Radykalnego przyspieszenia w kontaktach branży budowlanej z przedstawicielami resortu gospodarki domagają się trzy organizacje, które zrzeszają większość firm budownictwa drogowego w Polsce. Minister gospodarki Janusz Piechociński – w czwartkowej odpowiedzi na list ambasadorów Austrii, Francji, Niemiec, Irlandii, Holandii i Portugalii, którzy wskazywali rzekome naganne praktyki wobec koncernów budujących drogi w Polsce – wyznaczył wstępnie termin na październik. Wykonawcy wykazują, że spotkanie powinno się odbyć wcześniej, bo worek z kontraktami na perspektywę UE 2014–2020 jest już otwarty.
Od początku czerwca Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad ogłosiła 21 postępowań na drogi ekspresowe o łącznej długości 257 km. Kolejne zamówienia zostaną wyrzucone na rynek w najbliższych tygodniach. Do końca tego roku GDDKiA obiecuje jeszcze 33 przetargi na 475 km. Przewidywana wartość tych inwestycji to 35 mld zł. To będzie znacząca część planowanych inwestycji drogowych na lata 2014–2020, które GDDKiA szacuje na 75 mld zł.
– Jeśli te warsztaty mają umożliwić zdiagnozowanie przyczyn problemów kontraktowych i złej kondycji spółek budowlanych oraz wypracować rozwiązania na przyszłość, powinno do nich dojść w ciągu najbliższych dni. Październik to będzie musztarda po obiedzie – ocenia Tomasz Latawiec, prezes Stowarzyszenia Inżynierów, Doradców i Rzeczoznawców.

>>> polecamy: Siudaj: Późna troska ambasadorów

Reklama
Branża się obawia, że w innym wypadku – nawet gdy dojdzie do wypracowania z resortem gospodarki wspólnego stanowiska w sprawie postulowanych zmian w kontraktach – GDDKiA zasłoni się art. 144 prawa zamówień publicznych. Ten zakazuje istotnych zmian postanowień umowy, jeśli nie były one przewidziane na etapie przetargu.
Czerwcowe przetargi w całości albo w zdecydowanej większości oparte są na kryterium ceny (tylko w niektórych 10-proc. udział ma kryterium długości gwarancji i czas trwania inwestycji). Skoro ponownie najważniejsza jest najniższa cena, to podobnie jak w latach 2007–2013 firmy będą walczyć o kontrakty, zaniżając ceny, co doprowadzi znowu do strat u następnej fali upadłości – niepokoi się branża.
Jednak twierdzeniom, że polskie drogi były budowane poniżej kosztów, przeczą dane Europejskiego Trybunału Obrachunkowego, według których nasze autostrady w przeliczeniu na kilometr są droższe niż w Niemczech. Spółki budowlane twierdzą, że to wyliczenie obejmuje tylko niektóre trasy w Europie, a poza tym brane są pod uwagę także inne elementy niż same koszty budowy (te stanowią do 60 proc.) inwestycji. Na wysokie koszty w Polsce wpłynęły np. wydatki na wykup nieruchomości oraz dodatkowe elementy, choćby ekrany akustyczne, które do 2013 r. były ustawiane według najbardziej rygorystycznych przepisów w UE.