– Zarządcy nieruchomości są zobowiązani do posiadania obowiązkowego ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej – wyjaśnia Agnieszka Rosa z biura prasowego PZU.

Obowiązku ubezpieczania się od odpowiedzialności cywilnej nie mają gminy czy miasta. Z reguły jednak one również sięgają po taką polisę, ale pokrywają z niej szkody powstałe wskutek nieodśnieżenia czy uszkodzenia jezdni.
OC może się przydać za to właścicielom domów jednorodzinnych. Jednak ci zwykle wybierają najtańszą polisę, chroniącą ściany i mury, która nie obejmuje zdarzeń poza budynkiem. Jednak w droższych polisach, z szerszym zakresem ochrony, często jest zawarte ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej. Z niego mogą być pokryte szkody dotyczące np. wgniecionej maski auta wskutek upadku na nią ciężkiego śniegu czy też odszkodowanie za uszkodzenie ciała i pokrycie kosztów leczenia. – W każdym z tych przypadków winę ponosi właściciel, bo nie usunął śniegu z chodnika lub dachu posesji albo zwisających sopli z dachu – twierdzi Rosa.
Wypadków spowodowanych przez spadające sople jest sporo.
Reklama
– Tego typu szkody są powszechne – twierdzi Agnieszka Sobucka z biura marketingu i public relations w Gothaer. – Czasami nawet na tyle poważne, że ustalona w umowie ubezpieczenia suma gwarancyjna nie pozwala na pokrycie całości kosztów związanych np. z leczeniem po odniesionym urazie – dodaje.
Jednak procedura dochodzenia odszkodowania np. w razie niefortunnego upadku na śliskim chodniku jest dość skomplikowana. Innym zabezpieczeniem przed negatywnymi skutkami zimy jest wykupienie polisy NNW. Dzięki nim uzyskamy odszkodowanie za uszkodzenie ciała bez dochodzenia, z czyjej to się stało winy. Koszt takiego ubezpieczenia, uwzględniający zniżki np. za wiek, wynosi od 108 zł rocznie.
Arkadiusz Bruliński z Ergo Hestii zaznacza jednak, że zanim poszkodowany złoży roszczenie, musi zebrać odpowiednie dowody. – My wymagamy, aby poszkodowany dostarczył zdjęcia z miejsca wypadku, zeznania świadków, notatkę policyjną z miejsca zdarzenia, opinię lekarza z pogotowia, gdzie dana osoba zgłosiła się po wypadku, oraz dokumenty z odbytego leczenia, takie jak karta szpitalna lub zaświadczenia lekarskie – wylicza Bruliński.