Jak wyliczył GUS, jeszcze w marcu tego roku, gdy trwała wyprzedaż zimowych kolekcji, wzrost sprzedaży detalicznej w tym sektorze przekraczał 14 proc. Tymczasem w sierpniu, gdy przyszła pora na letnie obniżki, wzrost wyniósł już tylko 6,3 proc. r./r. O tym, że siła nabywcza polskich konsumentów jest coraz mniejsza, świadczą również kurczące się dostawy odzieży na rynek krajowy. W pierwszym półroczu na rynek trafiło zaledwie 33,7 mln sztuk okryć i ubiorów – o 45 proc. mniej niż przed rokiem.
Ale mimo wyraźnie pogarszającej się koniunktury producenci i sklepy na razie bronią się przed obniżkami. – Musiałoby się to stać kosztem marży, jaką generujemy, a to przełożyłoby się na naszą płynność finansową. Dlatego nie zamierzamy realizować takiej strategii. Przetrwanie firmy i dobre wyniki finansowe są najważniejsze – deklaruje Marek Szostak, dyrektor ds. rozwoju w Wójcik Fashion Group. Podobnego zdania są inni producenci.
Nie oznacza to jednak wcale, że ubrania nie będą tańsze. – Receptą na spadającą sprzedaż mogą być akcje promocyjne, podczas których niższą ceną zostanie objęty tylko wybrany asortyment – wyjaśnia Tomasz Gardziewicz z firmy Aryton, która właśnie w ten sposób zamierza walczyć o klientów. Jej drogą już podążają inne marki. Z 20-proc. rabatem zakupy można robić w Esprit, Tatuum czy Mothercare. A w salonach Royal Collection upusty na wybrane towary sięgają nawet 50 proc.
Zdaniem Tomasza Gardziewicza poza rabatami należy się spodziewać też większej liczby akcji, których inicjatorem będą sieci i centra handlowe. Już od września niemal w każdy weekend w jakimś centrum handlowym odbywają się „noce zakupów”, podczas których rabaty w sklepach sięgają od 10 do 30 proc. Oprócz tego sieci współpracują z pismami modowymi – coraz częściej można w nich znaleźć kupony uprawniające do zniżek w wybranych miejscach.
Reklama
Impuls do obniżek daje zresztą nie tylko słaba koniunktura, lecz także rosnąca konkurencja na rynku odzieżowym. Niedawno swoje pierwsze salony w Polsce otworzyły American Eagle i Victoria’s Secret, a do podobnego kroku przymierza się Holister, Michael Kors czy Atmosphere. Jak uważają eksperci międzynarodowej firmy doradczej CBRE, każdego roku do Polski będzie wchodziło po kilka nowych marek, zarówno z dolnej, średniej, jak i z najwyższej półki. To efekt stałego rozwoju centrów handlowych, a co za tym idzie napływu nowych powierzchni w atrakcyjnych lokalizacjach. To też wynik tego, że Polacy coraz chętniej sięgają po markowe ubrania. Marże w przypadku tych najdroższych sięgają 200 – 300 proc. I tu cięcie cen powinno być największe.