Zagranica ma obecnie ponad 200 mld zł w polskich obligacjach i bonach skarbowych. To więcej niż krajowe banki (niespełna 109 mld zł) czy fundusze emerytalne (niecałe 117 mld zł). Jak mówił wczoraj podczas sejmowej debaty Wojciech Kowalczyk, wiceminister finansów – struktura kapitału zagranicznego zaangażowanego w polski dług jest stosunkowo bezpieczna. Około 80 proc. przypada na niebankowe instytucje finansowe, głównie fundusze emerytalne, firmy zarządzania aktywami czy banki centralne.
– To bardzo stabilna struktura, nie podzielam więc obaw, że jesteśmy narażeni na ryzyko wyjścia zagranicy z naszego rynku – mówił w Sejmie Kowalczyk.
Wiceminister jako dowód przedstawiał zachowanie obcych inwestorów w czasie ostatniego zamieszania na rynkach wywołanego czerwcowymi zapowiedziami Fed o zbliżającym się końcu programu drukowania dolara. Jak mówił Kowalczyk, zagranica na fali niepokojów o skutki takiej decyzji ograniczyła swoje zaangażowanie na polskim rynku długu o niecałe 3 proc.
– Obserwowany przez nas w lipcu napływ kapitału zagranicznego pokrył już ten ubytek z nawiązką – mówił wiceminister.
Reklama
W trakcie dyskusji nad sprawozdaniem z wykonania ubiegłorocznego budżetu posłowie chcieli wiedzieć, jakie jest ryzyko przekroczenia przez dług publiczny drugiego progu ostrożnościowego – czyli poziomu 55 proc. PKB.
– Nie przewiduję, aby dług przekroczył ten próg w tym roku. Nie sądzę, by stało się to w roku przyszłym – odpowiadał szef resortu finansów Jacek Rostowski. Tłumaczył, że duży przyrost zadłużenia w pierwszej połowie roku wynikał z szybkiego finansowania potrzeb pożyczkowych. MF (licząc według obowiązującej jeszcze ustawy budżetowej, ministerstwo zgromadziło już środki na ponad 80 proc. całorocznych potrzeb). Według Rostowskiego w drugiej połowie roku tempo wzrostu długu będzie znacznie niższe – podobnie było w ub.r.
Wczorajsza debata przez większość posłów opozycji została wykorzystana do ataku na ministra finansów. Szefowi resortu finansów zarzucano, że nie wyciągnął wniosków z kłopotów ubiegłorocznego budżetu (wpływy z podatków były mniejsze od planowanych) i doprowadził do napięć w kasie państwa w tym roku – co skończyło się koniecznością nowelizacji ustawy budżetowej. Niektórzy politycy domagali się dymisji ministra finansów. Solidarna Polska już wcześniej zapowiedziała wniosek o wotum nieufności.
Dużo spokojniej przyjęto sprawozdanie NBP za ub.r. Prezentując je, prezes banku centralnego Marek Belka tłumaczył m.in. powody zakończenia cyklu obniżek stóp procentowych. Jak mówił, zbyt mocne obniżki mogłyby zdestabilizować złotego i zniechęcać do oszczędzania w bankach – co z kolei negatywnie odbiłoby się na akcji kredytowej banków. Kłopoty miałyby zwłaszcza najmniejsze banki komercyjne i banki spółdzielcze.
Zapowiedź stabilnych stóp przynajmniej do końca roku działa też – według szefa NBP – uspokajająco na rynek długu. Zniechęca kapitał spekulacyjny do gry pod kolejne obniżki. Zdaniem prezesa spekulanci powinni teraz stracić zainteresowanie Polską.