Steen Jakobsen przedstawia szereg potencjalnych scenariuszy dalszego rozwoju sytuacji. Wszystkie scenariusze opracowane są na podstawie przedstawionej we wczorajszym materiale tezy, według której kryzys dzieli się na trzy etapy, zaś obecne ryzyka płyną z trzech dynamicznych czynników mających wpływ na podejmowanie decyzji inwestycyjnych: polityki, cyklu ekonomicznego oraz wyceny aktywów.

Oto kolejne scenariusze dalszego rozwoju sytuacji w Europie i na rynkach akcji:

RATUNEK Z NIEMIEC

Reklama

Unia Europejska to dom wzniesiony bez fundamentów. Nie ma szans na to, żeby unia walutowa zadziałała bez unii politycznej i fiskalnej. Co więcej, wszyscy widzą, jak bardzo UE doskwiera brak unijnego ministerstwa finansów. Zawsze było tak, że w ostatniej chwili z pomocą spieszyły Niemcy, które dotąd były w stanie udzielać jej stosunkowo niewielkim kosztem. Teraz jednak przetrwanie unii w obecnej formie wymagałoby od Niemiec udzielenia całej strefie euro nieograniczonych gwarancji czy też zawarcia unii transferowej; krok taki uniemożliwia konstytucja tego kraju, brakuje też poparcia politycznego i społecznego. Niemcy są w sytuacji rodem z Paragrafu 22, a czas ucieka im szybko. Jeśli jednak po wyjściu dwóch peryferyjnych krajów ze strefy euro Niemcy w końcu się ugną i powstanie strefa fiskalna, a EBC otrzyma upoważnienie do dewaluacji wspólnej waluty bez dalszych zahamowań, wówczas unia walutowa w obecnej formie mniej więcej „przetrwa”. Kurs EURUSD szybko spadłby poniżej parytetu (1,00). Efektem byłyby obniżki ratingów północnych („zdrowych”) państw strefy euro. Z drugiej strony dzięki dewaluacji kraje peryferyjne na pewien czas odczułyby ulgę, a politycy mieliby kilka lat więcej na wprowadzenie kolejnych zmian.

Jak inwestować w scenariuszu ratunku z Niemiec

Politycy będą mieli trochę czasu na podjęcie niezbędnych reform; zmniejszenie deficytów fiskalnych można będzie rozłożyć na dłuższy, bardziej realistyczny okres. Scenariusz ten jest znacznie lepszy dla ryzykownych aktywów (jednak uwaga na ryzyko walutowe) – jeśli chodzi o instrumenty rynku kasowego, najlepiej trzymać 50 proc. aktywów w akcjach (być może z większym naciskiem na akcje solidnych emitentów z krajów peryferyjnych, którym nie grozi wyrzucenie ze strefy euro, a w których akcje już teraz najbardziej potaniały), 25 proc. w korporacyjnych instrumentach kredytowych i 25 proc. w obligacjach hiszpańskich oraz włoskich. Jeśli chodzi o rynek walutowych, koniecznie trzeba by otworzyć krótką pozycję w parze EURUSD. W tym scenariuszu nadal wiele zostałoby do zrobienia (przy wciąż grożącym Europie ryzyku, że po początkowej poprawie nastrojów wrócimy do scenariusza „dalszego przedłużania agonii”), natomiast w krótkim okresie poświęcenie byłoby najmniejsze.

