Oficjalne statystyki Ministerstwa Nauki mówią, że w tym roku szkolnym w przedszkolach, oddziałach przedszkolnych i podobnych placówkach kształci się 226,5 tys. trzylatków, czyli 54,2 proc. wszystkich dzieci w tym wieku. Już samo to jest kiepskim wynikiem, biorąc pod uwagę, że w niektórych państwach zachodnich odsetek ten sięga 90 proc. Ale w rzeczywistości nasze państwo zajmuje się maluchami jeszcze gorzej – do publicznych placówek uczęszcza tylko 162,6 tys., czyli niespełna 39 proc. trzylatków. Reszta, czyli niemal 64 tys. (ponad 15 proc.), dzieci chodzi do prywatnych. Co prawda dofinansowuje je państwo, ale i tak zdecydowaną część kosztów ponoszą rodzice.
Co gorsza, w przyszłości rola prywatnych placówek może jeszcze wzrosnąć. Bo te publiczne czekają problemy finansowe. Wiele z nich powstało dzięki pieniądzom unijnym, ale utrzymywać muszą się już same. Tymczasem, jak wynika z raportu przygotowanego w ramach projektu „Doskonalenie strategii zarządzania oświatą na poziomie regionalnym i lokalnym” autorstwa prof. Pawła Swianiewicza z UW, aż 12 proc. wiejskich gmin przewiduje, że będą miały z tym poważne kłopoty. Niewykluczone są zatem zamknięcia placówek w mniej zamożnych gminach.
Ministerstwo Edukacji Narodowej twierdzi jednak, że wie, jak rozwiązać przedszkolny problem. Pomóc mają mu w tym... niepubliczne placówki. Resort planuje, aby od przyszłego roku otrzymywały one dotacje w wysokości 100 proc. (obecnie jest to 75 proc.). Musiałyby jednak uzgadniać wysokość czesnego pobieranego od rodziców z samorządem. Ministerstwo chce nawet dać na ten cel dodatkowe pieniądze – w II połowie 2013 r. będzie to 320 mln zł. W całym 2014 r. na ten cel ma iść już ponad miliard złotych.
Ale nie ma nic za darmo. Wiążą się z tym konkretne oczekiwania – do roku 2016 wszystkie dzieci miałyby znaleźć miejsce w przedszkolach, a zadbać o to mają właśnie samorządy. I na to też dostają finansowe wsparcie. Kłopot w tym, że zdaniem samych samorządów jest ono niewystarczające. – To kropla w morzu potrzeb. Koszty utrzymania przedszkoli rosną w zastraszającym tempie – twierdzą ich przedstawiciele. Przykładowo gmina Lubicz cztery lata temu wydała na taką opiekę 600 tys. zł, podczas gdy w ubiegłym roku koszty wyniosły już 3 mln zł. Z wyliczeń Stowarzyszenia Przedszkoli Niepublicznych wynika, że utrzymanie jednego przedszkolaka kosztuje 1 tys. zł miesięcznie. – Dlatego finansowanie ze strony państwa powinno być znacznie wyższe – uważa Marta Zbrzeska z SPN. Jej zdaniem MEN zyskuje, włączając przedszkola niepubliczne do systemu, bo budowa nowej placówki to wydatek rzędu 10 mln zł. Natomiast rzeczniczka MEN Paulina Klimek przekonuje, że nowe przepisy znacznie obniżą opłaty za przedszkola dla rodziców i zapewnią stałe środki na tworzenie nowych miejsc w placówkach. Pożyjemy, zobaczymy. W końcu podobne zapewnienia słyszeliśmy już nieraz.
Reklama