Nie jest to nowość, a raczej dowód na słabość demokracji wyłącznie arytmetycznej. Krytycy debaty jako formy demokracji zwracają uwagę na to, że przecież i tak się ona toczy – na przykład w mediach czy parlamencie – oraz że debata nie zastąpi decyzji. Wszystko to racja, jednak o ile debata na poziomie ogólnokrajowym we wszystkich zachodnich demokracjach słabo zdaje egzamin, o tyle na poziomie lokalnym, czyli samorządowym, jest dla niej idealne miejsce.

Często zastanawiamy się, czy internet jest dobry dla demokracji. Argumenty za i przeciw są równie silne, ale internet na pewno sprzyja debacie na poziomie samorządu lokalnego, bez niego nawet trudno ją sobie wyobrazić, gdyż do niedawna istniejąca i w niektórych krajach nieźle funkcjonująca zasada zebrań obywatelskich (na przykład wiejskich) już nie funkcjonuje dobrze, bo po prostu nie ma chętnych.

Dlatego każda wspólnota lokalna powinna organizować lub wspierać dwa miejsca debaty: jedno inicjowane przez lokalne władze i lokalnych radnych oraz drugie – niezależne od władzy, jednak przez nią hołubione, nawet jeżeli bywa wobec niej krytyczne. Istnienie niezależnej od władzy strony internetowej – lokalne gazety drukowane nie przetrwają długo – nie wymaga wielkich nakładów, natomiast wymaga chęci kilku obywateli, którzy poświęcą jej część wolnego czasu. Trudno jednak sobie wyobrazić bardziej szlachetne, a zarazem sensowne działanie i kiedy rozważamy siłę i bezsilność społeczeństwa obywatelskiego, to rola takich niezależnych ośrodków informacji i debaty we wspólnotach lokalnych jest nieporównanie ważniejsza niż rola wszystkich przydatnych mniej lub bardziej organizacji pozarządowych.

Paradoksalnie, po niemal dwustu latach, wracamy do takiej sytuacji, jaką podziwiali obserwatorzy w Stanach Zjednoczonych, czyli do niezależnych mediów w niewielkich społecznościach, które wywierają wpływ na władzę i mogą ją kontrolować. Dlaczego nie wystarczy oficjalna strona gminy? Odsuwając przypadki kłamania i manipulowania wyborcami, zważmy jednak, że władze gminy muszą same siebie promować, inaczej byłyby nierozumne. Więc informacja na stronie oficjalnej jest przydatna, o ile uwzględniane są także sprawy sporne, jak przetargi, ale siłą rzeczy zawsze, przy najlepszym nawet gospodarzu, stronnicza. Dlatego w interesie władz lokalnych jest wspieranie niezależnej informacji i debaty.

Reklama

Na czym taka debata może polegać? Tu zbliżamy się do idei referendum, które warto przeprowadzać w wyjątkowych przypadkach, a właśnie debata lokalna może pełnić funkcję podobną. To oczywiście wymaga odpowiedniego jej zorganizowania, to znaczy zadawania sensownych pytań, komentowania rozmaitych odpowiedzi i publikowania głosów obywatelskich, które tyczą sprawy, a nie są – jak to niestety często bywa w komentarzach internetowych – zestawem, czasem plugawych, wyzwisk. Dlatego właśnie, że jest to debata, nie powinno się dopuszczać głosów anonimowych. Minęły już czasy, kiedy władze mogły poważnie pokarać odważnego obywatela. A jeżeli nawet będą miały na to ochotę, to właśnie jawność wypowiedzi je pohamuje, bo widoczna będzie intencja odwetu.

Sprawność władzy wykonawczej na poziomie państwa jest bardzo trudno ocenić i – jak doskonale wiemy – w wyborach parlamentarnych obywatele kierują się raczej emocjami niż wiedzą i roztropnością. Sprawność władzy lokalnej, zwłaszcza na najniższym poziomie samorządu, ocenić jest łatwo, ale też łatwo jest po prostu pomóc władzy lokalnej, bo czemuż nie mielibyśmy tego robić, skoro to jest nasza władza? Uczestnictwo w debacie dotyczącej konkretnych problemów jest nie tylko prawem, ale obowiązkiem oświeconych obywateli. Oświeconych, czyli nie wszystkich, ale tak jest zawsze, gdyż oprócz prawa do udziału w polityce dysponujemy prawem do odmowy takiego udziału.

Czyż jednak można sobie wyobrazić lepszą realizację obowiązku obywatelskiego od udziału w debacie dotyczącej lokalnego interesu wspólnego?