REWOLUCJA I WOJNA

Choć ten scenariusz jest najmniej prawdopodobny, nie sposób go zignorować, biorąc pod uwagę kataklizm gospodarczy, jaki nawiedził świat. Jeśli scenariusz ten się ziści, może przypominać powtórkę kryzysów lat 20-tych i początku lat 30-tych ubiegłego wieku. Większość ludzi straciła wtedy wiarę nie tylko w banki, ale też we władze swoich państw. Doświadczyli albo hiperinflacji pieniądza (Republika Weimarska), albo deflacji (bardziej powszechnej, ale, choć może trudno w to uwierzyć, najgorsze doświadczenie spotkało Weimar, który „odrobił lekcję” hiperinflacji). Brak zaufania do waluty bądź dostępu do niej często prowadził do gospodarki niemal barterowej. W tego typu sytuacjach dochodzi do niepokojów społecznych – typowej rodzinie zależy wtedy już nie na ochronie majątku, ale po prostu na przetrwaniu. Klasa średnia – ta kluczowa część społeczeństwa, której energia jest w stanie wyzwolić rewolucyjny ferwor i puścić w ruch machinę zmian – przeżywa szok i radykalizuje się. Może to oznaczać zwiększone ryzyko tarć ekonomicznych w postaci narastania protekcjonizmu w poszczególnych państwach, nakładania sankcji gospodarczych, a nawet wszczęcia wojen handlowych (należy tylko mieć nadzieję, że arsenał nuklearny Europy jest zbyt duży, aby – nawet w tym scenariuszu – ktokolwiek brał pod uwagę wybuch wojny). Niepokoje społeczne i przemoc na tle politycznym powracają niczym duchy przeszłości. Scenariusz ten wydaje się skrajny – być może taki jest, ale trzeba go rozważyć, tym bardziej, że jest częścią pewnego cyklu. W każdym wielkim kryzysie dochodziło do fazy dramatycznej, w której kwestionowano cały stary porządek, a w jego miejsce nadchodził nowy. Zawsze wiązało się to z olbrzymimi zmianami, którym z kolei towarzyszyła przemoc. Przykładem niech będzie niedawny wzrost popularności skrajnie prawicowych partii w Grecji. O ile jest to powód do niepokoju, miejmy nadzieję, że tego typu odruchy wyborcy pozostawią na marginesie swoich zachowań.

Jak inwestować w scenariuszu rewolucji i wojny

W takim środowisku naprawdę nie ma dobrej strategii – jedyny sposób to kupno fizycznego złota, srebra i innych aktywów materialnych. Choć rynki nie przestają działać, wiarygodne spółki, mocno zakorzenione w swoich krajach macierzystych (jako że konfiskata aktywów zagranicznych koncernów górniczych już teraz jest problemem), mogą być w tym ponurym scenariuszu dostępne za czapkę gruszek – o ile go w ogóle przetrwają bez poważniejszych obrażeń. Ogromnego znaczenia nabiera posiadanie na własność gruntów rolnych i dostęp do żywności. W opisywanej sytuacji waluty fiducjarne (papierowe), dla których jedyną gwarancją wartości jest deklaracja władz – a nie aktywa fizyczne – zakończyłyby swój żywot. Gotówka niewymienna na złoto ani srebro szybko straciłaby wartość ze względu na ryzyko odrodzenia gospodarki barterowej. Wielkiego znaczenia nabiera wtedy także dostęp do zasobów.

Podsumowanie:

Prawdopodobieństwo wystąpienia każdego z czterech przedstawionych wyżej scenariuszy ciągle się zmienia. Na chwilę obecną wygląda to tak:

  • Przedłużanie agonii w wersji light – 35%
  • Przedłużanie agonii, wariant japoński – 45%
  • Ratunek z Niemiec – 15%
  • Rewolucja i wojna – 5%

Muszę tutaj dodać, że nie wierzę w swoją umiejętność przepowiadania przyszłości. Przedstawione scenariusze (oraz ich uzasadnienia) powinny być postrzegane jako próba zobrazowania ewentualnego rozwoju wydarzeń oraz wywołania dyskusji na temat implikacji dla naszych inwestycji.

Nakreślone powyżej ramy skłaniają mnie ku stwierdzeniu, że uda nam się przejść przez kryzys, zaś punkt kulminacyjny będzie raczej krótki, ale za to bolesny. Wierzę również, że najważniejszą rolę już niedługo zacznie odgrywać mikroekonomia – stanie się to w momencie, w którym polityka makroekonomiczna ostatecznie zajdzie na manowce. Raz jeszcze powtórzę, że istotnym paradoksem jest to, iż najlepsze okazje inwestycyjne pojawiają się, kiedy sytuacja na świecie wygląda najmniej wesoło.

ikona lupy />
Steen Jakobsen, główny ekonomista Saxo Bank. / Media
ikona lupy />
Jak inwestować w czasie kryzysu, fot. Saxo Bank / Inne