Innymi słowy, spłata zadłużenia wymagałaby przeznaczenia na ten cel absolutnie wszystkich dochodów osiągniętych w 2011 roku przez największe potęgi gospodarcze świata oraz krążące wokół nich uboższe satelity w rodzaju Polski.

O pełnym wyrównaniu rachunków z długiem, nikt rzecz jasna nie myśli, bo to materialnie, technicznie i politycznie niemożliwe. Coraz mniej jest też jednak głosów i opinii lekceważących ten ogromny problem. Dług publiczny jest jak kamień uwiązany u szyi pływaka. Kosztem nieludzkiego wydatku energii specjaliści od kraula i żabkarze jeszcze machają rękami, ale już ledwo utrzymują się przy powierzchni. Trąby wybrzmiewają więc czas konsolidacji fiskalnej – prawdziwej, nie udawanej.

Termin konsolidacja fiskalna prowadzi do nieporozumień, bowiem sugeruje działania rządów wyłącznie na polu podatków. A to nieprawda, bowiem chodzi także, a w obecnych warunkach właściwie przede wszystkim, o ograniczanie wydatków budżetowych. Dobrze jest zatem za każdym razem tłumaczyć, że fiscal consolidation to po prostu ograniczanie deficytów lub, jeśli ktoś chce używać oficjalnej definicji OECD – działania zmierzające do zmniejszania deficytów rządowych i do przeciwdziałania gromadzeniu długów.

Są dwa główne powody pogłębiania się państwowej biedy. Pierwszy to kryzys finansowy 2008 roku, który do istniejącej już góry długów rządowych dołożył nowe, które narosły przede wszystkim w wyniku wielkich akcji drukowania pieniędzy, czyli tzw. luzowania ilościowego. Wielka góra długów stała się przez to po kilku latach górą niebotyczną. Drugi powód nasila się od końca II wojny światowej i w naturalny sposób połączony jest z pierwszym. Na imię mu Welfare State, czyli państwo (nie w pełni zasłużonego) dobrobytu. Konfrontacja z sowieckim „modelem” społeczno-ekonomicznym, prowadziła do wyniszczającej wojny Zachodu ze Wschodem na przywileje socjalne, głównie w sferze emerytur i niby-darmowej opieki zdrowotnej. „Najlepszy i najszczęśliwszy ustrój na świecie” padł w końcu, ale Zachód poniósł w sferze socjalnej ogromny wysiłek „zimnowojenny”, który daje w końcu o sobie znać.

Trójka badaczy z OECD, Douglas Sutherland, Peter Hoeller i Rossanna Merola, oceniła w raporcie pt. Fiscal Consolidation: How much, how fast and by what means?, jaka powinna być skala oraz sposoby ograniczania deficytów i jak szybkie ich tempo. W ich opinii, sprowadzenie długów do rozsądnych rozmiarów wymagałoby w obrębie OECD ograniczenia deficytów państwowych o wielkości odpowiadające 3 proc. PKB i większe.

Całość artykułu czytaj na www.obserwatorfinansowy.pl.