Zdaniem analityków, złotówka najmocniej tracić będzie w pierwszej połowie roku. Do czerwca 2013 roku polska waluta osłabi się do 4,25 za euro, a cały rok zakończy na poziomie 4,10 zł za euro – przewiduje ING Groep NV, który zdaniem Bloomberga w ostatnich sześciu kwartałach najtrafniej prognozował ruchy złotego. W poniedziałek ok. godziny 12:00 za jedno euro płacono 4,12 zł.

W całym 2012 roku złoty zyskał 9,4 proc. wobec euro i 11 proc. względem dolara. To najlepszy wynik spośród wszystkich walut świata monitorowanych przez Bloomberga.

Jak wynika z prognoz banków zebranych przez Forsal.pl, największym pesymistą w ocenie potencjału polskiej waluty jest niemiecki Landesbank Baden-Wuert. Prognozuje on, że na koniec 2013 roku kurs EUR/PLN będzie sięgać 4,25. Mocne osłabienie złotówki przewiduje też francuski BNP Paribas i amerykański Morgan Stanley (4,20 zł za euro) oraz brytyjski Barclays (4,19 zł za euro).

>>> Czytaj też: "FT": Inwestorzy wciąż mają Polskę na oku

Reklama

Kapitał wraca do eurolandu

ING szacuje też, że rentowność polskich obligacji 10-letnich, która w zeszłym tygodniu spadła do najniższego poziomu od czterech lat względem niemieckich bundów, wzrośnie w 2013 roku o ok. 40 pkt bazowych do 4,4 proc.

“Narastający na rynku optymizm oznacza, że część inwestorów, którzy w zeszłym roku uciekali z peryferii strefy euro do relatywnie bezpiecznych polskich obligacji, teraz będą rozważać powrót do eurolandu” – mówi Grzegorz Ogonek, ekonomista z warszawskiego oddziału ING. ”Rentowność polskich papierów jest teraz mniej atrakcyjna niż wtedy, gdy sięgała ok. 5 proc., co jednocześnie oznacza mniejszy potencjał aprecjacyjny dla złotego” – dodaje.

Niski poziom zadłużenia w porównaniu z państwami strefy euro oraz wyższe zyski z inwestycji w papiery rządowe, niż te uzyskiwane z obligacji państw o najwyższych ratingach, spowodowały że polskie obligacje były w 2012 roku rozchwytywane. Inwestorzy zagraniczni, którzy w swoich portfelach trzymali rekordowe 36 proc. polskich papierów, zafundowali obligacjom złotowym największy rajd od dekady. W grudniu rentowność obligacji sięgała historycznie niskich poziomów. Teraz zaczyna jednak rosnąć, bo po interwencji EBC, inwestorzy znów powoli powracają do hiszpańskich, włoskich i portugalskich obligacji.

>>> Czytaj też: Gospodarka eurolandu zaczyna ożywać. Wracają inwestorzy

Są szanse na lekkie umocnienie

Od początku nowego roku złoty osłabił się względem euro o 1 proc. Jednak banki Scotia Capital i Rabobank International, które w rankingu najtrafniejszych prognoz Bloomberga zajęły 2. i 3. miejsce, twierdzą, że rozpoczęty rok będzie korzystny dla polskiej waluty. Ich zdaniem, do końca 2013 roku jedno euro może kosztować ok. 4 zł.

“Napływ kapitału na rynki wschodzące gwałtownie wzrósł i prawdopodobnie będzie kontynuowany, choć możliwe że w nieco wolniejszym tempie. To także będzie wspierać złotego” – uważa Christian Lawrence, strateg walutowy Rabobank z siedzibą w Londynie.

Scotia Capital i Rabobank nie są odosobnione w swoich optymistycznych prognozach. Szwedzka Nordea zakłada, że złotówka może zakończyć 2013 rok nawet na poziomie 3,8 za euro. Kurs EUR/PLN poniżej poziomu 4,00 przewidują też RBC Capital Markets, Skandinaviska Enskilda B, Wells Fargo oraz Credit Suisse.

Znajdujące się na poziomach bliskich zeru stopy procentowe w USA i w Europie Zachodniej skłoniły inwestorów do szukania wyższych stóp zwrotu na mniejszych rynkach. Dzięki dyscyplinie fiskalnej połączonej ze wzrostem gospodarczym oraz udanym aukcjom obligacji, Polsce udało się pokryć już 27 proc. potrzeb pożyczkowych na 2013 rok.

Jeśli spełnią się prognozy KE, wzrost gospodarczy w Polsce zwolni w 2013 roku do 1,8 proc. z 2,4 proc. w 2012 roku. Będzie to siódmy najlepszy wynik w Unii Europejskiej. Z tych samych prognoz wynika, że polski dług publiczny utrzyma się na poziomie 56 proc. PKB i będzie znacznie niższy od średniej dla strefy euro, która sięgnie 95 proc. PKB.

>>> Czytaj też: Zwodnicza moc złotego

Politycy hamują złotówkę

“Ryzyko osłabienia się złotego wzrosło. Razem z innymi walutami regionu złoty jest gotowy na korektę. Jesteśmy właśnie świadkami aktywnej słownej interwencji polityków, którym zależy na osłabieniu waluty” – mówi Timothy Ash, główny analityk rynków wschodzących w Standard Bank Group w Londynie.

Politycy sygnalizują, że dalsze umocnienie złotego jest niepożądane z punktu widzenia gospodarki, ponieważ może uczynić polski eksport mniej konkurencyjnym. Na początku stycznia wiceminister finansów Wojciech Kowalczyk oświadczył, że rząd z niepokojem obserwuje umacnianie się złotego w czasie spowolnienia wzrostu PKB. Z kolei wiceprezes NBP Witold Koziński przyznał, że niestabilność i zbyt szybki wzrost wartości waluty mogą spotkać się z reakcją banku centralnego.

„Złoty wydaje się teraz szczególnie podatny na wahania. Lokalne stopy procentowe praktycznie nie chronią teraz zagranicznych inwestorów przed możliwymi zmianami nastrojów i ruchów na rynku” – napisał Koziński w mailowym komentarzu.

W podobnym tonie wypowiedział się w poniedziałek Janusz Piechociński, wicepremier i minister gospodarki. W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" stwierdził, że „poziomy 4,08–4,10 zł za euro były niekorzystne dla polskiej gospodarki. Dopiero poziomy 4,30–4,38 zł za euro zagwarantują prawdziwą opłacalność polskiego eksportu i zwiększą międzynarodową siłę naszych firm”.