Deputowani przyjęli rezolucję dotyczącą prawa do suwerennego wyboru i wyznaczenia tylko jednego miejsca. Oprócz Brukseli i Strasburga Parlament Europejski ma też swoje biura w Luksemburgu. Sprawy nabierają przyspieszenia, choć to jeszcze nie gwarantuje zmian.

Obwoźny cyrk i kosztowna karuzela - to niektóre określenia często używane przez przeciwników utrzymywania kilku siedzib Parlamentu Europejskiego. Szacuje się, że roczne utrzymanie siedziby w Strasburgu kosztuje ponad 200 milionów euro, a deputowani, ich asystenci i pracownicy Parlamentu jeżdżą tam tylko 12 razy w roku na
czterodniowe sesje. Większość czasu spędzają w Brukseli. - To nie jest jakieś pomrukiwanie Parlamentu, że jest mu niewygodnie, tylko są to konkretne argumenty. To jest temat palący, szczególnie w kryzysie - powiedziała Polskiemu Radiu europosłanka Lidia Geringer de Oedenberg.

O konieczności utworzenia tylko jednej siedziby Parlamentu Europejskiego mówi się od dawna. Ta decyzja wymaga jednak zmian traktatowych i jednomyślności wszystkich krajów. A Francja do tej pory nie chciała się na to zgodzić, wskazując między innymi na to, że Strasburg to miejsce-symbol pojednania francusko-niemieckiego. - Należy walczyć z absurdami i walczyć o racjonalne wydawanie pieniędzy podatników. Dziś to jest zbyt drogi pomnik - podkreślił w rozmowie z Polskim Radiem Krzysztof Lisek. Rezolucja deputowanych nie zaowocuje zmianami od razu, ale jest to forma nacisku na unijne rządy i Komisję Europejską, by przygotowała plan zmian traktatowych.

>>> Czytaj również: Parlament Europejski przyjął reformę Wspólnej Polityki Rolnej

Reklama