Sądzimy zazwyczaj, że nasze zachowania są racjonalne, a jeżeli coś nie idzie zgodnie z planem, to nie my za to odpowiadamy, lecz okoliczności zewnętrzne, jakich nie mogliśmy przewidzieć. Jednak sam fakt, że istnieją okoliczności zewnętrzne, jakich nie da się często przewidzieć (od pogody po zachowania innych ludzi), powoduje, że nie możemy postępować zawsze racjonalnie. Co więcej, na ogół postępujemy nieracjonalnie, a to – nieoczekiwanie – nie ma większego znaczenia.

Najlepszy przykład stanowią dwie sfery życia: rodzina i konsumpcja. Wszystkie decyzje, jakie podejmujemy w zakresie tworzenia, a potem budowania rodziny, mają nieracjonalny charakter. Od miłości, przez wychowanie dzieci, po wizję właściwego życia domowego. Miłość – wiadomo – nie wybiera, wszystko, co możemy dać dzieciom, to podstawy treningu umożliwiające im łatwiejsze współżycie z ludźmi (trzeba mówić „dzień dobry”) oraz czułość i nieustającą gotowość do rozmowy. Nad resztą nie mamy żadnej władzy, a kto sądzi, że wychowa dzieci według swoich planów, ten się zawsze grubo rozczaruje. Potem okazuje się, że wiele zdarzeń i stanów w naszym życiu rodzinnym jest nie tak, jak sobie marzyliśmy czy planowaliśmy i człowiek rozsądny cieszy się tym, co ma, a człowiek niemądry martwi się, że nie osiągnął zamierzonych celów.

Podobnie jest z zakupami. O naszej nieracjonalności doskonale wiedzą sieci handlowe i na niej korzystają, ba, żerują. W małym lokalnym sklepiku wprawdzie możemy sobie pogadać i czasem dostać kredyt lub coś zamówić, ale my jesteśmy z natury chciwi, więc szukamy nieustających okazji. Na tym kolosalny kapitał zbija Biedronka, supermarket dla wszystkich, którzy nie wydziwiają. Jednak nie jest to takie proste, bo w Biedronce możemy dostać tylko część poszukiwanych produktów. Więc wybieramy się gdzie indziej i tu nasza racjonalność się kończy. Kupujemy nie to, co chcemy, ale to, co nam wpadnie w oko. Porzucamy racjonalność na rzecz emocji. Wydajemy z reguły znacznie więcej pieniędzy, niż planowaliśmy, i dajemy się naciągnąć na promocję. A przecież wiedzieliśmy, że tak może być.

Na naszej niepełnej racjonaliści korzystają także wszyscy, którzy reklamują swoje produkty. Opowieści, że reklama to informacja, to zwyczajne bajki. Dlaczego mamy wybrać między jednym proszkiem do prania a drugim podobnym? Dlaczego mamy kupić specyfik, który reklamuje była pani prezydentowa, a nie inny. Bo prezydentowa, bo inni „celebryci”, a nie dlatego, że jest to nasza racjonalna decyzja.

Reklama

Jednak, o dziwo, nie ma w tym nic złego. Gdybyśmy bowiem zaczęli myśleć racjonalnie w wielu wspomnianych i innych dziedzinach naszego życia, szybko byśmy zwariowali. Dokonanie racjonalnego wyboru spośród tak wielkiej oferty jest niemożliwe. Czasem zastanawiam się, dlaczego jest kilkaset marek i modeli samochodów, a nie kilkanaście. Przecież to by nam i tak dało szansę na racjonalny wybór. Ale właśnie o to chodzi, żebyśmy nie byli zmuszeni do racjonalnych wyborów. Co pewien czas publikowane są informacje na temat banków: jaki dają procent, ile biorą za prowadzenie rachunku, a ile za przelew internetowy. Ale to tylko pozory. Jedyny rozsądny argument – to jak dalece będą nam zawracały głowę przy rozmaitych transakcjach. I stąd nieoczekiwanie wygrywają małe banki spółdzielcze. Nadmiar wiedzy wcale nie pomaga nam w podjęciu racjonalnej decyzji. Jednak czy musimy nasze życie prowadzić zgodnie z racjonalnymi zasadami? Jestem od tego daleki. Bardzo często intuicja, impuls, pierwsze wrażenia czy też umiejętność empatii przynoszą lepsze konsekwencje niż głęboko uzasadnione i przemyślane decyzje. Na szczęście świat nie jest racjonalny, bo byłby nie do zniesienia, a logika zabija życie, które powinno zawsze być górą. Cieszmy się zatem z tego, że nie jesteśmy aż takimi mądralami.