W ubiegłym roku pogoda nie rozpieszczała producentów wina. Niektóre z winnic ucierpiały nawet od gradobicia, które zdarzyło się tuż przed planowanym terminem zbiorów. Mimo to oceny krytyków – po degustacjach, które miały miejsce w pierwszych dniach kwietnia tego roku – są pozytywne.
Od strony konsumpcyjnej rocznik 2011 nie będzie stał tak wysoko, jak dwa ostatnie, wybitne lata (2009 i 2010). Uplasuje się raczej obok win z roku 2001 czy 2008 (tak przynajmniej sugeruje znawca rynku Robert Parker). Co jest jednak najciekawsze, w tegorocznej kampanii En Primeur to kwestia poziomu cen, po których producenci proponować będą nabywcom rocznik 2011. W oficjalnych wypowiedziach reprezentantów wielu winnic, w tym słynnej Chateau Lafite Rothschild, zapowiadane są znaczące obniżki cen. Mówi się o cenach nawet o 50 proc. niższych od cen za rok 2010! Może to sprawić, że rocznik 2011 będzie wyjątkowo interesujący dla inwestorów. Warunkiem sukcesu jest odpowiednio długi horyzont inwestycyjny – wszystkie wspomniane roczniki muszą być już zabutelkowane i fizycznie obecne na rynku konsumpcyjnym, a ceny i ich wzajemne relacje – ustabilizowane.
Trzeba przyznać, że producenci będą mieli w tym roku wyjątkowo twardy orzech do zgryzienia. Cała koncepcja sprzedaży na zasadach En Primeur (czyli wprowadzenia na rynek niedojrzałego jeszcze wina, cały czas pozostającego w beczkach w piwnicach producenta) w ostatnich latach bardzo szybko i w znacznym zakresie ewoluuje. Chyba najistotniejszym czynnikiem, który różnicuje sytuację dzisiejszą i tę sprzed kilku lat, jest funkcjonowanie londyńskiej giełdy wina Liv-ex. Latem roku 2011 na giełdzie pojawiło się całkiem sporo różnych win rocznika 2010 (znacznie więcej niż w roku 2010, gdy rocznik 2009 po raz pierwszy pojawił się na Liv-ex). Można więc dokonywać tam zakupów win na zasadach w pełni transparentnych, nieobciążonych wieloma czynnikami ryzyka, charakterystycznymi dla kampanii w Bordeaux. Ciekawe, czy w tym roku producenci będą znowu (tak jak w roku 2011) stosować wymuszoną sprzedaż wiązaną, co było dodatkowym czynnikiem sprowadzającym ceny w dół.
Także od strony producentów cała idea kampanii En Primeur staje pod znakiem zapytania. Znakomita większość winnic nie ma problemu z finansowaniem swoich zapasów i produkcji w toku, zasadne jest więc zadanie pytania – dlaczego producenci mieliby oferować swój towar z dyskontem, skoro bez większych problemów mogą uplasować go na rynku po dwóch latach – już jako fizycznie dostępny, w pełni dojrzały i gotowy wyrób? Wyrób nieobarczony już dodatkowymi czynnikami ryzyka, na przykład w postaci prawdopodobnej zmiany ocen krytyków? Warto pamiętać, że część win rocznika 2008 została lekko przeceniona po finalnej degustacji Roberta Parkera.
Dla zainteresowanych rynkiem win inwestycyjnych nadchodzą ciekawe, pełne wydarzeń tygodnie.