Przez ostatnie 50 lat Wielka Brytania stawiała na usługi. Dziś liczy się przemysł. Jednak nie ten, w którym działają najwięksi. Motorem rozwoju stały się niszowe firmy.
Siedząc w biurze z oknami wychodzącymi na zalane słońcem pole i pasące się na nim dwa konie, Wendy Chilton trzyma w ręku niewielki stalowy przedmiot pokryty ledwo widoczną warstwą miedzi. – Możecie nazywać to czarną magią. Nikt nie potrafi robić tego tak jak my – mówi 37-letnia inżynier. Jej niewielka fabryka zatrudniająca zaledwie siedem osób jest przykładem nowej generacji przedsiębiorstw: działających na globalną skalę w niszowych obszarach i odnoszących sukcesy dzięki zaczynającej się kolejnej rewolucji przemysłowej.
Bez tego wynalazku firmy z całego świata – czy to wytwarzające smartfony, czy to moduły sterowania dla piekarników – musiałyby całkowicie zmienić cykl produkcyjny. Stalowy komponent, dumnie demonstrowany przez panią inżynier, to trzon pneumatycznego wrzeciona – urządzenia umożliwiającego stabilną pracę wysokoobrotowych wiertarek w trakcie wiercenia mikroskopijnych otworów w elementach urządzeń elektronicznych. Wendy Chilton i R.A. Chilton – firma, którą kieruje – mają wyłączność na tajemniczą powłokę, dzięki której wrzeciono działa.
To, że spora część przedsiębiorstw nowej generacji znajduje się w Wielkiej Brytanii, może oznaczać, że ponownie staje się ona pionierem rozwoju przemysłowego (tak jak była nim w XVIII i XIX wieku). Jednak choć posiada know-how i uwarunkowania kulturowe do powrotu na scenę, nadal pozostaje w tyle za konkurentami – Japonią i Niemcami, w których przedsiębiorstwa wytwarzające wyspecjalizowane produkty stanowią podstawę gospodarki.
Reklama

Niszowe innowacje

W ubiegłym roku brytyjski udział w globalnej produkcji wyniósł tylko 2,4 proc. Zniknęło wiele znanych marek, które dominowały w ubiegłym stuleciu, takich jak Lucas Industries czy General Electric Company. W ciągu ostatnich 50 lat Wielka Brytania straciła przemysłowy impet, jej firmy nie potrafiły przystosować się do zmieniających się rynków i nowych technologii. Wyjątkowo niepokojące było to, że mimo posiadania uniwersyteckich wydziałów naukowych światowej klasy udało się utrzymać przy życiu tylko kilka przedsiębiorstw reprezentujących podobny poziom, jak niemiecki BASF lub amerykański Caterpillar.
Dziś typowe brytyjskie przedsiębiorstwo nowej generacji to firma z 50 pracownikami z siedzibą w niepozornym budynku na obrzeżach miasta. W obliczu zachodzących zmian nieobecność w tym gronie gigantów nie ma już większego znaczenia, a nawet może się okazać zaletą. Brytyjskie podejście do produkcji – dominacja małych, gotowych do nietypowych zadań i ustalających własne zasady przedsiębiorstw – może być tym, co jest potrzebne do osiągnięcia sukcesu. Parafrazując słowa użyte przez ministra skarbu George’a Osbourne’a w przemówieniu na temat przemysłu: nowa era będzie nie tyle czasem wytwórców, ile czasem indywidualistów.
To nie przypadek, że historia inżynierii w Wielkiej Brytanii daje mało przykładów „guru jakości”, którzy pojawiali się w Japonii i USA – takich jak specjalista w dziedzinie zarządzania W. Edwards Deming lub menedżer Toyoty Taiichi Ohno. Zamiast nich pojawiają się utalentowani wynalazcy, jak metalurg Henry Bessemer i pionier komputerów Charles Babbage. W przeszłości ludzie takiego pokroju nie mieli łatwo, jednak dziś z punktu widzenia psychologii i temperamentu pasują do nowych czasów. Dobrym przykładem jest sir David McMurtry, założyciel Renishaw – największego na świecie producenta systemów pomiarowych wykorzystywanych w obróbce metali. Znany z niekonwencjonalnych manier – okazuje pogardę bankom i finansistom, a podczas przeprowadzania rozmów kwalifikacyjnych potrafi czytać artykuł na temat technologii kosmicznych – ulepsza wszystko: na swoim koncie ma m.in. roboty kosiarki i nowatorskie implanty dentystyczne. Indywidualistą podobnego pokroju jest sir James Dyson, który dzięki swojemu sztandarowemu wynalazkowi – bezworkowemu odkurzaczowi – stworzył przedsiębiorstwo światowej sławy. Jako jeden z pierwszych postawił także na rozdzielenie produkcji: wytwarzanie odbywa się w tanich fabrykach Azji, ale opracowywaniem nowych produktów zajmują się oddziały w Wielkiej Brytanii.
Zwolennikiem brytyjskiego podejścia do innowacyjności jest Abe Reichental, szef amerykańskiego 3D Systems, jednego z największych na świecie producentów urządzeń do drukowania przestrzennego. – Firmy są elastyczne oraz pragmatyczne. Stulecia kolonizacji dały też Brytyjczykom elastyczność w kontaktach z nieznajomymi kulturami, co w zglobalizowanym świecie jest cennym atutem – mówi. Istnieją również inne powody, by sądzić, że naturalne skłonności brytyjskiego przemysłu pasują do założeń nowej rewolucji. Jedną z nich jest tendencja do skupiania się na obszarach niszowych – zasady działania są tu ustalane przez same firmy.

Mali mogą więcej

Najlepszym przykładem jest biznes związany w Formułą 1. Nie istnieje konkretny powód, dla którego Wielka Brytania stała się liderem produkcji bolidów – poza skłonnością do niszowości. Innym przykładem jest Spirax Sarco, największego na świecie producenta urządzeń dla instalacji parowych: jego gama produktów składa się z aż 50 tys. różnych zaworów. Spectris, firma z siedzibą niedaleko Londynu, jest czołowym producentem narzędzi dla fabryk i laboratoriów, np. do pomiaru śladowych ilości gazów.
Kolejnym ważnym atutem Wielkiej Brytanii jest zdolność dopasowywania rozwiązań do potrzeb klientów. Często polega to na wytwarzaniu produktów na potrzeby konkretnego zamówienia. Sigmatex jest światowym liderem w produkcji skomplikowanych elementów z włókna węglowego. Mogą być one wykorzystywane w różnych urządzeniach – od pralek po turbiny energetyczne – i mają tysiąc podstawowych form. – Na świecie jest niezliczona grupa klientów potrzebujących komponentów o nietypowych kształtach, mocnych i wytrzymałych, a jednocześnie ultralekkich, które mogłyby zastąpić plastik czy metal. Naszym zadaniem jest wyjść naprzeciw tym potrzebom – mówi dyrektor zarządzający Scott Tolson.
Już istniejące brytyjskie firmy raczej nie wystarczą do dokonania nowej rewolucji. Będą musiały powstać nowe, a te już działające będą musiały się rozwijać. Nie ucichną apele do władz o wsparcie finansowe. Przy niewielkiej pomocy ze strony państwa nowa rewolucja przemysłowa może się okazać dla Wielkiej Brytanii równie pomyślna jak pierwsza.