Analitycy rynku ochrony są przekonani, że w najbliższych latach branżę czeka dynamiczny rozwój. Jak szacuje firma doradcza Frost & Sullivan w ubiegłym roku cały sektor zanotował przychody w wysokości około 1,6 mld euro (6,4 mld zł). Do 2015 roku wartość zawieranych przez agencje kontraktów wzrośnie do 3 mld euro (ok. 12 mld zł), co oznacza, że przychody firm powiększą się dwukrotnie.
– Wygląda na to, że prywatyzacja bezpieczeństwa, która rozpoczęła się już kilka lat temu, jest procesem trwałym i będzie postępować coraz bardziej dynamicznie – uważa Emilia Jeleńska, analityczka w warszawskim oddziale Frost & Sullivan. – Coraz większy popyt wynika z deficytów państwa w gwarantowaniu bezpieczeństwa obywatelom i ochronie należącego do nich mienia oraz kapitału. To oznacza coraz większe przychody firm, które taką ochronę mogą zapewnić w sposób profesjonalny.
Rozwojowi rynku sprzyjać będą również szybko spadające, jak w przypadku całej elektroniki użytkowej, ceny systemów zabezpieczających. Dotyczy to zarówno najbardziej popularnych na osiedlach, związanych z prostszymi usługami ochrony dostępu do wybranego terenu tzw. telewizji dozorowej (CCTV), jak i bardziej zaawansowanych systemów gwarantujących zabezpieczenie przed włamaniem i monitorujących na bieżąco, na przykład poprzez wydawane karty dostępu, aktywność poszczególnych osób.
W Polsce, jak podaje Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, działa obecnie ok. 6 tys. koncesjonowanych firm ochrony osób i mienia oraz około 600 mających nieco inny profil, ale także zaliczanych do tego rynku spółek detektywistycznych. – Bezpieczeństwo jest coraz bardziej towarem, przestaje natomiast powoli wchodzić w zakres usług komunalnych, czy państwowych, choć pewnie szybko z katalogu gwarantowanych przez państwo dóbr nie zostanie wycofane – mówi Karol Haim, analityk rynku.
Reklama

Detektyw zarobi mniej

Ale popyt na poszczególne formy ochrony będzie kształtował się różnie. Zdaniem specjalistów najszybciej ma rosnąć zapotrzebowanie na usługi dozoru terenu. Już nie tylko mieszkańcy nowych osiedli i budynków mieszkalnych chcą mieć zapewnione bezpieczeństwo. Coraz częściej do firm branży ochrony zgłaszają się władze spółdzielni mieszkaniowych, dysponujących zasobami jeszcze z lat 70–80 ubiegłego wieku z prośbą o dozorowanie budynków. Pilnowanie parkingów jest już powszechne. – Grodzenie osiedli może nie podobać się osobom z zewnątrz, ale pytani przez władze spółdzielni mieszkańcy w wewnętrznych ankietach zapewnienie bezpieczeństwa od lat uważają za jeden z najważniejszych priorytetów – twierdzi Karol Haim.
Zapotrzebowanie na usługi ochrony będzie też generowane przez niedotknięty tak głębokim kryzysem jak budownictwo mieszkaniowe rynek nowych powierzchni biurowych. Ogromnym wsparciem dla branży ochrony byłoby spodziewane po latach spowolnienia ożywienie lub przynajmniej stabilizacja na rynku deweloperskim. – Bez niego zapotrzebowanie na usługi firm z branży ochrony osób i mienia będzie co prawda rosło – uważa Haim, ale dopiero powrót na rynek klientów kupujących mieszkania spowoduje, że przyspieszenie nabierze tempa.
Sporym wzięciem, według analityków, nadal będą cieszyć się usługi konwoju pieniędzy, których wartość z roku na rok rośnie, i strategicznych dla przedsiębiorstw dokumentów. Na brak zajęcia nie powinny także narzekać firmy oferujące usługi elektronicznego monitoringu, ale także zaliczane do branży ochrony przedsiębiorstwa zajmujące się sprzedażą i obsługą związanych z dozorem systemów informatycznych.
Na nieco mniejszym, choć stabilnym poziomie będzie kształtował się w najbliższych latach, zdaniem specjalistów, popyt na usługi agencji detektywistycznych. – Angażowane są one przede wszystkim przez osoby prywatne, firmy korzystają raczej z usług wywiadowni gospodarczych i spółek badających wiarygodność finansową ewentualnych partnerów – tłumaczy Mateusz Styczeń, współwłaściciel firmy Caro z Katowic.

