– Gdy pojawi się zator płatniczy, wierzyciel przede wszystkim powinien działać szybko – twierdzi Włodzimierz Szymczak, dyrektor zarządzający w Atradius Collections. – Ważne jest zbieranie i pozyskiwanie wszelkich potwierdzeń długu, jak podpisane faktury, potwierdzenia odbioru towarów/usług, pisemne harmonogramy – tłumaczy.
Kolejny etap to już dochodzenie należności. Można zacząć od metody prostej i stosunkowo taniej: wpisać dłużnika do odpowiedniego rejestru prowadzonego przez jedno z trzech biur informacji gospodarczej. To miękka windykacja. Jeśli wierzyciel jest przedsiębiorcą, nie musi uzyskiwać wyroku sądu, by dłużnika wpisać do bazy. Jednak musi spełnić kilka innych warunków. Po pierwsze, nie da się dokonać wpisu bez zawarcia umowy z którymś z BIG-ów i wykupienia w nim abonamentu. Po drugie, jeśli dłużnikiem jest osoba fizyczna, to minimalna wartość długu, jaka może trafić do bazy, wynosi 200 zł. W przypadku dłużnika przedsiębiorcy jest to 500 zł. Trzeci warunek: opóźnienie w spłacie należności musi wynosić co najmniej 60 dni, a miesiąc przed dokonaniem wpisu dłużnik powinien się dowiedzieć o zamiarze wierzyciela.
Wpisanie dłużnika do rejestru to metoda wywierania na niego presji. Dłużnik może mieć problem z zawieraniem kolejnych kontraktów (potencjalni partnerzy mogą sprawdzić łatwo jego tzw. moralność płatniczą) i dostępem np. do kredytu. Sam wpis nie jest jednak równoznaczny z dochodzeniem zapłaty.
Do tego wierzyciel może wykorzystać trzy inne drogi. Każda wiąże się z kosztami. Pierwsza metoda: możemy dochodzić należnej zapłaty samemu. Nawet wysyłanie wezwań do zapłaty nie jest darmowe. Jeśli monity nie pomagają, czeka nas proces w sądzie (trzeba bowiem uzyskać tytuł wykonawczy – to wyrok sądu jest podstawą do późniejszej egzekucji komorniczej). Wnosząc pozew do sądu, trzeba zapłacić wadium, którego wysokość zależy od wielkości wierzytelności. Jeśli decydujemy się na wynajęcie prawnika, trzeba doliczyć jego honorarium. Dlatego może to być nieopłacalne w przypadku niewielkich kwot.
Reklama
– Jeżeli telefoniczne upomnienia oraz kolejne wezwania do zapłaty nie przynoszą spodziewanego skutku, najkorzystniejszym rozwiązaniem jest przekazanie sprawy wyspecjalizowanej firmie. Dzięki prawnej i finansowej wiedzy firmy windykacyjne czy kancelarie prawne mają większe szanse na sprawne odzyskanie przeterminowanej płatności dla wierzyciela – mówi Włodzimierz Szymczak. To druga metoda: zlecenie dochodzenia długu profesjonalistom. Tu płacimy prowizję, ale cała formalno prawna procedura nas już nie obchodzi. Trzeba mieć świadomość, że samo zlecenie dochodzenia należności nie jest jeszcze gwarancją sukcesu. Wiele zależy od takich czynników, jak wartość wierzytelności i czas jej przeterminowania. Im dłużej wierzyciel zwleka z uruchomieniem procedury, tym ma mniejsze szanse na uzyskanie zapłaty.
Dyrektor Szymczak dodaje, że szanse na odzyskanie długu rosną, gdy wcześniej – już na etapie zawierania kontraktu – wierzyciel dokładnie się zabezpieczy. – W każdej z umów możemy zawrzeć punkty, które wzmocnią naszą pozycję poprzez np. zapisy ułatwiające odzyskanie należności czy obciążenie dłużnika dodatkowymi kosztami. Jeżeli nie mamy doświadczenia, warto w takich momentach przypomnieć sobie, jakich zabezpieczeń oczekiwał od nas bank podczas zawierania umowy o kredyt. Poszczególne rozwiązania mogą wpłynąć na motywację kontrahenta i przyspieszyć termin rozliczenia należności. Zawsze również trzeba pamiętać, że zapisy umowy, dzięki której rozpoczynamy współpracę z nowym odbiorcą, często okazują się najważniejsze dla windykacji zakończonej odzyskaniem należności – mówi.
Trzecia metoda – sprzedaż wierzytelności – jest dla tych, którzy chcą szybko uzyskać choć część należnych pieniędzy, by nie stracić płynności finansowej. Myli się jednak ten, kto uważa, że wierzytelność łatwo sprzedać. Kupujący (może to być firma windykacyjna albo inwestor, który chce na kupowanym długu po prostu zarobić) nie kupi wierzytelności, jeśli nie będzie choć cienia szansy na jej wyegzekwowanie. Dłużnik musi mieć majątek, z którego można by dochodzić zapłaty. Jeśli jest bankrutem, to taki dług z punktu widzenia kupującego jest słabej jakości. Jeśli w ogóle go kupi – to raczej za niską cenę w wysokości kilku procent wartości nominalnej. Po drugie, przeterminowanie długu nie może być duże, by nie było ryzyka przedawnienia.