Zaplanowane na początek maja zamknięcie ostatniej działającej elektrowni atomowej zaszkodzi japońskim fabrykom i spowoduje wzrost importu paliw.
Po tragicznym w skutkach tsunami i kryzysie atomowym w marcu 2011 r. Tokio podjęło decyzję o zamknięciu niemal wszystkich 54 reaktorów atomowych, które przed kryzysem zaspokajały łącznie 30 proc. krajowego zapotrzebowania na energię elektryczną. Pozostałe 60 proc. energii pochodziło ze spalania ropy naftowej i gazu ziemnego, a ok. 10 proc. z odnawialnych źródeł energii. Rządowy program energetyczny zakładał, że do roku 2020 Japonia wybuduje 9 nowoczesnych elektrowni atomowych, zaś do roku 2030 energia z nich pochodząca zaspokoi 50 proc. zapotrzebowania na prąd. Te założenia są jednak nieaktualne.
Z danych federacji japońskich dostawców energii elektrycznej wynika, że w marcu 2012 r. japońskie przedsiębiorstwa wykorzystały do swojej produkcji o 1/3 więcej skroplonego gazu – LNG – niż w 2010 r. (dziś ponad 5 mln ton gazu w stosunku do 3,8 mln rok temu). To samo dotyczy ropy naftowej i oleju opałowego, których konsumpcja podwoiła się w stosunku do 2011 r.
Reklama
Import surowców spowodował z kolei zachwianie bilansu w handlu zagranicznym Japonii, w tym zwiększenie jego deficytu o rekordowe 250 proc. w stosunku do 2011 r. (do wysokości niemal 19 mld dol.). Utrzymanie tego trendu będzie szkodliwe dla japońskiej gospodarki. Szczęście w nieszczęściu, że kraj już dawno zabezpieczył się na wypadek zwiększenia zapotrzebowania na gaz. Dziś dysponuje jedną z największych na świecie baz terminali importowych (ponad 30) do regazyfikacji i odbioru gazu (tylko jeden z nich został poważnie uszkodzony w trakcie trzęsienia ziemi).
Infrastruktura nie niweluje jednak skutków zakupu drogich surowców, co powoduje, że zarówno zagraniczni, jak i lokalni inwestorzy szantażują władze przeniesieniem produkcji do innych państw. Ministerstwo gospodarki Japonii przewiduje, że w przypadku wyłączenia wszystkich elektrowni atomowych ceny energii elektrycznej wzrosną w tym roku o ok. 15 proc., a w sezonie letnim Japończykom grozić będą niedobory prądu.