Trwałego przywiązania Ukrainy do prawnej infrastruktury UE nie będzie. Przynajmniej na razie. Parlament w Kijowie po raz kolejny nie przyjął pakietu ustaw będących warunkiem podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE, w tym przepisów pozwalających wysłać uwięzioną ekspremier Julię Tymoszenko na leczenie do Niemiec. Tymczasem premier Mykoła Azarow stwierdził, że priorytetem dla jego gabinetu jest poprawa relacji gospodarczych z Moskwą.
– Prezydent Ukrainy polecił rządowi podjąć kroki na rzecz odblokowania współpracy z Rosją – oświadczył wczoraj premier Azarow. Choć od kilku tygodni rządząca partia uprawiała w Radzie Najwyższej ewidentną obstrukcję planowanych zmian w prawie, to jednak najważniejsi politycy podkreślali, że umowa o stowarzyszeniu i wolnym handlu z UE to dla nich zadanie numer jeden. Taka retoryka panowała zresztą nad Dnieprem od wielu miesięcy.
Unia Europejska to wybór cywilizacyjny, optymalny model rozwoju naszego państwa. Umowa jest dokumentem unikatowym nie tylko dla Ukrainy, lecz także dla UE – mówił w ubiegłorocznej rozmowie z DGP prezydent Wiktor Janukowycz. Porozumienie wiązałoby się bowiem z przyjęciem trzech czwartych wspólnotowego dorobku prawnego, a zarazem uniemożliwiłoby przystąpienie Kijowa do firmowanej przez Rosję Unii Celnej.
„Zerwanie umowy to powrót do przeszłości, w stronę dzikiego, neosowieckiego imperium zwanego Unią Celną” – oświadczyli wspólnie liderzy trzech partii opozycyjnych, wzywając do masowych protestów.
Reklama
Aleksander Kwaśniewski, który razem z byłym przewodniczącym europarlamentu Patem Coksem na wczorajszy wieczór miał zaplanowaną prezentację raportu dotyczącego Tymoszenko, wciąż robi dobrą minę do złej gry. Ostatecznie raport nie został wczoraj przedstawiony, a misję obu polityków przedłużono aż do rozpoczynającego się za dwa tygodnie szczytu.
Teoretycznie możliwa pozostaje sytuacja, w której Rada Najwyższa przegłosowuje kluczowe ustawy w ostatniej chwili. Kwaśniewski mówił wczoraj Polskiemu Radiu, iż wciąż wierzy w taki rozwój wydarzeń.
Problem w tym, że nic na to już nie wskazuje. Nie dość, że Tymoszenko wciąż pozostaje za kratkami, to jeszcze jej prawnik Serhij Własenko kilka dni temu zaczął być wzywany na przesłuchania do prokuratury. – Jesteśmy pewni, że umowa nie zostanie podpisana. Sprawa Własenki miała wpłynąć na treść raportu (Kwaśniewskiego-Coksa – red.). W ten sposób Ukraina chce sprowokować UE do oddania pierwszego strzału i zepchnąć na nią winę za fiasko – powiedział portalowi EUobserver jeden z zachodnich dyplomatów.
Można zakładać, że wolta ma związek z trzema spotkaniami Janukowycza z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, do których doszło w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Ich szczegóły nie są znane. Wiadomo jednak, że w minionych miesiącach Rosjanie wywierali na Kijowie bezprzykładową presję gospodarczą. Embargo na czekoladki czy represje wobec ukraińskich tirowców to tylko jej część. Zwłaszcza że urzędnicy z Kremla wyraźnie dawali do zrozumienia, że w razie podpisania umowy z UE Ukraina musi się liczyć z wojną handlową. A poważnego uderzenia we własnych eksporterów, połączonego np. z odcięciem zimą dostaw gazu, kraj mógłby po prostu nie wytrzymać. W tym kontekście można odczytać słowa Azarowa o odblokowaniu opcji rosyjskiej.
ikona lupy />
UE i Ukraina / ShutterStock