Właśnie na tle rozhuśtanych indeksów giełdowych, wahań cen surowców i walut najlepiej widoczna jest podstawowa zaleta inwestowania w obligacje korporacyjne – brak ryzyka dużych wahań cen (pomijając przypadki skrajne). Na rentowność obligacji korporacyjnych na Catalyst nie wywiera nagłego wpływu ani dynamika PKB w Chinach, ani liczba zasiłków dla bezrobotnych w USA, ani nawet słabe dane o produkcji przemysłowej w Polsce. Tu liczy się przede wszystkim ryzyko emitenta, które można przecież oszacować (w przeciwieństwie do wpływu ww. czynników na rynek akcji) oraz – w dłuższym okresie – ryzyko stopy

Trzeba też przyznać, że okoliczności zewnętrzne jakby sprzysięgły się by promować inwestycje w obligacje korporacyjne. Z jednej strony oprocentowanie lokat bankowych spada do rekordowo niskich poziomów (średnio już poniżej 3,5 proc.) skłania posiadaczy lokat do poszukiwania alternatywy, z drugiej zaś zachowanie giełdy straszy i przypomina najgorsze okresy lat 2007-2008. Jeśli wzrok inwestora padnie na Catalyst i zatrzyma się na nim przez kilka dni lub miesięcy, zalety codziennego naliczania odsetek bez obaw o poważniejsze wahania cen szybko zostaną docenione. Oczywiście nie chcę reklamować Catalyst jako miejsca 100-proc. pewnych inwestycji. Dwa tegoroczne bankructwa emitentów temu przeczą. Ale bez podejmowania większego ryzyka, dokonując wyboru między spółkami i bankami o najlepszej kondycji finansowej można bez większego trudu uzyskać dwa razy wyższe zwroty niż z lokaty bankowej.

Można oczywiście powiedzieć, że w długim terminie to inwestycje w akcje dają lepsze zwroty. Ostatnie lata nie są jednak tego najlepszym przykładem. Naturalnie, gdy indeks giełdowy rośnie o kilkadziesiąt procent w skali roku, trudno przeciwstawić mu zyski z odsetek. Ale i ryzyko jest przecież zupełnie inne, o czym można było przekonać się w ostatnich dniach, przy czym wieloletnie stopy zwrotu z inwestycji w indeksy giełdowe (tj. portfele odzwierciedlające jego skład) póki co nie mogą się równać ze stopami z inwestycji w obligacje korporacyjne przez ostatnie 3,5 roku (tj. od kiedy istnieje Catalyst).

Sam tydzień na Catalyst należał do wyjątkowo spokojnych. Jak można było się spodziewać, emisja PCC Rokita zakończyła się nadsubskrypcją, choć chyba nikt nie przewidywał, że aż tak wysoką (zapisy w transzy detalicznej zredukowano o prawie 80 proc.). Emisję przeprowadzono na postawie prospektu emisyjnego zatwierdzonego przez KNF, co pozwoliło ustalić minimalną kwotę zapisu na poziomie 100 zł oraz reklamować emisję publicznie. Choć trudno mówić o spontanicznej rozpoznawalności marki Rokita wśród detalicznych inwestorów, wyraźnie widać, że właśnie taka metoda plasowania emisji pozwala przyciągnąć największe zainteresowanie. Dla porównania PC Guard, który równolegle plasował emisję o wartości 20 mln zł bez prospektu, zebrał nieco ponad 5 mln zł mimo wyższego kuponu. Oczywiście nie tylko sam kupon i rozgłos decyduje o powodzeniu emisji obligacji – liczy się także kondycja emitentów.

Reklama