Po dwóch miesiącach targów prezydent Włoch zaproponował wczoraj funkcję premiera lewicowemu prawnikowi Enricowi Letcie. Polityczny chaos nie znalazł jednak odbicia we włoskiej gospodarce.
Rentowność 10-letnich obligacji spadła poniżej 4 proc. Tak niskich wartości nie notowano od początku kryzysu, jeśli nie liczyć kilku miesięcy w 2010 r., gdy wynosiła ona nawet 3,7 proc. To najlepszy wynik ze wszystkich państw unijnego Południa. Dla porównania hiszpańskie 10-latki są wyceniane na 4,3 proc., portugalskie – na 5,7 proc., zaś greckie – aż na 11,3 proc. Jeszcze pod koniec 2011 r., gdy rozpadał się ostatni rząd Silvia Berlusconiego, rentowność skakała powyżej 7 proc., wartość uznawaną przez ekonomistów za groźną dla płynności finansowej państwa.
Coraz lepiej wyglądają też inne wskaźniki. Deficyt budżetowy w tym roku ma spaść do 2 proc. W zeszłym roku osiągnął 3 proc., graniczny poziom dozwolony przez kryteria konwergencji w strefie euro. Dzięki konsolidacji finansów publicznych dokonanej przez techniczny gabinet Maria Montiego w IV kw. 2012 r. udało się odwrócić negatywny trend przyrostu długu publicznego, obniżając go o 0,2 pkt proc. do 127 proc. PKB. Rzym ma nadzieję, że w przyszłym roku znów uda się osiągnąć wzrost gospodarczy. Przez ostatnie pięć lat udało się to dwa razy: w 2010 i 2011 r.
Wciąż na relatywnie wysokim poziomie (ale niższym niż w większości innych państw śródziemnomorskich) pozostaje bezrobocie. Pracy nie ma ponad 11 proc. Włochów, dwa razy więcej niż u progu kryzysu. To częściowo efekt przeforsowanej przez Montiego – pod naporem UE – liberalizacji rynku pracy, która umożliwiła przedsiębiorcom łatwiejsze zwalnianie zatrudnionych. Poprzednie przepisy niemal to uniemożliwiały, co niekorzystnie wpływało na wydajność pracowników.
Reklama
Letta raczej nie będzie kontynuował cięć. Przynajmniej taki wniosek można było wysnuć z jego wczorajszego przemówienia.
Gdy lutowe wybory parlamentarne zakończyły się patem (rządu nie da się powołać bez porozumienia Partii Demokratycznej z Ludem Wolności Berlusconiego lub populistami komika Beppego Grilla), ekonomiści bali się, że włoska gospodarka utraci resztki wiarygodności. Nic takiego się nie stało. Rozmowy trwały osiem tygodni. Jeśli 46-letniemu Letcie uda się stworzyć gabinet, będzie drugim najmłodszym premierem w historii republiki.
Nowy rząd politycznie będzie jednak daleki od stabilności. Demokraci i Lud Wolności, którzy zgodzili się na Lettę, pozostają skłóceni. Traktują się wzajemnie z mieszaniną podejrzliwości i pogardy, podobnie zresztą jak ich elektoraty. – Berlusconi zdobywa coraz więcej głosów w sondażach. W pewnym nieodległym momencie może wycofać poparcie dla nowego rządu, wywołując wcześniejsze wybory – wskazywał w rozmowie z „Guardianem” Robert O’Daly, ekspert The Economist Intelligence Unit. Kandydatura Letty jest kompromisem: choć sam wiceszefuje demokratom, jego wuj Gianni należy do najbliższych doradców Berlusconiego.
Niezależnie od wszystkich zawirowań Włochy są przykładem państwa, w którym polityka nie miała wielkiego wpływu na gospodarkę. Od 1946 r., gdy zniesiono monarchię, krajem rządziło w sumie 25 premierów stojących na czele 61 gabinetów. Regularnie wybuchały afery z kulminacją w 1992 r., gdy scena polityczna eksplodowała po ujawnieniu związków najważniejszych polityków z mafią. Gdy rządy zmieniały się nawet dwa razy w roku, Włochy potrafiły przeżyć boom gospodarczy lat 50. i 60., industrializując się i odnotowując po 8 proc. wzrostu PKB i 30 proc. wzrostu produkcji przemysłowej rocznie. Włosi mają nadzieję, że i tym razem politycy nie przeszkodzą im wrócić na prostą.