Na szczycie UE 22-23 listopada brytyjski premier zażąda reform funduszy strukturalnych. Otworzy tym samym nowe pole konfrontacji w sprawie budżetu na lata 2014-20 - donosi tygodnik "Sunday Telegraph".

Fundusze strukturalne wraz ze Wspólną Polityką Rolną pochłaniają lwią część unijnego budżetu. Ich celem jest wyrównanie dysproporcji między bogatymi i biedniejszymi członkami UE.

W. Brytania jako drugi po Niemczech unijny płatnik netto wpłaca do nich 4,2 mld funtów rocznie, z czego ok. 1,2 mld dostaje z powrotem na finansowanie różnych projektów w W. Brytanii, ale rząd nie ma kontroli nad tym, jak są wydawane - tłumaczy tygodnik.

Wysoko postawione źródło rządowe powiedziało gazecie, że system ten "jest szczególnie niemądry", a zmiany w nim są możliwe, biorąc pod uwagę perspektywę, że rządy innych państw UE poparłyby brytyjskie postulaty. Ma na myśli poparcie osobistości wysokiej rangi z Danii, Szwecji, Holandii, Finlandii i Francji.

Według gazety Cameron na unijnym szczycie zgłosi propozycję, w myśl której bogate państwa UE nie otrzymywałyby więcej pieniędzy z funduszy strukturalnych, co pozwoliłoby ukrócić praktykę ich "recyklingu", umożliwiając zaoszczędzenie 4,2 mld funtów (w latach 2007-13), według szacunków ośrodka Open Europe. W przyszłości tego rodzaju fundusze byłyby przeznaczone tylko dla najbardziej potrzebujących.

Reklama

"Praktyka przeznaczania pieniędzy pochodzących od bogatych krajów na realizację projektów w innych bogatych krajach jest szczególnie niemądra. Oprócz tego są inne dość niemądre projekty finansowane ze środków unijnych, nie wyglądające na to, by były podyktowane chęcią walki z nędzą" - cytuje gazeta swego niewymienionego z nazwiska rządowego rozmówcę.

Wśród tych projektów "Sunday Times" wymienia Europejskie Centrum Sztuki w Białymstoku dofinansowane środkami unijnymi na ponad 100 mln zł, ogród "botanicznych cudów" we Francji, karaibski festiwal jazzowy i projekt turystyki kulturowej w Polsce, w ramach którego odtwarzane są sceny z Biblii.

Stanowisko Londynu ws. unijnego budżetu zakłada jego przyrost tylko o stawkę inflacji, a nie realną zwyżkę. Eurosceptycy w konserwatywnej partii Camerona i opozycyjna Partia Pracy chcą dalej idących cięć. Koalicyjny partner konserwatystów, lider liberalnych demokratów Nick Clegg odciął się od tych postulatów.