Brak profesjonalistów

Założenie firmy specjalizującej się w ochronie wymaga sporych inwestycji. Jak twierdzą osoby prowadzące tego typu interesy, bez kapitału rzędu 70–100 tys. zł (w zależności od regionu) nie ma co wchodzić na ten rynek.
Sama działalność jest koncesjonowana. Aby ją wykonywać, trzeba mieć zezwolenie ministra spraw wewnętrznych, także profesjonalni pracownicy powinni posiadać odpowiednie uprawnienia MSW. Sporym problemem branży jest znalezienie takich osób do pracy. Od wprowadzenia ustawy o ochronie osób i mienia w 1998 roku do ubiegłego roku wojewódzcy komendanci policji wydali łącznie ponad 166 tys. koncesji na wykonywanie zawodu, zaś cofnęli 53 tys. Oznacza to, że obecnie na rynku jest około 120 tys. osób, które mogą zgodnie z prawem świadczyć usługi ochrony osób i mienia. Jedynie 20 tys. posiada natomiast także reglamentowaną koncesję na wykonywanie prac związanych z zabezpieczeniem technicznym (pozwalają przede wszystkim na montaż urządzeń elektronicznych: alarmów, monitoringu telewizyjnego itp).
– Może się wydawać, że to sporo, ale na rynku wciąż brakuje profesjonalistów - mówi Szczepan Ludwisiak, szef jednej ze stołecznych firm tej branży. – Zawód traktowany jest często jako miejsce dla starszych osób, w którym mogą dorobić do emerytury. Takiego pracownika można posadzić koło szlabanu, ale ochrona w pełnym zakresie, obejmująca konwoje, wymaga jednak zatrudnienia osób młodych, wysportowanych, najlepiej byłych funkcjonariuszy służb mundurowych. Takich na rynku pracy, mimo redukcji etatów w policji, wciąż jest mało.

Ochrona przed ochroną

Profesjonalistom trzeba zaproponować poważną pensję. Zależy ona oczywiście od regionu, kompetencji, posiadania odpowiednich zezwoleń (na broń) i koncesji. Pracownikowi najniższego szczebla w Warszawie można płacić 1,3 – 1,8 tys. zł brutto miesięcznie. Natomiast wynagrodzenie byłych funkcjonariuszy, którzy posiadają koncesję na broń, obsługę urządzeń elektronicznych, rzadko jest niższe niż 5–6 tys. zł.
Jako że branża funkcjonuje na stosunkowo newralgicznym dla bezpieczeństwa państwa terenie, trzeba się przy tym liczyć z tym, że przedsiębiorstwo będzie częściej niż w przypadku prowadzących inną działalność spółek, kontrolowane przez funkcjonariuszy MSW. Kryteria oceny są przy tym dość surowe. W 2011 roku przeprowadzono kontrole w 63 przedsiębiorstwach branży ochrony (około 1,5 proc. wszystkich zarejestrowanych). W 47 przypadkach naruszenia prawa zostały uznane za tak duże, że spółki straciły koncesje. Najczęstszym wykroczeniem, z uwagi na płytki rynek pracy, było zatrudnianie osób, które nie posiadały odpowiednich zezwoleń. Stwierdzono także niezgodne z przepisami ewidencjonowanie broni palnej oraz prowadzenie interwencji w sprawach cywilnych, których nie przewiduje ustawa o ochronie. Firmy wynajmowane były także, co również stanowiło naruszenie ustawy, do rozwiązywania sporów między pracodawcami i zatrudnionymi.
Zyski z działalności w sektorze ochrony mogą być spore. Oferujące pełen zakres usług średniej wielkości firmy w stolicy mają przychody wyższe niż 100 tys. zł miesięcznie. Z punktu widzenia klienta istotne zapewne jest, by nie okazało się konieczne wynajmowanie ochrony przed inną ochroną. Walka o rynek w tej branży bywa bowiem szczególnie brutalna.