Druga tura wyborów prezydenckich we Francji 6 maja rozstrzygnie, kto będzie przez kolejne pięć lat prezydentem drugiego - obok Niemiec - głównego filaru UE.

Sondaże wskazują zdecydowanie jako faworyta kandydata lewicy, który zwyciężył w pierwszej turze 22 kwietnia. Według ostatnich badań opinii publicznej Hollande może liczyć na 53-54 proc. głosów, a jego rywal - na 46-47 proc. Klęska Sarkozy'ego nie jest co prawda przesądzona, ale wydaje się, że ma on małe szanse, aby rzutem na taśmę odrobić straty i pozostać w Pałacu Elizejskim.

Ktokolwiek wygra w tę niedzielę we Francji, jego sytuacja nie będzie godna pozazdroszczenia. Obejmie bowiem władzę w państwie, zmagającym się z rekordowym długiem publicznym sięgającym już blisko 90 proc. PKB. Nowo wybrany prezydent będzie musiał zabrać się od razu do walki z nadmiernym deficytem budżetowym, oraz starać się zmniejszyć bezrobocie dochodzące do 10 proc. Kolejnym wyzwaniem jest pobudzenie wzrostu, który - według prognoz rządowych - nie przekroczy w tym roku 0,5 proc. PKB.

"7 maja rano zaczną się kłopoty!" - obwieszcza francuski tygodnik "Le Point" w swoim przedwyborczym numerze, ostrzegając obu kandydatów, że na zwycięzcę czeka natychmiast "mur długu i nieuniknionych reform". Wyzwanie gospodarcze, przed którym stanie nowy prezydent, ma wymiar europejski: Francja jest motorem napędowym strefy euro, a analitycy finansowi obawiają się, że to właśnie ona - po Grecji, Włoszech i Hiszpanii - wpadnie w "oko cyklonu" zadłużenia. W styczniu Francja straciła najwyższy rating - potrójne "A" agencji Standard&Poor's, co wywołało wielki niepokój w kręgach finansowych i rządzących w Paryżu.

Reklama

W opinii specjalistów, nowy prezydent będzie miał niewielką możliwość manewru w kwestiach gospodarczych z powodu presji rynków finansowych i ciężkiego brzemienia francuskiego długu.

Biorąc to pod uwagę, przyszły szef państwa, czy to socjalista, czy też prawicowiec, będzie zmuszony podążać drogą umocnienia dyscypliny finansów publicznych. Hollande i Sarkozy twierdzą, że chcą zredukować deficyt budżetowy z obecnych 5,7 proc. do 3 proc. PKB w końcu 2013 roku. Kandydat prawicy chce osiągnąć równowagę finansów państwa w roku 2016, a socjalista - o rok później.

W razie zwycięstwa zarówno Sarkozy, jak i Hollande chcą podnieść podatki, aby znaleźć środki na pokrycie deficytu. Dzięki gruntownej reformie systemu fiskalnego socjalista zamierza uzyskać 65 mld euro, w tym 16 mld przewidzianych już przez obecny centroprawicowy rząd, natomiast prawicowiec - około 40 mld euro. Hollande chce nałożyć nowe obciążenia przede wszystkim na bogatych mieszkańców Francji. Jego najbardziej spektakularną obietnicą jest wprowadzenie nowej stawki podatku w wysokości 75 proc. dla najzamożniejszych obywateli, którzy zarabiają ponad 1 mln euro rocznie.

Z kolei podwyżki podatków według planu Sarkozy'ego obciążą różne grupy społeczne m.in. przez podniesienie niższej stawki VAT z 5,5 do 7 proc.

Wielu ekonomistów twierdzi, że propozycje Sarkozy'ego i Hollande'a nie wystarczą, aby powrócić do równowagi finansów publicznych, gdyż w programach tych brak jest znaczącej redukcji wydatków państwa. Centrowy tygodnik "L'Express" napisał ostatnio, że "zamiast szoku gospodarczego, lewica i prawica szykuje się do tego, aby dać tylko prztyczka francuskiej gospodarce".

"The Economist" zarzucił wręcz francuskim pretendentom, że uparcie negują problemy ekonomiczne kraju i boją się zdecydować na śmiałe cięcia wydatków budżetowych. "Francuscy miłośnicy pikników zderzą się wkrótce z twardą rzeczywistością, niezależnie od tego, kto zostanie prezydentem" - ostrzega w ironicznym tonie brytyjski tygodnik w komentarzu do wyborów nad Sekwaną.

Jakich jeszcze zmian - oprócz kontynuacji rygoru budżetowego - mogą spodziewać się po 6 maja Francuzi w sprawach krajowych?

