto – wynika z badań NBP przeprowadzonych w pierwszych trzech kwartałach 2011 r. Spośród firm planujących nowe inwestycje 70 proc. nie zamierzało zwiększać zatrudnienia.

>>> Czytaj też: Polska w czołówce Europy pod względem wzrostu płac

Perspektywy także nie są dobre, bo nie da się uniknąć wzrostu bezrobocia. Przy małej liczbie nowych miejsc pracy w przedsiębiorstwach kurczyć się będzie zatrudnienie w administracji publicznej. Redukcja etatów nastąpi nawet w urzędach pracy.

>>> Czytaj tez: 21-godzinny tydzień pracy sposobem na pokonanie kryzysu?

– Szacujemy, że w całym kraju zwolnionych zostanie około 2 tys. osób, bo bez tego zabrakłoby pieniędzy na wypłatę wynagrodzeń – mówi Jerzy Bartnicki, przewodniczący Ogólnopolskiego Konwentu Dyrektorów Powiatowych Urzędów Pracy.
Jednak dramatu nie będzie. Arkadiusz Krześniak, główny ekonomista Deutsche Bank Polska, szacuje, że na koniec tego roku stopa bezrobocia wzrośnie z 12,5 proc. w grudniu ub.r. do 12,6 proc. Według szacunków Karoliny Sędzimir w tym czasie zwiększy się ona do 12,9 proc. Jeśli sprawdzi się ten drugi scenariusz, liczba bezrobotnych wzrośnie o 60 tys. – do 2 mln 50 tys.
Jedno jest pewne, na rynku pracy wygrają ci, którzy mają znajomości. Jak wynika z badań przeprowadzonych przez Katedrę Socjologii Ekonomicznej SGH na zlecenie PKPP Lewiatan, w większości małych i średnich firm zatrudnia się pracowników głównie z polecenia.

Tak było tak jest

Urzędy pracy na cenzurowanym. Panuje przekonanie, że do urzędów pracy trafia tylko 25 – 30 proc. ofert zatrudnienia pojawiających się na rynku. To jednak historia.

Ostatni raz źle było w 2001 roku. W urzędach ofert było 466 tys., a przyjęć do pracy ponad 1,5 mln. W następnych latach sytuacja się poprawiała. Np. w 2010 r. – już 63 proc. ofert zatrudnienia było w pośrednikach. Z tego wniosek, że rośnie rola urzędów pracy w zatrudnianiu bezrobotnych.