Rodale Smith wiedział, że stać go na więcej niż taszczenie krzeseł w tę i z powrotem po szpitalu dziecięcym w Cincinnati w stanie Ohio. Gdy zdecydował się kontynuować swoją edukację z pomocą przyszedł mu pracodawca.
Korzyść była po obu stronach. W zeszłym miesiącu Smith uzyskał dyplom z pielęgniarstwa, a szpital, rozpaczliwie poszukujący wykwalifikowanych pracowników, miał już dla niego nową posadę. Dziś Smith zarabia 12 dol. za godzinę, czyli prawie dwa razy więcej niż na poprzednim stanowisku.
„Gdy przenosiłem meble, nie miałem żadnego wpływu na stan pacjentów. Chciałem rozwijać się zawodowo, lepiej zarabiać i robić coś znaczącego” – twierdzi Smith, który swoje szkolenie rozpoczął w 2008 r.
Obecnie niemal 13 mln Amerykanów szuka pracy, a kolejne 8 mln musi zadowolić się zatrudnieniem na niepełny etat. Mimo to prawie połowa z 1361 amerykańskich pracodawców przebadanych przez w styczniu przez firmę rekrutacyjną ManpowerGroup ma problemy ze znalezieniem pracowników. Jednocześnie przedsiębiorstwa w Stanach Zjednoczonych inwestują w szkolenia mniej chętnie niż ich zagraniczne odpowiedniki. Według Departamentu Pracy począwszy od lutego 2011 r. co miesiąc na rynku pojawia się ok. 3 mln nowych ofert zatrudnienia.
>>> Czytaj też: Wybory w USA: o wyniku może zdecydować gospodarka
Żeby jakoś poradzić sobie z brakiem odpowiednich kwalifikacji, pracodawcy zwracają się do organizacji filantropijnych, rządów i miejscowych college’ów, aby te pomogły im wykształcić ludzi, którzy już u nich pracują. Takie podejście opiera się na filozofii zarządzania, według której najlepszym kandydatem na dane stanowisko może być jeden ze starych i oddanych pracowników firmy.
Zwłaszcza szpitale upodobały sobie ten sposób pozyskiwania personelu – tworzą nawet kooperatywy szkoleniowe, by wspólnie zidentyfikować potrzeby sektora, pracować nad programami kursów i pozyskiwać środki z publicznych i prywatnych źródeł.
Również fabryki i przedsiębiorstwa budowlane powracają do programów praktyk i staży oraz do współpracy z lokalnymi uczelniami. Departament Pracy przeznacza ok. 7 mld dol. rocznie na finansowanie szkoleń dla pracowników i poprawę kwalifikacji osób zatrudnionych. Większość firm korzysta w tej kwestii właśnie z rządowego wsparcia.
Wyższe kwalifikacje to dziś przede wszystkim umiejętność korzystania z nowoczesnych technologii, ale także tzw. „umiejętności miękkie”, czyli rozwiązywanie problemów, krytyczne myślenie i praca zespołowa. Pracownicy, którzy mogą się pochwalić tymi zdolnościami mają większe szanse na szkolenie i lepszą posadę. Tymczasem przepaść między potrzebami rynku pracy, a kwalifikacjami aplikujących nie przestaje się pogłębiać. Według waszyngtońskiego McKinsey Global Institute w 2020 r. pracodawcy na całym świecie będą musieli zmierzyć się z niedoborem aż 85 mln wysoko i średnio wykwalifikowanych pracowników.
>>> Polecamy: Jak Amerykanie przekuli w sukces lata wielkiego kryzysu