Złoże rudy miedzi ukryte pod piaskami i brunatnymi krzewami mongolskiej części pustyni Gobi jest mniej więcej wielkości Manhattanu i wystarczyłoby, by na dwa lata zaspokoić światowe zapotrzebowanie na ten surowiec.
Wiek miedzianego złoża, zwanego Oju Tołgoj lub Turkusowym Wzgórzem, szacuje się na ok. 70 mln lat – musiało więc powstać, kiedy po Gobi biegały jeszcze dinozaury. Skamieniałe szczątki welociraptora znaleziono tu w latach 20. - ten właśnie gatunek stał się potem groźną bestią z filmu „Jurassic Park”.
Pustynią zarządza obecnie Rio Tinto – drugie największe przedsiębiorstwo wydobywcze na świecie, które w okolicy złóż wybudowało już lotnisko i osiedla połyskujących turkusowych budynków. Na tym oddalonym od cywilizacji i ogrodzonym terenie złożonym z dormitoriów, stołówek, pizzerii, zakładów fryzjerskich, kina, supermarketu, barów i boisk do koszykówki pracuje i żyje niemal 8 tys. ludzi. Na siłowni mogą skorzystać z usług prywatnych trenerów.
W czwartek Rio Tinto postanowiło przełożyć zaplanowaną na piątek pierwszą dostawę z wartej 6,6 mld dol. kopalni. i poczekać aż mongolski rząd pokaże swoje wsparcie. Projekt wydobycia, który zakłada również eksploatację bogatych złóż złota, daje nadzieję na nowe miejsca pracy oraz poprawę opieki zdrowotnej i edukacji dla 2,9 mln Mongołów, żyjących w kraju o powierzchni trzech Francji. Niestety rodzi też obawy o dostawy wody do najsuchszego regionu Mongolii.
Według Rio inwestycja w Oju Tołgoj sprawi, że mongolska gospodarka urośnie o jedną trzecią. Obecnie PKB Mongolii wynosi ok. 10 mld dol. a ponad 30 proc. populacji utrzymuje się z hodowli owiec i kóz kaszmirskich. Z danych Banku Światowego wynika, że więcej niż jedna czwarta Mongołów żyje poniżej granicy ubóstwa.
>>> Czytaj też: Górnictwo napędza gospodarkę Mongolii. Rosną podziały społeczne
Kopalnia znajduje się w odległości 210 km od miasta Dalandzadgad, stolicy prowincji Ajmaku południowogobijskiego. Odkrycie złóż zupełnie zmieniło życie w Dalandzadgadzie – w ciągu trzech lat liczba ludności wzrosła tam o 51 proc. Wcześniej był jedynie miejscem wypadowym do Płonących Klifów, gdzie odkryto skamieniałe szczątki dinozaurów.
Miejscowi doceniają wysokie płace Rio Tinto i wkład firmy w rozwój miasta. Widzą jednak problem w dostarczaniu wody do kopalni położonej na środku pustyni.
A wody potrzeba będzie sporo. Oju Tołgoj będzie zużywać 696 litrów na sekundę, by przetwarzać rudę w koncentrat miedziany, następnie transportowany do Chin – ciężarówka ma wyjeżdżać z kopalni co 9 minut, 24 godziny na dobę.
W odległości 40 km od kopalni i 400 metrów pod ziemią amerykański koncern znalazł „starożytną” warstwę wodonośną o powierzchni 45 km na 15 km, jak pokazuje specjalny filmik informacyjny. W 2009 r. mongolski rząd zgodził się na wykorzystanie tego zbiornika przez Rio. Firma będzie też sięgać do zasobów z innej warstwy wodonośnej, która jest niezdatna dla ludzi i zwierząt, ponieważ zawiera zbyt wiele soli mineralnych. 80 proc. zużytej wody ma być przez Oju Tołgoj odzyskiwane.
„Oczywiście twierdzą, że z wodą nie będzie żadnych problemów. Ale co innego mieliby powiedzieć?” - pyta mieszkaniec Dalandzadgadu.
Wpływ kopalni na środowisko rodzi obawy m.in. amerykańskiego Departamentu Skarbu oraz organizacji ekologicznych, które zwróciły się z petycją do Banku Światowego i Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, by te wstrzymały pożyczki na drugi etap budowy.
To jak długo będzie działać Oju Tołgoj i jej ostateczny rozmiar zależą m.in. od tych funduszy i od relacji pomiędzy rządem a Rio Tinto. Obie strony poróżniły się w tym roku z powodu przekroczenia kosztów budowy pierwszego etapu. Mimo że kopalnia dopiero rusza, część rozmów ws. finansowania będzie dotyczyła jej zamknięcia w perspektywie 50 lat.
Gdy wyczerpią się złoża, trzeba będzie przywrócić miejsce wydobycia do pierwotnego stanu i zabezpieczyć odpady z produkcji górniczej w postaci sproszkowanej skały, które mogą zawierać chemikalia i kwasy używane do wytrącenia metalu z rudy. Zarządca Oju Tołgoj chce składować je w zbiorniku ulokowanym pod kopalnią odkrywkową, zabezpieczonym gliną, by uniknąć przedostania się toksyn do gleby i złóż wody. Skażenia tego typu odpadami miały już miejsce w okolicach kopalni koncernu Freeport McMoRan m.in. w USA i Indonezji.
W Mongolii, gdzie ocieplanie się klimatu jest szybsze niż w innych partiach globu, rosną obawy związane z ekologią. Minister Środowiska Mongolii zaznacza, że od kopalni będzie się wymagać, by powtórnie wykorzystywały wodę i że rozważa podniesienie opłat za jej zużycie. „W pogoni za rozwojem gospodarczym, pieniędzmi i miejscami pracy czasem przymykaliśmy oko na środowiska. To jednak się zmienia. Dla obecnego rządu kwestie ekologiczne są priorytetowe” – zaznacza.
>>> Polecamy: Birma: Rozpoczął się wyścig po złoża surowców w Republice Związku Mjanmy