Przyjęcie celu inflacyjnego na poziomie 4 proc. nie wiązałoby się z wysokimi kosztami, a bankom centralnym ułatwiłoby przeciwdziałanie przyszłym recesjom.

Wiele banków centralnych prowadzi taką samą politykę, przyjmując za cel inflacyjny stopę zbliżoną do 2 proc. Do tych instytucji należą: Fed (uważa ten cel inflacyjny za „długoterminowy”), Europejski Bank Centralny (dąży do stopy inflacji wynoszącej „poniżej 2 proc., ale blisko tej wielkości”) oraz banki centralne większości pozostałych, rozwiniętych systemów gospodarczych.

>>> Polecamy: Kryzys gospodarczy: Europrosperity przerwana przez kryzys finansowy

Tymczasem według niektórych ekonomistów należałoby przyjąć wyższą docelową stopę inflacji, zwykle wymieniają oni 4 proc. Takiej koncepcji nie akceptują jednak szefowie banków centralnych. Ben Bernanke wielokrotnie podkreślał, że członkowie Federalnego Komitetu Otwartego Rynku jednomyślnie nie godzą się na podniesienie stopy przyjmowanej za cel inflacyjny, gdyż „koszty prawdopodobnie znacznie przewyższałyby korzyści”.

Reklama

W opublikowanej w tym roku pracy analizowałem konsekwencje przyjęcia celu inflacyjnego w wysokości 4 proc. I doszedłem do konkluzji odmiennych niż Ben Bernanke.

Po pierwsze, przy celu inflacyjnym wynoszącym 4 proc. znikłyby ograniczenia polityki pieniężnej, które dziś wynikają z tego, że dolnym progiem nominalnych stóp procentowych jest zero. Spowolnienie gospodarcze byłyby dzięki temu mniej dotkliwe.

Po drugie, istotną korzyść osiągnięto by przy minimalnych kosztach, ponieważ inflacja w wysokości 4 proc. w większym stopniu gospodarce nie szkodzi.

>>> Czytaj cały artykuł ma obserwatorfinansowy.pl