Eksperci prognozują, że prowizje bankowe będą rosnąć. Wpływ na takie zjawisko ma mieć wiele czynników. Wśród nich wymienia się m.in. wzrost wymogów kapitałowych, spowalniającą akcję kredytową, niskie stopy procentowe i redukcję opłaty interchange, jaką banki inkasują za transakcje kartami w sklepach. Zwłaszcza ta ostatnia przyczyna miała być głównym winowajcą zmian w cennikach.
Z naszej analizy wynika, że podwyżki cen usług bankowych trwają nieprzerwanie od kilku lat, ale w ostatnim roku zwolniły. Jak to wyliczyliśmy? Określiliśmy profil hipotetycznego klienta – użytkownika konta osobistego i karty debetowej wydanej do rachunku. Założyliśmy, że jego miesięczne dochody wynoszą 1,5 tys. zł netto. Są to pieniądze otrzymywane jednorazowo z rachunku w innym banku z tytułu pensji. Klient wypłaca pieniądze z konta cztery razy w miesiącu po 100 zł z bankomatu własnego lub wskazanego przez bank jako własny. To uwaga ważna w przypadku tych instytucji, które nie zbudowały własnej sieci urządzeń, a swoim klientom wskazują bankomaty innych banków jako własne. Na przykład klienci mBanku mogą korzystać z urządzeń BZ WBK i Euronetu jak z własnych.
Ponadto założyliśmy, że nasz hipotetyczny klient dwa razy w miesiącu wypłaca po 50 zł z bankomatu obcej instytucji. Tyle samo razy płaci kartą debetową w sklepie, za każdym razem wydając 60 zł. Płaci też pięć rachunków, np. za media lub czynsz, wykorzystując serwis bankowości elektronicznej.
W naszych wyliczeniach uwzględniliśmy oferty dziesięciu banków, obsługujących ponad 22 mln kont osobistych. Do porównań wzięliśmy konta kierowane do klientów o różnym portfelu, np. w Millennium jest to konto podstawowe, a w BPH – konto dla najbardziej wymagających klientów. Chodziło o to, aby w wyliczeniu wziąć pod uwagę możliwie różne segmenty rynku. Pominęliśmy wpływ money backu na zmniejszenie miesięcznych kosztów związanych z obsługą rachunków. Ze względu na minimalne oprocentowanie środków gromadzonych na kontach nie uwzględniliśmy wpływów odsetek od oszczędności.
Reklama