Założona przez brazylijskich naukowców firma Bug Agentes Biologicos rzuciła wyzwanie przemysłowi chemicznemu.
Wielki rój agresywnych pszczół, bodajże z Afryki, atakuje spokojne amerykańskie miasteczko. Nie ma przed nimi ucieczki: dostają się i do domów, i do samochodów. Wszędzie pozostawiają po sobie jedynie martwy spokój. Owadom nie daje rady US Army, w finale widowiska pokonuje je dopiero naukowiec. Dziś film „Rój” nikogo by z pewnością nie przestraszył (raczej rozbawił), jednak trzy dekady temu – zwłaszcza że w kinach był dozwolony od 12 lat – budził przerażenie. Teraz filmowa fikcja stała się rzeczywistością, choć z jedną podstawową różnicą: mordercze owady służą człowiekowi.
Ze Stanów Zjednoczonych przenieśmy się do Brazylii. Tu, w niewielkim miasteczku Piracicaba w stanie Sao Paulo, działa firma Bug Agentes Biologicos. Jej specjalnością stała się produkcja żarłocznych os. Tak, właśnie produkcja żarłocznych os, i to na skalę przemysłową. Dzięki innowacyjnemu pomysłowi trójki młodych naukowców dziesiątki milionów owadów stają się alternatywą dla milionów hektolitrów pestycydów, którymi co roku brazylijscy rolnicy opryskują pola. Osy chronią uprawy przed szkodnikami równie skutecznie co chemikalia, same nie szkodząc ani naturze, ani człowiekowi. – Lata eksperymentów zaowocowały tym, że potrafimy bardzo dokładnie ocenić liczbę os potrzebnych do ochrony danej plantacji. To konieczne do tego, by w sposób jak najbardziej efektywny wykorzystać ich żarłoczność. I sami opracowaliśmy unikatową metodę rozpylania owadów nad polami. Tak, rozpylania – mówi Francisco Jardim, inwestor finansowy, który dziś zasiada w zarządzie firmy. Brzmi intrygująco?
Ale od początku. Pod koniec XX w. Brazylia zaczyna przeżywać boom gospodarczy w tempie niespotykanym w jej historii: z kopciuszka nagle staje się jedną z największych nadziei światowej ekonomii. Eksperci są pod tak ogromnym wrażeniem dynamiki tego procesu, że dołączają ten kraj do czterech innych państw – Rosji, Indii, Chin oraz Republiki Południowej Afryki – i tworzą z nich grupę BRICS. Te nowe gospodarcze tygrysy mają rzucić wyzwanie obecnym potentatom, czyli USA i Unii Europejskiej (dziś możemy ocenić, czy snute przed ponad dekadą prognozy okazały się prawdziwe).
W Brazylii najpierw rusza przemysł, a za nim rolnictwo. Karczuje się wielkie połacie amazońskiej dżungli, by uprawiać soję (pasza dla zwierząt) oraz trzcinę cukrową (z której produkuje się dodawany do paliwa etanol). Na to nakłada się jeszcze światowa moda na biopaliwa, więc na ogromną skalę sadzi się dodatkowo rzepak. I tak w ciągu zaledwie kilku lat Brazylia staje się trzecim pod względem wielkości eksporterem towarów rolnych, by w końcu odebrać Stanom Zjednoczonym niezbyt zaszczytny tytuł największego na świecie konsumenta pestycydów. Są one stosowane na ogromną skalę, by chronić uprawy przed szkodnikami. Zużywa się miliony hektolitrów chemikaliów – dość powiedzieć, że sprzedaje się ich rocznie za ponad 7 mld dol.
Reklama
Tak wielka zależność od pestycydów ma oczywiście negatywne skutki dla środowiska oraz ludzi. I właśnie ten stan rzeczy postanawia zmienić trójka absolwentów Escola Superior de Agricultura Luiz de Queiroz. Ich uwaga skupia się na owadzie z rodzaju kruszynek (Trichogramma galloi). Główną zaletą tej osy jest to, że składa swoje jaja w jajach szkodników upraw, a chwilę później jej larwy zjadają swoich gospodarzy.
Od dawna myślano o przemysłowym wykorzystaniu kruszynek, jednak problemem było ich hodowanie na masową skalę. Larwy tej osy, choć niewybredne, szczególnie gustują w jajach konkretnej ćmy. Jest ona jednak bardzo kłopotliwa w laboratoryjnym utrzymaniu. – Długo szukaliśmy zamiennika. W końcu się udało: to znany w Europie mklik mączny – mówi Alexandre de Sene Pinto, jeden założycieli BAB. Fakt, temu szkodnikowi nic nie jest w stanie przeszkodzić w szczęśliwym rozmnażaniu się. A znamy go wszyscy z naszych kuchni, choć najczęściej mylimy go z molem książkowym.
Gdy udało się pokonać, jak się wydawało, największy problem, młodzi naukowcy pomyśleli o własnej firmie, która mogłaby namieszać na rynku. I w 1999 r. założyli Bug Agentes Biologicos. Chwilę później znów musieli głowić się nad kolejnym wyzwaniem. Jak dostarczyć osy w rejon działania? Nie można, ot tak, rozrzucić larw kruszek na polu, bo zostaną zjedzone przez mrówki. Ponownie miesiące eksperymentów, których owocem stał się opatentowany pojemnik. Jego zewnętrzna powłoka pozwala owadom na wyfrunięcie z niego, za to nic nie może dostać się do środka. Taki pojemnik w kształcie sześcianu z 2 tys. larw stawia się na polu i czeka aż dorosłe kruszki z niego wylecą (na hektar potrzeba 50 tys. os). Właściciele BAB mówią o tym, że owady są rozpylane.
Pewnie w tej chwili każdy chce zadać jedno pytanie: czy kruszki nie mają wpływu na środowisko naturalne? Przecież ich pojawienie się w jednym miejscu i to w tak ogromnej ilości nie może być obojętne? Otóż jest. Kruszki po prostu żyją bardzo krótko, więc po wykonaniu zadania umierają. A tylko niewielka liczba z nich ponownie zdąży złożyć jaja.
Początki Bug Agentes Biologicos nie były, rzecz jasna, łatwe: bo przecież pestycydy tańsze, bo siła przyzwyczajenia, bo kto by uwierzył w jakieś osy. Ale trójka założycieli BAB konsekwentnie prowadziła firmę: z jednej strony ofertą zainteresowała międzynarodowe koncerny, które mogły chwalić się przed swoimi klientami działaniami przyjaznymi naturze, z drugiej uzyskała od brazylijskiego rządu oficjalny certyfikat poświadczający, że działalność Bug Agentes Biologicos nie jest szarlatanerią. – To było konieczne, bo nasi rolnicy są bardzo zachowawczy. Musieliśmy mieć taką podkładkę – mówi inny założycieli Danilo Pedrazzoli.
Po ponad dekadzie działalności można powiedzieć, że się opłacało. – Tylko w ostatnich dwóch latach nasze osy ochroniły uprawy trzciny cukrowej o powierzchni 0,5 mln ha – mówi Alexandre de Sene Pinto. O Bug Agentes Biologicos stało się też głośno. Firma trafiła na ubiegłoroczną listę najbardziej innowacyjnych przedsiębiorstw świata – zajęła miejsce 33. i znalazła się w doborowym towarzystwie Facebooka, Apple’a czy Google’a. Bug Agentes Biologicos myśli o dalszym rozwoju. – Co jest naszym celem? Chcielibyśmy, by brazylijscy rolnicy przestali używać pestycydów. Chcemy przejąć te 7 mld dol. – rzuca Francisco Jardim.