WIBOR trzymiesięczny spadł w piątek do 3,46 proc. z 3,71 proc. jeszcze w środę. Ruch o 25 pkt w dół to oczywiście reakcja rynku na środową decyzję Rady Polityki Pieniężnej o obniżce stóp procentowych o 50 pkt bazowych. WIBOR3M przewyższa stopę referencyjną NBP tylko o 21 pkt bazowych i teoretycznie jest już niżej niż powinien być, gdyby rynek przyjmował, że cykl obniżek stóp został zakończony. O tym, że tak być nie musi (tj. cykl nie musi zostać zakończony) przekonuje wciąż wysoka realna stopa procentowa (przy spadającej inflacji), która sięga dziś 1,5 pkt proc. i wskazuje nadal na restrykcyjną politykę RPP, mimo dokonanych cięć. Jeśli jednak przyjąć, że przynajmniej na razie cykl został faktycznie zakończony, to spadek WIBOR powinien zatrzymać się na obecnym poziomie, który jest o 170 pkt bazowych niższy niż w wakacje 2012 r. Daje to o ok. 340 mln zł mniejsze kupony wypłacone przez emitentów obligacji w skali roku.

Póki co, spadek WIBOR ma jednak tę dobrą stronę, że wymusza także na bankach obniżki oprocentowania lokat, a ich posiadacze szukają dla swoich oszczędności nowych miejsc inwestycji dających wyższy zwrot przy zachowaniu relatywnie wysokiego poziomu bezpieczeństwa. Catalyst, przynajmniej w przypadku części emitentów, zaspokaja te potrzeby i w efekcie napływu kapitału na rynek (w lutym obroty na Catalyst wzrosły o 114 proc. r/r, co jest dowodem tego napływu równie ważnym jak saldo wpłat i umorzeń do funduszy obligacji korporacyjnych, które w styczniu pozyskały 0,5 mld zł nowych środków – na warunki płynności Catalyst, to astronomiczna kwota) ceny obligacji rosną, rekompensując w uzyskiwanych rentownościach ze sprzedaży, spadek oprocentowania papierów. Trend ten może się utrzymywać, ale też napływ kapitału może zostać zaabsorbowany przez emisje na rynku pierwotnym, które zaczynają sprzedawać się z dawno nie widzianym powodzeniem (nadsubskrypcje w przypadku emisji GNB, Koncept WS, Progres Investment i sukces emisji Warimpeksu czy Pragmy Faktoring, nie wspominając o Kruku czy mniejszych emitentach jak e-Kancelaria czy Kopa House są tego wyraźnym potwierdzeniem). To zupełnie inna sytuacja niż ta znana z jesieni, gdy powodzenie niemal każdej przeprowadzanej emisji stało pod znakiem zapytania.

Na rynku wtórnym uwagę inwestorów przykuwały przede wszystkim papiery Ganta i Marvipolu. Tak się składa, że gdy tylko przecena dotyka obligacji pierwszego z wymienionych, w ciągu kilku dni staje się udziałem także drugiego. Przyczyną są oczywiście obawy o terminowy wykup papierów. Najbliższa seria Ganta zapada 29 marca, co oznacza, że inwestorom zostało tylko kilka dni na oszacowanie, czy deweloper zgromadzi środki na wykup. Bo teraz ich nie ma, a potrzebuje ich 26 mln zł. Rentowność marcowej serii przekracza 200 proc. (licząc z premią płatną przy wykupie).

Obligacje Marvipolu nie oferują tak wysokiej rentowności, ale np. seria wygasająca za pół roku daje prawie 50 proc. rentowności (licząc inaczej – do wykupu w końcu sierpnia można zarobić ok. 23,5 proc. brutto). Sytuacja tej osobliwej pary jest nie tylko jej problemem – jeśli tak duże firmy nie zdobyłyby refinansowania, to w trudnej sytuacji znajdą się także mniejsi deweloperzy notowani na Catalyst, których papiery wygasają w III kwartale, nawet mimo często zdecydowanie lepszej pozycji płynnościowej (Gant i Marvipol mają najniższe wskaźniki szybkiej płynności). 21 marca przypadają terminy publikacji raportów rocznych (serii marcowej Ganta nie będzie już wtedy na rynku) i może to być dzień wyjątkowo intensywnego handlu na Catalyst.

Reklama

Rozdźwięk między rentownościami spółek, którym rynek ufa i tych, co do których ma podejrzenia, staje się coraz bardziej wyraźny. Jeszcze pół roku temu informacja o 20-proc. rentowności obligacji Marvipolu mogła uchodzić za sensacyjną.