Tworzone jest nowe prawo, gdyż ustawa antylichwiarska nie działa. Branża protestuje.
Resort finansów pracuje nad projektem ustawy, w którym zostanie określona maksymalna, dopuszczalna wysokość rocznej rzeczywistej stopy oprocentowania (RRSO) dla udzielanych pożyczek. Obecnie obowiązuje maksymalny limit oprocentowania nominalnego, wprowadzony przez ustawę antylichwiarską. Limit ten jest masowo omijany przez pożyczkodawców, np. poprzez pobieranie dodatkowych prowizji, niemających wpływu na oprocentowanie nominalne. Takie działanie nie będzie jednak możliwe, jeżeli pojawi się limit RRSO, bo dodatkowe opłaty podnoszą oprocentowanie rzeczywiste.
Przedstawiciele firm pożyczkowych argumentują, że na cenę chwilówek wpływ mają koszty stałe, ponoszone niezależnie od wysokości pożyczki, choćby opłaty za dostęp do baz biur informacji gospodarczej czy Biura Informacji Kredytowej, w których sprawdzana jest historia finansowa klienta. Opłaty te muszą znaleźć odzwierciedlenie w cenie pożyczki, a przy niskich kwotach chwilówek windują RRSO do poziomu nawet kilku tysięcy procent. Dlatego wejście w życie pomysłu ministerstwa może oznaczać poważne kłopoty dla podmiotów udzielających chwilówek.
– Legalnie działające firmy będą musiały wypaść z rynku, a funkcjonować będą tylko takie, które nie sprawdzają klientów i pożyczają pieniądze osobom niebędących w stanie ich oddać. Skutkuje to wpędzaniem ich w pętlę zadłużenia – uważa Jarosław Ryba, prezes Związku Firm Pożyczkowych. Jego zdaniem część firm sprzedających chwilówki przez internet zakończy działalność w Polsce, zarejestruje się w innych krajach UE, gdzie obostrzeń nie ma, i stamtąd będą pożyczać pieniądze u nas.
Reklama
W krucjacie przeciwko limitowi na RRSO branża może znaleźć sojusznika wśród bankowców. Kilka dni temu wiceprezes Związku Banków Polskich Jerzy Bańka stwierdził, że wprowadzenie maksymalnego limitu RRSO może skutkować odcięciem od finansowania znacznej grupy Polaków. – W opracowywanych przepisach powinno się znaleźć jakieś rozwiązanie traktujące wyjątkowo chwilówki – mówił Bańka.
Limit rzeczywistego oprocentowania ma się znaleźć w projekcie ustawy, która ma zwiększyć uprawnienia Komisji Nadzoru Finansowego w walce z parabankami. Ma także wprowadzić nadzór KNF nad firmami pożyczkowymi. Zgodnie z założeniami do projektu przedstawionymi posłom z sejmowej Komisji Finansów Publicznych, KNF ma dostać prawo do żądania informacji od podmiotów spoza sektora bankowego, co do których jest podejrzenie, że zbierają depozyty bez licencji bankowej. Ma się to odbywać np. w trybie postępowania wyjaśniającego. W odniesieniu do firm pożyczkowych MF planuje także utworzenie rejestru firm pożyczkowych.
Na razie nie wiadomo, kiedy projekt ujrzy światło dzienne. Z nieoficjalnych informacji wynika, że w ciągu kilku dni trafi do uzgodnień międzyresortowych. KNF, na którą mają zostać nałożone dodatkowe obowiązki, do pomysłu resortu finansów podchodzi z rezerwą. – Tworzenie nowych bytów prawnych nie stanowi panaceum na wszystkie problemy rynku. Jednakże z oceną projektu wstrzymujemy się do czasu zapoznania się z konkretną propozycją – powiedział nam Maciej Krzysztoszek z biura prasowego KNF.

Krótsza pożyczka, wyższa RRSO

Roczna stopa oprocentowania nie jest wskaźnikiem, który powinien służyć do oceny kosztu chwilówek – twierdzą firmy. Bo koszty stałe, jednakowe dla chwilówek i pożyczek długoterminowych, podnoszą RRSO tym bardziej, im krótszy jest okres spłaty, choć koszt pożyczki będzie wyższy w przypadku tych dłuższych. Weźmy pożyczkę 1 tys. zł i z oprocentowaniem 15 proc. rocznie. Jeśli prowizja wynosi 1 proc., a okres spłaty miesiąc, RRSO przekroczy 30 proc., przy całkowitym koszcie kredytu ok. 20 zł. Ta sama pożyczka na 12-miesięcy będzie miała RRSO w wysokości 18 proc., a jej koszt to 94 zł.