13 proc. brytyjskich sklepów zostanie zamkniętych w ciągu najbliższych trzech lat. To efekt kryzysowego spadku wydatków konsumpcyjnych na Wyspach – podał dziennik „Financial Times”, powołując się na badania agencji doradczej Company Watch.
Dwie trzecie małych sklepów w kraju ledwo wiąże koniec z końcem. Problemy mają nawet sieciówki, z których połowa uskarża się na odpływ klientów. Liczba detalistów, których zobowiązania finansowe są większe od wartości firmy, w ciągu ostatnich pięciu lat wzrosła ponaddwukrotnie. Jeszcze w 2008 r. na skraju bankructwa balansowało 8,6 tys. sklepów, w tym roku wskaźnik ten urósł do 20 tys.
Tylko w tym roku firma His Master’s Voice zlikwidowała 40 wielkich marketów muzycznych, splajtowała sieć wypożyczalni wideo Blockbusters, zamknięto też 200 sklepów fotograficznych Jessops. W zeszłym roku z kolei działalność zawiesiła sieć sklepów RTV/AGD Comet. Obecne zadłużenie netto brytyjskich sieciówek jest oszacowane na 2,3 mld funtów (11,4 mld zł). Banki i kredytowcy wolą przymykać oko na kiepskie wskaźniki handlowe swoich klientów, dzięki czemu „firmy zombi” wciąż utrzymują się na powierzchni.
Reklama
– Nie wszystkie przecież zbankrutują; warunki zawsze mogą się poprawić, a firmy mogą zwiększyć sprzedaż – tłumaczył Nick Hood z Company Watch. Wydatki konsumenckie w Wielkiej Brytanii rosną (w lipcu dynamika wyniosła 3 proc. w porównaniu z lipcem 2012 r.), ale wciąż za wolno, by sytuacja sprzedawców się ustabilizowała. Jednocześnie nasila się bowiem konkurencja ze strony sklepów internetowych. Rynek ten rośnie średnio o kilkanaście procent rocznie, a do 2018 r. jego wartość ma się podwoić – wynika z kolei z szacunków grupy badawczej Mintel.