Lukas Chmel, dyrektor generalny Chladici Veże, w rozmowie z DGP zasugerował, że Czesi padli ofiarą antyrosyjskiej fobii Polaków. – Uważamy takie działania za niestosowne i bezprawne, bowiem struktura akcjonariatu nie może być przeszkodą dla pozyskania zamówienia w Polsce – tłumaczył Chmel.
Przedstawiciel spółki potwierdził jednocześnie informacje DGP, że Chladici Veże kontrolowany jest przez Atomenergomash, spółkę pozostającą w 100 proc. w rękach Kremla. Partner Rosjan, czeska firma Gardea, posiada 49 proc. udziałów Chladici Veże. Przyznał też, że w radzie nadzorczej spółki są obywatele Rosji. – Spółką zarządzają jednak Czesi – twierdzi Chmel.
Nasz rozmówca podkreślił, że spółka została zaakceptowana przez Eneę – inwestora bloku wartego 6,3 mld zł – jako nominowany podwykonawca Polimeksu-Mostostalu. – Złożyliśmy ofertę i uczestniczyliśmy w całym procesie w ostatnich dwóch miesiącach. Nikt nie podnosił sprawy udziału w naszym akcjonariacie rosyjskiej firmy – zapewnia Chmel.
Reklama
Z naszych ustaleń wynika, że w przypadku wyrzucenia spółki z placu budowy nowego bloku elektrowni Kozienice Czesi pójdą do sądu po odszkodowanie.
To już niemal pewny scenariusz, bo Enea potwierdziła wczoraj zamiar rozstania się z podwykonawcą. – Dokonaliśmy weryfikacji referencji Chladici Veże i uznaliśmy, że firmie brakuje doświadczenia w realizacji chłodni kominowej dla bloku o mocy 1075 MW – poinformował DGP Piotr Ludwiczak z Enei.
Czesi są zdumieni i podkreślają swoje 63-letnie doświadczenie oraz realizację prawie 90 wież chłodniczych przy elektrowniach. Ostatnio pracowali m.in. dla czeskiego CEZ w elektrowni Pocerady o mocy 841 MW.
Sprawę dokładnie prześwietla Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która miała nawet przygotować raport dla ministra spraw wewnętrznych Jacka Cichockiego. – Rozbudowa tej elektrowni to strategiczna inwestycja dla bezpieczeństwa państwa. Dlatego wyświetlamy kulisy pojawienia się w projekcie Czechów, a w zasadzie Rosjan – wyjaśnia nam jeden z urzędników resortu spraw wewnętrznych.