Szefowa MFW Christine Lagarde zaapelowała w miniony weekend na szczycie w Tokio o wydłużenie o dwa lata okresu, w którym Ateny miałyby uzdrowić finanse publiczne. Zgodnie z tą koncepcją dopiero w 2016 r. grecki rząd miałby wypracować nadwyżkę pierwotną budżetu na poziomie 4,5 proc. PKB, co pozwoliłoby na efektywną redukcję zadłużenia. Zdaniem MFW polityka zbyt forsownego zaciskania pasa nie jest skuteczna, bo powoduje gwałtowne załamanie gospodarki i tym samym dochodów podatkowych. W tym roku PKB Grecji ma spaść o 6,5 proc., a w przyszłym o 3,8 proc. Bezrobocie w kraju przekroczyło już 25 proc., najwięcej w Unii oprócz Hiszpanii. – Kiedy ludzie tracą pracę, tracą też nadzieję – uznała Lagarde. – Musimy trzymać się tego, co uzgodniliśmy – odpowiedział w Tokio niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble.
Stanowisko Niemiec ma fundamentalne znaczenie, bo to właśnie ten kraj w głównej mierze finansuje wsparcie dla Grecji. W czwartek przywódcy UE na szczycie w Brukseli mają rozstrzygnąć, czy przyznać Atenom kolejną transzę (31 mld euro) pomocy. W zamian oczekują dalszych oszczędności w wysokości 12 mld euro w kolejnych dwóch latach. Z powodu gorszych, niż się spodziewano, przychodów fiskalnych dług Grecji rośnie lawinowo. W przyszłym roku ma osiągnąć 180 proc. PKB. Zdaniem MFW rządy strefy euro powinny darować Grecji część jej zobowiązań, jednak ten pomysł Niemcy także odrzucają. Kanclerz Angela Merkel obawia się, że gdyby na to się zgodziła, to mogłaby przegrać przyszłoroczne wybory do Bundestagu. W tej sytuacji szwedzki minister finansów Anders Borg jest pesymistą: jego zdaniem w ciągu sześciu miesięcy Grecja będzie musiała opuścić strefę euro.
Reklama