Młoda para wydaje średnio około 30 – 35 tys. zł na ślub i wesele. Nie jest wprawdzie tak dobrze jak przed 2008 r., kiedy na ten cel średnio przeznaczano około 40 tys. zł, jednak eksperci mówią o szansach na odwrócenie negatywnego trendu. Coraz więcej klientek decyduje się na droższe, kosztujące nawet ponad 5 tys. zł suknie ślubne, do tego zwiększa się liczba rezerwacji sal na wesela. Dziś, by wynająć „topowe” miejsce, trzeba czekać nawet 2 lata. Widać też wyhamowanie spadku liczby zawieranych małżeństw. W 2011 r. było ich o ok. 21 tys. mniej niż rok wcześniej, podczas gdy w 2010 r. spadek wyniósł 23 tys.
Cały rynek był w ubiegłym roku wart ok. 6 mld zł. Teraz może wzrosnąć. Eksperci z branży mówią o dużym zainteresowaniu targami ślubnymi odbywającymi się w głównych miastach Polski i wzroście zamówień składanych przez salony z sukniami ślubnymi u dystrybutorów. – Mamy dopiero luty, a zamówienia są przyjmowane nie tylko na czerwiec, ale też na październik, a nawet grudzień – mówi Magdalena Sulwińska z firmy Madeleine będącej dystrybutorem francuskich, amerykańskich i włoskich sukien ślubnych.

Jak salon, to z rozmachem

Ostatnie lata słabszej koniunktury spowodowały zmiany na rynku. Znikają małe salony i firmy specjalizujące się w organizacji wesel, co zapewnia napływ większej liczby klientów do tych dużych, mających bogatszą ofertę i większe doświadczenie. To powinny wziąć sobie do serca osoby, które zastanawiają się nad zaistnieniem w tej branży albo już działają, ale z marnym skutkiem. – Salon dysponujący 15 – 20 sukniami już nikogo nie zainteresuje. – Dziś oferta musi być trzykrotnie większa. Klienci cenią sobie możliwość wyboru i różnorodność. Do tego oczekują dobrej jakości – tłumaczy Magdalena Sulwińska, oferująca 630 modeli sukien ślubnych i 250 wizytowych.
Reklama
Aby uruchomić własny salon, wystarczy 40 – 50 tys. zł. Za to kupimy towar, manekiny, na których go wyeksponujemy, oraz wyremontujemy lokal, w którym będziemy prowadzić działalność. Powierzchnia 100 mkw. w pełni wystarcza.
Kiedy na dobre ruszy sezon, trzeba pomyśleć o zwiększeniu oferty. – Ważne jest zapewnienie bogatego wyboru klientom. I to nie tylko w kategorii sukien ślubnych, ale i innego rodzaju kreacji. W ten sposób będzie można przyciągnąć do siebie nie tylko przyszłą pannę młodą, i to planującą zarówno ślub kościelny, jak i cywilny. W salonie coś dla siebie powinny znaleźć mamy narzeczonych, krewne i koleżanki – zauważa Anna Wesołowska, właścicielka salonu sukien ślubnych w Krakowie. Rzadko w salonach sprzedaje się również ubrania dla panów.
Na zakup dodatkowych strojów potrzebne będzie kolejne 30 tys. zł. Suknie można nabyć osobiście u polskich producentów lub związać się z przedstawicielami zagranicznych marek. Można wówczas nawiązać współpracę na zasadzie agencyjnej, co daje możliwość kupowania towaru również od innych dystrybutorów lub franczyzy, ale wtedy zostaje się wyłącznym odbiorcą danego przedstawiciela. Obecnie jest dobry moment na podpisanie takich umów, bo sieci nie pobierają żadnych opłat za wejście i działanie w ramach sieci. Do tego organizują szkolenia z prowadzenia biznesu, pomagają urządzić salon i dobrać odpowiednią ofertę. Na polskim rynku, jak wynika z danych firmy doradczej Profit System, franczyzę oferują dwie sieci: Angel, mająca 17 salonów, i Madeleine z 58 placówkami (3 franczyzowe i 55 partnerskich).

Marże coraz niższe

– Zanim zdecydujemy się ostatecznie na uruchomienie salonu, warto dokładnie rozeznać się w lokalnym rynku. Jaki jest jego potencjał, ile można sprzedać takich sukien – mówi Anna Wesołowska. Dobrze jest też porozmawiać z konkurencją, nie podając swoich intencji.
Fachowy salon nie może istnieć bez krawcowej. Zatrudnienie jej na pełen etat to wydatek około 2 tys. netto miesięcznie. Po opłaceniu wszystkich wydatków związanych z prowadzeniem biznesu zarobek dla właściciela powinien wynieść minimum 5 – 6 tys. zł.
– Zagrożeniem są rabaty, których oczekują klientki, a także coraz bardziej popularne zamawianie szycia sukien na miarę, często z wykorzystaniem wzorów podpatrzonych w salonach – dodaje Anna Wesołowska.
Ma to wpływ na marże, które spadły nawet o jedną trzecią. Trzy lata temu sięgały 50 proc. Nadal jednak inwestycja ma szansę zwrócić się już po jednym roku działalności.

A może doradztwo?

Bardziej dochodowe będzie założenie firmy specjalizującej się w doradzaniu i organizowaniu przyjęć weselnych. Na jednym zarobek wynosi średnio 2 – 2,5 tys. zł. Trzeba jednak wykonać kilka zleceń w skali miesiąca, by firma była dochodowa. A nie jest to proste. Mimo że konkurencja w tej branży nie jest jeszcze tak duża jak na rynku sukien ślubnych. Klienci cenią sobie bowiem doświadczenie i dobre kontakty nie tylko z właścicielami lokali, firm cateringowych, hoteli, ale i z orkiestrami czy kwiaciarniami. Na początek trzeba zainwestować w stronę internetową. Na ten cel potrzeba od 1 do 2 tys. zł. Konieczny jest oczywiście laptop, który będzie głównym narzędziem pracy. Podobnie jak samochód. O własnym biurze można pomyśleć w późniejszym terminie.
Jak tłumaczą przedstawiciele tej branży, zbudowanie profesjonalnej firmy oznacza nakłady rzędu ponad 100 tys. zł. – Myli się ten, kto myśli, że ta praca jest łatwa i przyjemna. Trzeba umieć szybko reagować na stale zmieniające się potrzeby młodej pary, zachowując przy tym stoicki spokój – tłumaczy Magdalena Różycka działająca w branży od dwóch lat.
Niewiele konsultantów wytrzymuje to tempo pracy, stres oraz pracę w dużej części wieczorową porą. Dlatego duża część znika po roku działalności.

Kiedy organizuje się najwięcej imprez

Wielkanoc zaczyna sezon na śluby i wesela. Potrwa on do końca października. Ścisły sezon przypada jednak na okres od maja do września, a najwięcej związków zawieranych jest w czerwcu i sierpniu. Powody tego są dwa. Po pierwsze pogoda. Po drugie obowiązujący przesąd, według którego data ślubu powinna przypadać na miesiąc, który w nazwie ma literę „r”. Ma ona gwarantować szczęście nowożeńcom.
Styczeń i luty są natomiast miesiącami, w których podejmuje się decyzje dotyczące ceremonii. Dlatego w tym czasie organizuje się najwięcej targów ślubnych.
ikona lupy />
Małżeństwa zawierane w Polsce / DGP