Hollande, który idzie do Pałacu Elizejskiego pod hasłem "Czas na zmianę" złożył wyborcom w trakcie kampanii wiele obietnic. Ale - jak spodziewają się obserwatorzy - może zrealizować tylko część z nich. Z kolei w przypadku reelekcji Sarkozy'ego Francuzów czeka raczej kontynuacja niż przełom.

Jak twierdzi "L'Express", zgodnie z obietnicą Hollande zmodyfikuje częściowo przeprowadzoną za kadencji Sarkozy'ego reformę emerytalną, która podwyższyła wiek emerytalny z 60 do 62 lat. Socjalista pozostawi ten próg dla większości obywateli, ale jednocześnie pozwoli na wcześniejsze przejście na emeryturę w wieku 60 lat osobom, które płaciły składki przez pełny wymagany okres, czyli 41 lat.

Jedną z pierwszych - symbolicznych - decyzji socjalisty po wyborze na prezydenta ma być obniżenie o 30 proc. pensji prezydenta i ministrów.

W razie zwycięstwa kandydat lewicy wprowadzi też zapewne swoją sztandarową propozycję - tzw. kontrakt pokoleń, który ma umożliwić wsparcie przez państwo jednoczesnego zatrudniania przez firmy ludzi młodych i seniorów.

Hollande zapowiada także, że w ciągu pięciu lat stworzy 60 tys. nowych miejsc pracy w edukacji, zlikwidowanych za prezydentury Sarkozy'ego. Socjalista twierdzi, że nie narazi to budżetu państwa na wydatki, gdyż jednocześnie nastąpią redukcje etatów w innych sektorach budżetówki.

Kandydat lewicy zapowiada zmiany w dziedzinie energetyki atomowej, która wytwarza 75 proc. energii we Francji. Według Hollande'a, do 2025 roku udział tej energii zostanie ograniczony do 50 proc. dzięki rozwojowi odnawialnych źródeł energii. Jak jednak przewidują media, w ciągu pięcioletniej kadencji socjalista zamknie tylko jedną, najstarszą francuską elektrownią jądrową w Fessenheim (Alzacja).

Jeśli zwycięży Sarkozy - zdecydowany obrońca energetyki jądrowej - nie dojdzie zapewne w następnych latach we Francji do redukcji aktywności tego sektora.

Niezależnie od wyniku wyborów, obserwatorzy oczekują pewnego zaostrzenia polityki imigracyjnej we Francji. Sarkozy ogłosił jeszcze przed pierwszą turą, że zmniejszy liczbę legalnych imigrantów o połowę. Zapowiedział też, że jeśli UE nie uszczelni swoich zewnętrznych granic, to Francja zawiesi swój udział w strefie Schengen i wprowadzi kontrole graniczne.

O ile eksperci uważają te pomysły za nierealne, o tyle bardzo prawdopodobne wydaje się, że Sarkozy w razie reelekcji będzie starał się zmniejszyć napływ imigrantów do Francji, jak czynił to już w okresie kończącej się kadencji.

Także znacznie bardziej umiarkowany w tej kwestii Hollande oświadczył w trakcie tej kampanii, że w sytuacji kryzysu niezbędne jest ograniczenie imigracji ekonomicznej. Dodał jednak, że sprzeciwia się zmniejszeniu liczby studentów zagranicznych we Francji i będzie prowadzić gościnną politykę w stosunku do azylantów.

Jeśli w niedzielę wygra Hollande, możliwe są także wkrótce zmiany prawne w dziedzinie społeczno-obyczajowej. Socjalista zapowiedział, że zalegalizuje małżeństwa homoseksualne i adopcję dzieci przez pary tej samej płci oraz umożliwi parom lesbijskim korzystanie z zapłodnienia in vitro. Postulaty te mają być spełnione już w pierwszym roku prezydentury Hollande'a. Obecnie homoseksualiści nad Sekwaną mogą zawierać związki cywilne, które jednak nie dają wielu praw przysługujących małżeństwom, takich jak wspólna opieka nad dzieckiem.

Sarkozy podkreśla z kolei, że jest przeciwnikiem zarówno małżeństw homoseksualnych, jak i adoptowania dzieci przez pary tej samej płci.

Socjalista obiecuje również, że zamierza przedstawić projekt prawa pozwalającego na to - aby w ściśle określonych warunkach - udzielać nieuleczalnie chorym pacjentom "pomocy medycznej w godnym umieraniu". Prawicowy kandydat zdecydowanie opiera się dopuszczeniu jakiejkolwiek formy eutanazji we francuskim prawie.