Satysfakcję z tych osiągnięć przyćmiewa jeden poważny problem: brak kobiet na najwyższych stanowiskach w biznesie. Fakty są przygnębiające: zaledwie jeden na siedmiu członków zarządu (13,7 proc.) w największych europejskich spółkach oraz jeden na 30 prezesów zarządu (3,2 proc.) to kobieta.
W ciągu ostatniego roku odnotowano poprawę w tej kwestii o 1,5 proc. w porównaniu z długoterminowym średnim wzrostem o 0,6 proc. rocznie. Należy jednak zauważyć, że mniej więcej w połowie wynik ten jest zasługą jednego kraju – Francji. Wprowadziła ona w 2011 r. parytet w zarządach. W ogólnym ujęciu zmiany następują powoli. Przy utrzymaniu obecnego tempa osiągnięcie czegoś na kształt równowagi płci w zarządach zajęłoby 40 lat. Liczba kobiet na stanowisku prezesa zarządu dużej spółki wręcz spadła do 3,2 proc. w styczniu 2012 r. z 3,4 proc. w 2010 r.
W Polsce sytuacja wygląda jeszcze gorzej. Kobiety stanowią tu 11,8 proc. członków zarządów. Kiedy zmagamy się z problemem starzejącego się społeczeństwa i niedoborów wykwalifikowanej siły roboczej, wykorzystanie kwalifikacji wszystkich pracowników jest ważniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Istnieją cztery zasadnicze powody, dla których należy pomóc kobietom rozbić wreszcie szklany sufit.
Reklama
Pierwszy to gospodarka: więcej kobiet na rynku pracy to ważny czynnik zwiększający europejską konkurencyjność. Wyższa stopa zatrudnienia kobiet pomoże również osiągnąć cel UE dotyczący podniesienia wskaźnika zatrudnienia dorosłych do 75 proc. Budowanie piramidy należy zacząć od solidnej podstawy. Rządy mają obowiązek poprawiać i ułatwiać godzenie życia osobistego i zawodowego, tak aby kariera i rodzina wzajemnie się nie wykluczały.
Drugi powód to argument biznesowy: coraz więcej badań wskazuje na związek między większą liczbą kobiet na stanowiskach kierowniczych a lepszą kondycją finansową przedsiębiorstwa. Jak wynika z raportu przygotowanego przez firmę doradczą McKinsey, zyski operacyjne przedsiębiorstw stosujących zasadę równowagi płci są o 56 proc. wyższe od zysków firm, w których zarządach zasiadają wyłącznie mężczyźni. Badanie przeprowadzone przez firmę Ernst & Young dotyczyło z kolei 290 największych spółek giełdowych. Wykazało ono, że zyski firm, które mają w swoich zarządach co najmniej jedną kobietę, są znacząco wyższe od zysków firm, których zarządy składają się wyłącznie z mężczyzn.
Po trzecie, kilka państw członkowskich UE wprowadziło już wiążące prawnie zapisy dotyczące liczby kobiet w zarządach firm. Pierwsze z nich to: Belgia, Francja, Włochy, Holandia i Hiszpania. Dania, Finlandia, Grecja, Austria i Słowenia przyjęły przepisy wprowadzające parytet w zarządach spółek państwowych. Te zróżnicowane zasady są nowe i mogą stanowić poważny problem dla firm działających jednocześnie w kilku różnych krajach UE. Firmy będą musiały na przykład dostosować się do różnych wewnętrznych przepisów, jeśli zechcą brać udział w przetargach na zamówienia publiczne.
Po czwarte, za większą równowagą płci opowiadają się obywatele. W ostatnio przeprowadzonym ogólnoeuropejskim sondażu 88 proc. respondentów powiedziało, że w przypadku jednakowych kompetencji kobiety powinny być w jednakowym stopniu reprezentowane na najwyższych stanowiskach w świecie biznesu. W Polsce sądziło tak 89 proc. badanych.
Jaki będzie więc kolejny krok? Rok temu Komisja Europejska wraz z Parlamentem Europejskim i ministrami z kilku państw członkowskich wezwała europejskie spółki giełdowe do dobrowolnego zwiększenia równowagi płci w zarządach. Prezesów poproszono o podpisanie dokumentu „Kobiety w zarządzie – zobowiązanie dla Europy”, stanowiącego deklarację zwiększenia udziału kobiet w zarządach ich spółek do 30 proc. w 2015 r. i 40 proc. w 2020 r. Jednak dotychczas zaledwie 24 spółki w całej Europie podpisały to zobowiązanie.
Dlatego właśnie Komisja Europejska rozpoczęła konsultacje publiczne w celu zebrania poglądów na temat możliwości działań na poziomie UE, które mogłyby doprowadzić do równowagi płci w zarządach europejskich spółek. Czy wciąż możemy polegać na samoregulacji państw członkowskich? Czy potrzebujemy wiążącego prawnie parytetu, jaki stosuje kilka krajów UE? Czy potrzebna jest może koordynacja lub nawet harmonizacja działań na poziomie UE? Czy potrzebne są parytety dla wszystkich przedsiębiorstw, czy też powinniśmy zacząć od tych największych?
Zbicie szklanego sufitu jest wspólnym wyzwaniem dla europejskiej gospodarki. Nie stać nas na to, aby dłużej marnować talent kobiet. Długotrwały brak jakichkolwiek działań zachęcających kobiety do robienia kariery i umożliwiających im wykorzystania całego swojego potencjału słono nas kosztuje. W obecnych trudnych czasach nie możemy pozwolić sobie na utrzymanie tej sytuacji. Nadszedł czas działania.