Od 4 lat firmy ubezpieczeniowe rozliczają między sobą wypłacone odszkodowania. Chodzi o przypadki, kiedy klient dostał pieniądze na naprawę auta z AC, a tymczasem policja znalazła sprawcę wypadku, który ma OC w innej firmie. Podobnie jest też przy zalaniu mieszkania. Firma wypłaca odszkodowanie klientowi, a następnie zwraca się do winowajcy albo do jego firmy ubezpieczeniowej. Te rozliczenia, nazywane przez ubezpieczycieli regresami, funkcjonują coraz lepiej.
– W przypadku odszkodowań do wysokości 2 tys. zł nie robimy sobie przeszkód, wypłaty są automatyczne – wyjaśnia Dariusz Zalesiński, zastępca dyrektora biura likwidacji szkód w Concordia Ubezpieczenia. – Gdy wartość szkód jest wyższa, zakłady wnikliwie sprawdzają dokumentację i jeśli odkryją jakieś uchybienia, blokują wypłaty – dodaje.
Najczęściej dotyczy to sytuacji, gdy sąsiad zalewa sąsiada. Klienci, a czasami nawet rzeczoznawcy nie proszą o potwierdzenie wystąpienia zdarzenia administratora obiektu, a dla większości zakładów to jest warunek oddania pieniędzy. – Po remoncie lokalu praktycznie nie ma szans uzyskania takiego zaświadczenia – zaznacza Zalesiński.
Reklama
Problemy pojawiają się też przy odszkodowaniach w ramach AC samochodowego. Jedną z ich przyczyn są różnice w sposobie wyliczania wartości szkody pomiędzy towarzystwami – część z nich nie uwzględnia zużycia części, inne zaś odliczają koszty amortyzacji. – Jeśli rozliczenie ma miejsce pomiędzy zakładami stosującymi różne metody wyceny, mamy problem – tłumaczy Zalesiński.
Kłopotliwe są także przypadki, kiedy klient w ramach AC naprawia auto po tym, jak zostało uszkodzone choćby po wpadnięciu w dziurę w jezdni. Wtedy jego firma zwraca się do towarzystwa, które ubezpiecza zarządcę danego odcinka drogi. To zaś z reguły żąda oświadczenia swojego klienta, czyli zarządcy danego odcinka, że droga była uszkodzona. – Oni generalnie nie przyznają się do winy, zawsze uważają, że dopełnili obowiązków, droga była załatana, odśnieżona i utrzymana w należytym porządku – wyjaśnia likwidator.
Agnieszka Rosa z biura prasowego PZU dodaje, że problemy występują też, gdy do zakładu wpływa regres po 2–3 latach od wypłaty odszkodowania. – W takich sytuacjach czasami trudno odtworzyć przebieg wydarzenia, zdarzają się rozbieżności w ocenie stopnia przyczynienia się do wyrządzenia szkody – zaznacza Rosa.
W wyjątkowych sytuacjach, gdy jest szansa na odzyskanie pieniędzy mimo odrzuconego regresu, sprawa jest kierowana do sądu.
Zakłady nie chcą zdradzać, jakich kwot dotyczą regresy. Szacują, że rocznie jest to średnio kilka, kilkanaście milionów złotych w przypadku każdego z nich. Odzyskać udaje się 50–70 proc. tej kwoty, reszta wpisywana jest w straty firmy.