Od piątku, drugiej rocznicy egipskiej wiosny, trwają antyrządowe zamieszki w miastach nad Kanałem Sueskim. Zagraniczni korespondenci twierdzą, że anarchia w Izmailii, Port Saidzie czy Suezie jest znacznie większa niż w czasie rewolty, która pozbawiła władzy prezydenta Hosniego Mubaraka. Od poniedziałku w regionie obowiązuje stan wyjątkowy, który jednak jeszcze wczoraj nie był respektowany przez zrewoltowany tłum, sprzeciwiający się poszerzaniu kompetencji przez prezydenta Muhammada Mursiego.
CNN informowała wczoraj o co najmniej 38 śmiertelnych ofiarach starć, które wybuchły z nową siłą w sobotę, gdy 21 osób winnych ubiegłorocznych zamieszek na meczu piłkarskim w Port Saidzie usłyszało wyroki śmierci. Mursi wezwał opozycję do dialogu, ale część partii odrzuciła to wezwanie. – Dialog jest stratą czasu, dopóki prezydent nie weźmie odpowiedzialności za ostatnie krwawe wydarzenia i nie obieca powołania rządu zbawienia narodowego – oświadczył szef Partii Konstytucyjnej Muhammad al-Baradai.
Wciąż trwają starcia między bojówkami w Libii. Według danych MSW od 2010 r. liczba morderstw wzrosła o 503 proc. Obalenie Muammara Kaddafiego rozmroziło wcześniejsze konflikty plemienne i polityczne. Najgroźniejsza sytuacja panuje w Cyrenajce, regionie ze stolicą w Bengazi, cechującego się silnymi tendencjami separatystycznymi. W ostatnich dniach doszło tam do serii ataków, wymierzonych także w cudzoziemców. 12 stycznia nieznani sprawcy zaatakowali m.in. samochód włoskiego konsula generalnego w tym mieście. Rzym zamknął po tym wydarzeniu konsulat, a wiele innych rządów wezwało swoich obywateli do wyjazdu z Bengazi. Organizacja Open Doors informuje z kolei o rosnących prześladowaniach chrześcijan.
Jedną z konsekwencji obalenia Kaddafiego jest także wojna w Mali, która wybuchła po tym, gdy do kraju wrócili uzbrojeni po zęby najemnicy libijskiego dyktatora. W ich szeregi wdarli się też powiązani z Al-Kaidą islamiści – właśnie ich zaangażowanie zmusiło Francję do wysłania armii do Afryki. Nawet zwycięstwo w Mali niekoniecznie zakończy falę anarchii. Najlepszy dowód to 39 zagranicznych ofiar na platformie gazowej w algierskim In Amanas, zaatakowanej w połowie stycznia przez oddział sprzymierzony z islamistami walczącymi w Mali.
Reklama