Ostatecznie przedstawiciele EBC ugasili pożar, ale problem pozostał. Paradoksalnie, hiszpańskie problemy pomogły złotemu zyskać wobec głównych walut.

Hiszpańskie turbulencje rozpoczęły się jeszcze w poprzedni piątek, kiedy na rynek trafiła informacja, iż region Walencji nie ma pieniędzy i potrzebuje rządowego wsparcia. Po Walencji przyszedł czas na Katalonię, ale nie można zawęzić problemów Hiszpanii do samorządów czy banków. Problemem jest brak wzrostu gospodarczego, w wyniku czego trudno o utrzymanie standardów sprzed kryzysu. Pokazuje to realizacja tegorocznego budżetu centralnego, która pomimo oszczędności i przed uwzględnieniem pomocy dla samorządów jest gorsza niż w poprzednich latach, włączając w to najgorszy rok 2009. W efekcie rosną rentowności hiszpańskiego długu. Brak wzrostu, większy deficyt i droższy w obsłudze dług oznaczają, iż Hiszpania będzie musiała pożyczać coraz więcej i coraz drożej. A to już prosta droga ku niewypłacalności. Hiszpanom trudno też liczyć na ożywienie w Europie – publikowane w tym tygodniu indeksy PMI dla przemysłu Francji i Niemiec oraz brytyjski PKB za drugi kwartał wskazały, iż Europa Zachodnia znajduje się już w recesji.

Dodatkowo problemy Hiszpanii należy rozpatrywać w kontekście greckim. Nowy grecki rząd musi stawić czoła krytyce, iż kraj wywiązał się jedynie z jednej trzeciej celów szczegółowych uzgodnionych wiosną w ramach operacji umorzenia części długu. Co więcej, w kuluarach mówi się, iż Grecja nie będzie w stanie spłacać nawet zmniejszonego długu i konieczna będzie kolejna restrukturyzacja długu, tym razem dotknie ona już pieniędzy europejskich podatników. To może skutecznie zmniejszać elastyczność w oferowaniu pomocy Hiszpanii.

Pomimo tak dużej ilości złych informacji rynki kończą tydzień w zadziwiająco dobrych nastrojach. To efekt wypowiedzi szefa EBC, który zasygnalizował możliwość kupowania przez EBC hiszpańskich obligacji. Naszym zdaniem możliwe jest ponowne uruchomienie programu SMP, w ramach którego Bank nabywał już wcześniej m.in. hiszpański dług. Będą to jednak raczej niewielkie ilości z nastawieniem na „kupienie czasu”, a nie rozwiązanie problemu za polityków. Uważamy zatem, iż reakcja rynku – w tym również umocnienie złotego – była zdecydowanie przesadzona.

Reklama

Polskie dane ponownie nie wzbudzały zainteresowania rynków, choć nie należy ich ignorować. Raport o sprzedaży detalicznej potwierdził, iż w czerwcu koniunktura w polskiej gospodarce wyraźnie się pogorszyła, co wcześniej sygnalizowały raporty o produkcji i zatrudnieniu. Sprzedaż wzrosła o 6,4% w ujęciu rocznym, ale w cenach realnych wzrost wyniósł już jedynie 2,6%. W całym kwartale roczna dynamika sprzedaży w cenach stałych to tylko 2,9% - najmniej od drugiego kwartału 2010 roku. Widać zatem, iż popyt konsumpcyjny słabnie wobec trudnej sytuacji na rynku pracy. Spowolnienie gospodarcze z kolei nie daje podstaw do uzasadnienia ostatniego umocnienia złotego.

Przyszły tydzień na rynkach zapowiada się nie mniej emocjonująco. Po wypowiedziach Draghiego i Nowotnego na główne wydarzenie tygodnia – również dla polskiego złotego - wyrasta posiedzenie EBC. Rynek będzie oczekiwał zdecydowanych kroków, szczególnie decyzji o rozpoczęciu interwencji na rynku hiszpańskiego długu. Jeśli takich kroków zabraknie, inwestorzy będą rozczarowani. Lista wydarzeń jest jednak dalece dłuższa i obejmuje też posiedzenia Banku Anglii, Fed, a także publikację indeksów PMI oraz danych z amerykańskiego rynku pracy. W piątek o 15.35 euro kosztowało 4,1255 złotego, dolar 3,3460 złotego, zaś frank 3,4350 złotego.