W ubiegłym tygodniu Nordea udostępniła klientom specjalne oprogramowanie umożliwiające korzystanie z serwisu transakcyjnego banku na smartfonach. To już dziesiąta instytucja w Polsce oferująca takie rozwiązanie. W ostatnich miesiącach grono mobilnych banków powiększyło się m.in. o Pekao SA i MultiBank. Z kolei mBank rozszerzył dostępność swojego oprogramowania o wersję na Androida, a Raiffeisen na Windows Phone. Prace nad swoją aplikacją prowadzi także PKO BP, a ING zapowiedział, że w ciągu kilku tygodni dostęp do banku uzyskają klienci posiadający urządzenia z Androidem. Obecnie Śląski oferuje aplikację dostępną tylko na iPhone’y. Nie trzeba jednak smartfona i specjalnego oprogramowania, by korzystać z mobilnych serwisów transakcyjnych. Wiele banków ma lekkie wersje swoich stron internetowych, na telefony komórkowe. – Wersja lajt ma tę zaletę, że aby z niej korzystać, nie trzeba mieć nowoczesnego telefonu. Wystarczy prosty aparat z przeglądarką i dostęp do internetu – mówi Szymon Mitoraj, dyrektor departamentu bankowości internetowej i mobilnej Banku Śląskiego. Ponadto zapewnia ona dostęp do wszystkich najważniejszych funkcji serwisu transakcyjnego, takich jak sprawdzenie salda, przejrzenie historii operacji czy możliwość wykonania przelewu.

>>> Czytaj też: Bankowość mobilna: w Kenii standard, w Polsce... gadżet

Dlaczego więc klienci są zmuszani do instalowania dodatkowych aplikacji? – Wersja lajt wymaga dobrego połączenia z siecią, z czym u nas jest różnie, zwłaszcza poza dużymi miastami – mówi przedstawiciel Banku Śląskiego. Aplikacja ma więc przewagę nad lajtem. Po jej zainstalowaniu w czasie korzystania z serwisu banku między jego serwerem a urządzeniem dochodzi do wymiany minimalnej ilości danych. Korzystanie jest szybkie i wygodne. Aplikacje pozwalają też na pełniejsze wykorzystanie możliwości coraz nowocześniejszych telefonów. – Umożliwiają na przykład skorzystanie z modułu GPS dla lokalizacji oddziałów, bankomatów czy punktów rabatowych – mówi Jakub Garbus z departamentu bankowości elektronicznej w Banku Pekao.
Eksperci nie mają wątpliwości: przyszłość mobilnej bankowości należy do aplikacji na smartfony. – W Raiffeisenie już przed laty uznaliśmy, że tworząc aplikacje, dostarczymy klientom lepsze rozwiązanie, i nawet nie budowaliśmy serwisu lajt – mówi Mariusz Gliński, dyrektor departamentu bankowości elektronicznej Raiffeisen Banku.
Reklama
Zdaniem specjalistów aplikacje są bezpieczniejsze i dają więcej możliwości w zakresie kreowania nowych funkcjonalności mobilnych banków, na przykład pozwalają łączyć funkcje telefonu z kartą bankową. Wszystko wskazuje więc na to, że wersje lajt są skazane na powolną śmierć, choć jeszcze przez kilka lat pewnie będą działać.