Prezydent Bronisław Komorowski jest optymistą, jeśli chodzi o rezultat unijnego budżetowego szczytu dla Polski, pan także?
Są podstawy do optymizmu, ale piłka jest jeszcze w grze i wszystko może się wydarzyć.
Jakie jest ryzyko dalszych cięć w pozycjach dla Polski istotnych?
W sytuacji, w której miałyby następować cięcia we wspólnej polityce rolnej czy w polityce spójności, porozumienia by nie było.
Reklama
Nie byłoby z naszego powodu. Z powodu weta.
Myślę, że z powodu wszystkich państw, które uczestniczą w tym procesie i którym zależy na polityce rolnej i polityce spójności. To powód, dla którego w listopadzie uzgodniono, że te dodatkowe cięcia nie będą się odbywały kosztem tych dwóch polityk.
Gdzie się rozegra główna walka?
Zasadniczy spór będzie dotyczył kwestii rabatów i rozstrzygnięcia mogą mieć implikacje dla strony wydatkowej. Brytyjczycy mają rabat, którego nie można zmienić bez ich zgody. Ale mamy inne kraje chcące płacić mniej: Szwecję, Holandię, Niemcy, Austrię, czy postulaty Danii. I przynajmniej dla części tych krajów rabat będzie priorytetem. A drugi główny punkt to kwestia ogólnej wysokości budżetu i to zapewne będzie angażować wszystkie państwa członkowskie. Ostatecznie wysokość budżetu będzie miała kluczowy wpływ na wynik głosowania w Parlamencie Europejskim.
To skąd powody do optymizmu, że dalszych cięć w spójności czy w rolnictwie nie będzie, skoro mamy taką kolejkę płatników netto do obniżenia dochodów?
Powody są dwa. Po pierwsze, nikt nie zakwestionował do tej pory założenia z finału listopadowego szczytu, że w tych punktach budżetu nie będzie już cięć. Po drugie, Herman Van Rompuy deklarował, że nie zorganizuje kolejnego budżetowego szczytu, który skończy się porażką. Do zeszłego tygodnia trwały nieformalne rozmowy między gabinetami szefów rządów unijnych państw i decyzja szefa Rady o wyznaczeniu terminu szczytu świadczy o tym, iż on ocenia, że są szanse na porozumienie.
Co jest dla Polski ważniejsze: kwota czy inne kwestie, takie jak capping bądź kwalifikowalność VAT?
Obie sprawy są istotne. W dalszym ciągu walczymy o kwotę, ale oczywiście także zasady dostępu i wykorzystywania środków w polityce spójności pozostają ważne. Takie było wspólne stanowisko prezentowane przez wszystkie kraje korzystające z polityki spójności na szczycie budżetowym, zresztą częściowo pozytywne zmiany nastąpiły już wówczas w listopadzie.
Ale rozumiem, że ówczesna propozycja zmniejszenia do 72 mld euro środków na politykę spójności dla Polski akurat nam nie pasuje.
Nie chcę mówić o kwotach, ale ta listopadowa redukcja pieniędzy dla Polski na politykę spójności była dla nas problemem i pozostaje zadaniem negocjacyjnym.
I jeśli mówi pan o podstawach do optymizmu, to są szanse na podważenie tego wyniku.
Zobaczymy, jak będą się rozwijały te negocjacje, na pewno w naszym przekonaniu wysokość cappingu dla Polski powinna być większa. Bo to właśnie obniżenie tego maksymalnego progu przekazywania pieniędzy unijnych w proporcji do PKB miało taki efekt.
W sprawie kwalifikowalności VAT mamy jakieś szanse?
W tej sprawie w listopadzie nastąpił niewielki postęp, który otworzył taką możliwość dla organizacji pozarządowych. Ale zostaje jeszcze kwestia kwalifikowalności VAT chociażby dla samorządów. Zresztą to nie tylko nasz postulat. To problem stawiany przez wszystkie kraje otrzymujące duże sumy z polityki spójności, ale nie tylko. Mam wrażenie, że podnoszony także przez samorządy w państwach członkowskich, które są płatnikami netto.
ikona lupy />
Piotr Serafin, wiceminister spraw zagranicznych Parlament Europejski / Dziennik Gazeta Prawna