Premier Węgier Viktor Orban przekonywał wczoraj unijnych urzędników do zwolnienia Budapesztu z procedury nadmiernego deficytu budżetowego. To dałoby mu większe możliwości działania przed następnymi wyborami.
Orban rozmawiał na ten temat w Brukseli z przewodniczącym Komisji Europejskiej Jose Manuelem Barroso, przewodniczącym Rady Europejskiej Hermanem Van Rompuyem i przewodniczącym Parlamentu Europejskiego Martinem Schulzem.
Węgry muszą zejść z deficytem budżetowym poniżej maksymalnego dopuszczalnego przez Unię poziomu 3 proc. PKB, aby Bruksela zniosła nałożoną na nie procedurę nadmiernego deficytu. Doprowadziła ona do czasowego zatrzymania wypłat dla Budapesztu. Wprawdzie Komisja przewidywała, że węgierski deficyt za 2012 r. będzie mniejszy niż 3 proc., ale ma zastrzeżenia co do metod, jakimi zostało to osiągnięte – w szczególności do faktycznej nacjonalizacji funduszy emerytalnych. Na dodatek przewiduje, że – wbrew obietnicom rządu Orbana – deficyt, zamiast spadać, będzie rosnąć. Rząd planuje, że w tym roku wyniesie on 2,7 proc., a w przyszłym – 2,2 proc. Jednak zdaniem Komisji w tym roku utrzyma się poniżej maksimum, a w 2014 r. zwiększy się do 3,5 proc. Zdaniem Międzynarodowego Funduszu Walutowego w tym roku deficyt osiągnie 3,25 proc. i przez dwa lata będzie powyżej 3 proc. Dlatego w poniedziałek Komisja wezwała Węgry do podjęcia dodatkowych kroków, by utrzymać deficyt poniżej limitu, i ostrzegła, że podniesienie podatku od przedsiębiorstw w średniej i długiej perspektywie zaszkodzi gospodarce.
Czy idące wbrew zaleceniom Brukseli metody Orbana na wyjście z kryzysu – obejmujące oprócz sprawy funduszy emerytalnych także obłożenie podatkiem niektórych zdominowanych przez zachodnie koncerny branż gospodarki – przyniosą więcej efektów czy szkód, to się okaże. Niepokojące jest to, że węgierski premier, ubiegając się o zwolnienie z procedury nadmiernego deficytu, może mieć na uwadze głównie przyszłoroczne wybory parlamentarne. Wyjście z tej procedury oznacza, że nie może być ona ponownie nałożona przed upływem dwóch lat, a to z kolei daje Orbanowi większe pole manewru przed wyborami. – Ten czas zapewni rządowi oddech w polityce fiskalnej, co może być wykorzystane do zwiększenia populistycznych działań przed zaplanowanymi na kwiecień 2014 r. wyborami – mówi Bloombergowi Phoenix Kalen, analityk z Royal Bank of Scotland.
Reklama
A te działania mogą być konieczne, jeśli Orban zamierza utrzymać władzę. Według sondażu ośrodka Ipsos jego konserwatywny Fidesz wprawdzie ma przewagę nad socjalistami, ale popiera go 19 proc. Węgrów. W 2020 r., gdy Orban wracał na stanowisko premiera, Fidesz dostał ponad 52 proc. głosów.