Zdecydowana większość tych funduszy to wpłaty do budżetu unijnego (część składki przeznaczonej na współpracę rozwojową prowadzoną w ramach UE wyniesie ok. 1 mld zł) i na Europejski Fundusz Rozwoju (prawie 300 mln zł). Umorzymy też długi Sudanowi i Mozambikowi (odpowiednio 87 i 23 mln dol.). Sporo pochłaniają składki na organizacje międzynarodowe. Np. na protokół montrealski w sprawie substancji zubożających warstwę ozonową wydamy ponad 3 mln zł, na Program Ochrony Środowiska ONZ (UNEP) 0,5 mln zł, a ponad 6 mln zł pochłonie składka na Międzynarodową Organizację Pracy (ILO).
103 mln zł Ministerstwo Spraw Zagranicznych przeznaczyło na pomoc rozwojową w ramach rezerwy celowej. Większość tych pieniędzy trafi do krajów Partnerstwa Wschodniego, czyli Białorusi, Ukrainy, Mołdawii, Gruzji, Azerbejdżanu i Armenii. I tak np. na Białorusi w ramach wsparcia niezależnej informacji przeznaczymy 17 mln zł dla telewizji Biełsat, 4 mln zł dla Radia Racyja, a 0,6 mln zł dla Euroradia.
Stosunkowo dużo pieniędzy, 7 mln zł, popłynie do Gruzji, z czego większość zostanie rozdysponowana na projekty wdrażane przez organizacje pozarządowe. Dziwić może, że na sąsiedni Azerbejdżan przeznaczono zaledwie 240 tys. zł. Z czego wynika ta dysproporcja? Osoba znająca temat wskazuje, że w Azerbejdżanie jest ropa, więc jeśli polskie firmy chcą tam robić interesy, to promowanie praw człowieka i demokratyzacji przez nasz MSZ nie byłoby dobrze widziane. Ministerstwo nie robi tego także za pośrednictwem Polskiej Fundacji Międzynarodowej Współpracy na rzecz Rozwoju „Wiedzieć jak”, o której mówi się, że miała pomagać tam, gdzie oficjalnie państwo polskie nie może. Mimo że w ramach regrantingu na różne projekty dla stowarzyszeń i fundacji rozdysponowała ponad 12 mln zł, uznania nie zyskał żaden projekt z Azerbejdżanu.
– Są dwa główne problemy. Środków na pomoc jest za mało i niedostateczną uwagę poświęca się ewaluacji projektów. Wydajemy pieniądze, ale nie wiemy, czy robimy to skutecznie – mówi Jan Bazyl z Grupy Zagranica, stowarzyszenia polskich NGO działających poza Polską. Jego słowa potwierdzają liczby: w tym roku na ewakuację MSZ przeznaczył zaledwie 200 tys. zł, czyli tylko 0,2 proc. całej rezerwy.
Reklama
– Z roku na rok obserwujemy jednak pewną poprawę – mówi Justyna Janiszewska, prezes zarządu Fundacji Edukacja dla Demokracji, która działała m.in. na Kaukazie i w Europie Wschodniej. – Pytanie, czy jest sens przeznaczać tak małe środki, jak np. 200 tys. zł, na działania w pojedynczych krajach. Bo przy tak małej kwocie i tak nie ma szans na realną zmianę sytuacji.