Rezerwy rosły głównie dzięki systematycznemu napływowi euro z Unii Europejskiej – Ministerstwo Finansów wymienia je na złote w NBP, a bank centralny inwestuje – ale też dzięki zmianom kursowym. Wzrost rezerw ma kilka skutków. Przede wszystkim działa jak bezpiecznik. Rezerwy walutowe powinny wystarczyć na spłatę krótkoterminowego zagranicznego zadłużenia Polski – czyli takiego, które polski sektor publiczny, banki oraz firmy powinny spłacić w ciągu roku. Na koniec ubiegłego roku zagraniczny dług krótkoterminowy wynosił niespełna 56 mld euro. Poziom rezerw zabezpiecza też pokrycie półrocznych obrotów handlowych z zagranicą, liczonych jako wartość importu. W sumie, według danych NBP, import za ostatnie miesiące był wart niemal 76 mld euro.
Dariusz Winek, ekonomista BGŻ, zwraca jednak uwagę, że dziś to nie handel zagraniczny stanowi główne źródło zagrożenia.
Reklama
– Nasze relacje handlowe z ogarniętą kryzysem Grecją czy Hiszpanią nie są aż tak duże, by pogorszenie płatności z tych krajów zaszkodziło stabilności całej gospodarki – mówi. Jego zdaniem bardziej celowe byłoby odniesienie wielkości rezerw np. do kapitału, jaki w polskich bankach ma zagranica. Jednak i tu sytuacja jest pod kontrolą. Zobowiązania całego polskiego sektora bankowego wobec zagranicznych inwestorów to około 51 mld euro, z czego największą pozycją są pożyczki i kredyty (około 26 mld euro) oraz depozyty i środki trzymane na rachunkach bieżących (prawie 22,7 mld euro).
– Nawet z tego punktu widzenia poziom rezerw wydaje się wystarczający – mówi Dariusz Winek.
Adam Czerniak, ekonomista Kredyt Banku, radzi jednak kontynuować proces zwiększania rezerw. Bo nie wiadomo, jak skończy się kolejna odsłona greckiego kryzysu. – Ryzyko destabilizacji w strefie euro istnieje. Dlatego wyższy poziom rezerw jest jak najbardziej pożądany. Istnieje prawdopodobieństwo, że NBP znów będzie musiał interweniować na rynku walutowym w następnych miesiącach – mówi. Jego zdaniem gdyby doszło do rozpadu strefy euro, rezerwy walutowe mogłyby okazać się nawet zbyt niskie. Aby ustabilizować sytuację, trzeba by sięgnąć po środki z elastycznej linii kredytowej MFW.