Strefa euro się rozrasta...

Łotwa chce przyjąć wspólną walutę w 2014 r. We wtorek minister finansów Litwy Rimantas Sadzius w wywiadzie dla agencji Reuters zapowiedział, że kraj jest na najlepszej drodze do wejścia do unii walutowej w 2015 r.
Będzie to oznaczało, że z krajów należących do Unii i graniczących z Polską tylko Czechy wciąż utrzymują własną walutę.

Oczywiście pod warunkiem, że za sąsiadów nie uznamy krajów skandynawskich, z którymi graniczymy przez morze. Dania na mocy traktatu z Maastricht jest wyłączona z obowiązku przyjęcia wspólnej waluty. Entuzjazm wobec euro wygasa też w Szwecji, chociaż nigdy nie był szczególnie duży.

... choć jej krytyka nie ustaje

Reklama

Przykład ciężko doświadczonych przez kryzys państw bałtyckich dla niektórych stanowi mocny argument za atrakcyjnością wspólnej waluty. W czasie trwania europejskiego kryzysu zadłużenia laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii Paul Krugman na swoim blogu stale krytykował euro. Jak podliczył znany historyk Niall Ferguson, między kwietniem 2010 i lipcem 2012 Krugman przewidywał natychmiastowy rozpad strefy euro przynajmniej jedenaście razy.

W międzyczasie euro przyjęła Estonia. Krugmana to nie zraziło i dalej krytykował politykę Europejskiego Banku Centralnego. Chociaż może nie powinno to dziwić w przypadku człowieka, który sam o sobie uważa, że pomylił się tylko dwa razy, a swoich ideowych oponentów nazywa wprost „Klubem zawsze w błędzie”.

Innym argumentem, dla którego niektórzy zaczynają podejrzewać, że słynny ekonomista po prostu nie rozumie Europy jest fakt, że Krugman był gorącym orędownikiem pakietów stymulujących gospodarkę i przeciwnikiem polityki oszczędności. Tymczasem europejskie przykłady pokazały, że nie do końca miał rację. Kraje, które mocno zacisnęły pasa – przede wszystkim kraje bałtyckie – dzisiaj z powrotem należą do gwiazd gospodarczych Starego Kontynentu, podczas gry kraje, które stroniły od takich rozwiązań, zostały w końcu do nich zmuszone (jak Portugalia i Grecja).

>>> Polecamy: Czołg marki Paul Krugman