Choć nawet zakupione za dziesiątki milionów dolarów w Nowym Jorku lub Londynie obrazy Picassa dalej mogą zyskiwać na wartości, najlepszych inwestycji dokonuje się gdzie indziej. Szczególnie na rynkach zaczynających się rozwijać, czyli na przykład w Polsce.

Odnośnie polskiego rynku sztuki często mówi się o jego silnym niedowartościowaniu. Porównywalne artystycznie prace polskich artystów są w kraju (w dalszym ciągu) sprzedawane w mocno zaniżonych cenach. To oczywiście sytuacja korzystna dla inwestorów. Dwucyfrowe stopy zwrotu są potwierdzone w obrębie większości segmentów rynku, jednak najsilniejsza jest kondycja inwestycyjna sztuki współczesnej. Wśród twórców żyjących jest wielu malarzy, których obrazy są droższe o 20-40% rocznie jest w Polsce wielu. Jeden z aktualnych polskich przykładów powrotu na aukcję to praca „Mountain Road” z 1961 roku Jerzego Nowosielskiego. Przy horyzoncie inwestycyjnym 14 lat roczna stopa zwrotu z tej inwestycji wyniosła 21,4%. Nie sposób nie przypomnieć w tym momencie, że oprócz uzyskania tak dobrego wyniku, przez kilkanaście lat mądry inwestor uświetniał swój apartament malarstwem najwyższej klasy. Ten wymiar korzyści, który trudno przecenić, sprawia, że lokowanie kapitału w dzieła sztuki ma ogromną przewagę nad innymi inwestycjami.

W realiach polskich domów aukcyjnych, ceny prac najwybitniejszych malarzy tworzących po wojnie rosły w ostatniej dekadzie w dochodzącym 20-50% rocznie, a analiza powszechnie dostępnych notowań aukcyjnych pokazuje, że bardzo ciężko znaleźć od tej reguły wyjątki (jeśli w ogóle istnieją). To bardzo pożądane połączenie stabilności z wysoką stopą zwrotu. Klasycy współczesności to jednak tylko jedna z opcji inwestycyjnych na polskim rynku. Innego podejścia i strategii wymaga wejście na rynek młodej sztuki, a jeszcze inną opcją dla inwestorów jest inwestycja w artystów promowanych przez konkretną firmę. Ten model działalności obrał dotychczas tylko jeden polski dom aukcyjny, Abbey House. Transakcje od końca 2010 roku zawierane są w przypadku niektórych artystów na poziomie nawet kilkukrotnie wyższym niż w połowie zeszłej dekady (np. malarstwo Stanisława Młodożeńca).

W zestawieniu z rekordowymi rocznymi stopami zwrotu z rankingu Skate’s (pięć tysięcy najdroższych dzieł sztuki w historii), nieporównywalnie niższy poziom cen polskiej sztuki sprawia, że wiele krajowych transakcji dorównuje roczną stopą zwrotu z inwestycji rzeźbie Isamu Noguchi’ego (ponad 190% p.a.). W latach 90. prace artystów tak wybitnych jak Maria Jarema czy Zdzisław Beksiński kupowano nawet dziesięciokrotnie taniej niż dziesięć lat później. Klasyczne obrazy Jana Lebensteina lub Henryka Stażewskiego jeszcze w 2000 roku były licytowane do 20-25 tys. zł, by jeszcze w ciągu tamtej dekady osiągnąć poziom 200 tys. zł. Popyt na rynku malarstwa dawnego kształtował się kilkanaście lat temu w taki sposób, że w przeciągu jednego roku niektóre obrazy przynosiły właścicielom kilkukrotny zysk.

Reklama

Sytuacja, w której najwyższej jakości polska sztuka, obecna na międzynarodowych wystawach, kosztuje wielokrotnie mniej niż podobna sztuka artystów zachodnich, jest oczywiście tymczasowa. Powoli, ale jednak, na polskim rynku pojawiają się mechanizmy i otoczenie rynkowe zbliżające rodzimy obrót dziełami sztuki do Europy i świata. Nie bez znaczenia może być również wejście Polski do strefy euro. Notowania aukcyjne młodego polskiego malarstwa, a także spektakularne międzynarodowe kariery artystów młodego pokolenia, które jako pierwsze skorzystało z nowych możliwości, które dają nowoczesna promocja i nowe technologie świadczą o tym, że inwestorzy rozważający wejście na rynek polskiej sztuki, znajdują się w dalszym ciągu w wyjątkowo korzystnej sytuacji. Ceny obrazów Wilhelma Sasnala kilkanaście lat temu kształtowały się na poziomie ok. 1-2 tys. zł, by w dekadę później osiągać wysokość kilkuset tysięcy euro. To przykład specyficznej inwestycji w prace obiecującego, młodego artysty. Niska bariera wejścia w inwestycję z jednej strony, z drugiej – ogromny potencjał stopy zwrotu, nie mający analogii na innych rynkach. Podobnie jak w przypadku pozostałych segmentów rynku sztuki, a może szczególnie właśnie ta ścieżka inwestycyjna (kariery młodych artystów) wymaga specyficznej wiedzy, choć nawet ta nie pozwala na precyzyjne prognozowanie. Jednak pojawienie się w Polsce pierwszych doradców wealth management i art bankingu, którzy traktują sztukę między innymi jako klasę aktywów, ułatwia dostęp do tej interesującej inwestycji każdemu, niezależnie od poziomu wiedzy.