Donald Tusk postawił na sobotniej konwencji PO trzy podstawowe cele: podtrzymanie wzrostu PKB, skok innowacyjny i przełożenie unijnych pieniędzy na jakość życia, w tym podwyżki płac. Istnieją cztery zagrożenia, które mogą pokrzyżować te plany.
>>> Czytaj też: Budżet UE na 2014 rok przyjęty przez Parlament Europejski
@ Niestabilność polityczna. Rząd dysponuje niewielką większością w Sejmie, a PO kończy wewnętrzny cykl wyborczy, którego efektem było odejście Jarosława Gowina i zmarginalizowanie Grzegorza Schetyny. Co więcej, w ostatnich sondażach poparcie dla Platformy oscyluje wokół 20 proc. Premier liczy, że rekonstrukcja rządu i zakończenie wewnętrznych wyborów odwrócą ten trend. Inaczej bariera, która w polskiej polityce uchodzi za graniczną, może zostać przekroczona. Takie zmniejszenie notowań partii rządzącej może prowadzić do rozłamu lub nerwowych zachowań posłów. To może sparaliżować działania rządu w Sejmie, np. przeforsowanie reformy OFE.
@ Pokusa wyborczego rozdawnictwa. Pieniądze, które popłyną do Polski w ramach nowego budżetu UE na lata 2014–2020, są olbrzymie. Razem ze współfinansowaniem to prawie 70 mld zł rocznie, czyli ponad jedna piąta wydatków budżetu państwa. Tymczasem zaczyna się wyborczy maraton. W przyszłym roku mamy wybory europejskie i samorządowe, a w kolejnym – prezydenckie i parlamentarne. Pojawi się pokusa, by pieniądze wydawać efektywnie nie tyle pod kątem wzrostu PKB, ile wyniku wyborczego. W ten sposób unijne wsparcie może zostać zmarnotrawione.
>>> Czytaj też: Mateusz Szczurek: ordynację podatkową zastąpi kodeks podatkowy
@ Gospodarczy znak zapytania. Plan PO oparty jest na założeniu wzrostu PKB. Ma to z jednej strony pozwolić na współfinansowanie unijnych projektów, a z drugiej – na wymagane przez Brukselę zmniejszenie deficytu. Na razie sprzyjają temu międzynarodowe prognozy. OECD czy MFW podniosły ostatnio przewidywania naszego wzrostu w 2014 r. Ale sytuacja gospodarcza w Europie nadal jest niestabilna. PKB strefy euro w III kw. wzrósł zaledwie o 0,1 proc. W przyszłym roku ma się zakończyć amerykańska polityka luzowania ilościowego. Może się więc zdarzyć, że nastąpi kolejne tąpnięcie w europejskiej gospodarce. Wówczas rząd będzie musiał wybierać między dużym wzrostem deficytu a trzymaniem w karbach finansów.
@ Zieloni patrzą na ręce. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że kolejny Parlament Europejski będzie dużo bardziej zielony od obecnego. To w naturalny sposób będzie dopingować Komisję Europejską do działań wymierzonych w łupki czy zaostrzenia polityki klimatycznej. Oba efekty mogą być kosztowne dla naszej gospodarki, a ponieważ w tych sprawach jesteśmy w UE w mniejszości, możemy mieć problemy z ich zablokowaniem.